Śmierdzi i płonie
Ponownie zrobiło się głośno o hałdzie Wrzosy.
– Smród czułem, choć mieszkam trzy kilometry od hałdy – z taką informacją zadzwonił do redakcji „Nowin Wodzisławskich” Czytelnik. Podobnych sygnałów odebraliśmy jeszcze kilka.
Postanowiliśmy sprawdzić, jaka jest przyczyna tych uciążliwości.
Hałda to nie perfumeria
Marek Lamberski, prezes firmy Eko Śląsk II, która eksploatuje hałdę Wrzosy na zlecenie Kompanii Węglowej przyznaje, że w ostatnim czasie działają intensywniej. Firma przyspieszyła, by w krótszym czasie uporać się z wygaszeniem i rekultywacją hałdy. Pociągnęło to jednak za sobą skutki uboczne. – W zależności od natężenia prac będzie więcej hałasu, kurzu. Wydzielają się też tlenki, które niestety śmierdzą. Hałda to nie perfumeria, z uciążliwościami trzeba się liczyć. Staramy się tak stosować technologię, by uciążliwości ograniczyć – mówi Marek Lamberski.
Nie wiedzą co jest w środku
O sygnałach Czytelników poinformowaliśmy też władze Pszowa. Marek Hawel, burmistrz Pszowa usłyszał dodatkowo, że był otwarty pożar na hałdzie. – Dostałem zapewnienie, że sytuacja jest opanowana. Nie informowali nas o tym, bo nie mają takiego obowiązku. Sami nic nie wiedzieliśmy, bo dymy kierowały się w stronę Głożyn i Rydułtów. Umówiliśmy się na spotkanie na począku marca z przedstawicielami firmy oraz kopalni. Przedstawiciele firmy przedstawią swoje plany i ewentualne zagrożenia, z jakimi trzeba się liczyć. Mają pomiary, ale mimo to nie do końca wiedzą, co jest w hałdzie. I przy rozbiórce pojawiają się różne uciążliwości dla mieszkańców i środowiska – mówi Marek Hawel.
W jednym z kolejnych wydań naszego tygodnika przedstawimy reportaż ukazujący pracę ludzi przy rekultywacji hałdy.
(tora)