Sikora pudłował i wraca z igrzysk bez medalu
BIATHLON
W niedzielę, 21 lutego wodzisławianin Tomasz Sikora miał ostatnią szansę na wywalczenie medalu na igrzyska olimpijskich w Vancouver.
We wcześniejszych biegach Polak mógł narzekać na pecha. Najpierw w sprincie na 10 km zajął odległe 29 miejsce. W tym wypadku o tak kiepskiej pozycji zadecydowała przede wszystkim aura. Padający momentami intensywnie deszcz ze śniegiem ograniczał widoczność i uniemożliwił celne strzelanie (Sikora zaliczył dwa pudła). Wygrali zawodnicy, którzy pierwsi wyjechali na trasę. Sikora wystartował z 32 numerem i trafił na fatalne warunki.
Dobry tylko bieg
Szans na medal nie było więc również w starcie na dochodzenie, w którym Sikora już na starcie tracił 128 sekund do sensacyjnego zwycięscy z niedzieli Francuza Vincenta Jay. Ostatecznie tę konkurencję ukończył na 18 miejscu, zaliczając trzy pudła.
Medalu nie udało się również wywalczyć w biegu indywidualnym na 20 km. Czas osiągnięty na mecie, pozwalał myśleć o medalu. Ostatecznie jednak ponownie zadecydowała słabsza dyspozycja Tomka na strzelnicy, gdzie ponownie zaliczył dwa pudła. Dostał za nie dwie minuty kary i zamiast podium zajął miejsce 7.
To była ostatnia szansa?
Ostatnią medalową nadzieją naszego biathlonisty był bieg na 15 km ze startu wspólnego. Zawodnik i jego kibice wiązali z tą konkurencją ogromne nadzieje, wszakże przed 4 laty w Turynie właśnie na tym dystansie Sikora zdobył srebrny medal. Marzenia o medalu prysły już po pierwszej wizycie na strzelnicy, gdzie zaliczył aż dwa pudła i spadł na ostatnie 30 miejsce. Trzecie pudło zaliczył w strzelaniu na leżąco. Mimo to pobiegł ambitnie, zaliczając na trasie trzeci czas. Niestety przez 3 spudłowane strzały zajął ostatecznie 11 miejsce. Tym samym najlepszy polski biathlonista wraca z Vancouver bez medalu. To wynik tym boleśniejszy, że Sikora jest już u schyłku kariery i była to raczej jego ostatnia szansa na olimpijski medal.
(art)