Zszargane nerwy trenera Olzy. W Krzyżkowicach się nie pozbierali
Niespecjalnie udany weekend naszych drużyn występujących w A-klasie. Wygrały tylko Olza i Skrbeńsko.
A-klasa podokręgu Rybnik
Pierwszy Chwałowice – Polonia Łaziska 2:0 (0:0)
Niezagrożona ani awansem ani spadkiem Polonia przegrała trzecie spotkanie z rzędu, przyjeżdżając na mecz w mocno osłabionym składzie. – Pogoda była chyba za dobra na mecz, więc nie wszyscy byli w stanie zmobilizować się i przyjść – powiedział półżartem Mirosław Szwarga, trener Polonii. Do przerwy drużyna z Łazisk dzielnie stawiała jednak czoła gospodarzom. Po zmianie stron Pierwszy potwierdził jednak swoją przewagę dwoma golami.
Zuch Orzepowice – Olza Godów 4:6
Bramki dla Olzy: Przemysław Wodecki – 2, Mariusz Pietrzak – 2, Szymon Hudek, Krzysztof Łysek
Dreszczowiec w Orzepowicach z happy endem dla Olzy. Drużyna z Godowa do przerwy prowadziła po dobrej i spokojnej grze już 3:0 i wydawało się, że bez problemu wygra to arcyważne dla siebie spotkanie. Prawdziwe emocje zaczęły się jednak w drugiej połowie. Gospodarze nie zamierzali bowiem kapitulować i w 10 minut po zmianie stron było już 3:3. Taki obrót spraw przebudził piłkarzy z Godowa. Olza wyciągnęła na 5:3, gospodarze zdobyli co prawda jeszcze jednego gola, ale dobiła ich bramka Łyska, który z połowy boiska przelobował bramkarza Zucha. Gola tego śmiało można nazwać ozdobą tego niezwykłego meczu. – Na drugą połowę wyszliśmy jacyś rozkojarzeni, mało skoncentrowani, co przeciwnik od razu wykorzystał. Ale trzeba oddać sprawiedliwość moim chłopcom, że potrafili się zmobilizować i zdobyć kolejne gole. Jedno jest pewne, przez ten mecz mam chyba 5 lat życia mniej – powiedział po meczu Leszek Micał, trener Olzy.
Granica Ruptawa – LKS Skrbeńsko 0:1
Bramka dla Skrbeńska: Krzysztof Michna
Jedyny gol na kiepskim boisku w Moszczenicy padł w 60 minucie spotkania, a jego autorem był napastnik Skrbeńska Michna. W końcówce meczu podopieczni Wiesława Herdy skupili się na obronie korzystnego rezultatu. – Gramy pod presją i chłopcy jak już strzelą gola to wtedy nastawiają się na obronę wyniku. Dziś kosztowało nas to mnóstwo sił, ale chyba jeszcze więcej sił kosztował ten mecz drużynę Ruptawy. Pogoda dała porządnie w kość obydwu zespołom – mówi Wiesław Herda. Jego drużyna wygrała już 8 wiosenny mecz, ale mimo to nadal musi desperacko walczyć o zachowanie statusu A-klasowej drużyny. Przedostatnie Baranowice wyprzedza raptem o dwa punkty.
Bramka dla Startu: Łukasz Szkatuła
Największym pechowcem meczu okazał się Grzegoszczyk, który zdobył gola samobójczego na 2:0. Zawodnik Startu nie zrozumiał się z swoim bramkarzem i z podania do golkipera wyszedł samobójczy gol. W drugiej połowie Mszana zagrała lepsze zawody i zdobyła kontaktowego gola po główce Szkatuły. Na więcej jednak zabrakło pomysłu i tym samym nie udało się powtórzyć wyniku z jesieni. – Szkoda straconego punktu, bo wydaje mi się, że mecz był wyrównany i zasłużyliśmy na remis. Stało się inaczej, a zadecydował pech po naszej stronie – mówi Marian Piechaczek, trener Startu.
Bramka dla Wichru: Grzegorz Piełka - k
W zeszłym tygodniu ekipa z Wilchw potrafiła rozbić wyżej notowaną Polonię Łaziska, by teraz nie poradzić sobie w Przegędzy. Wicher szybko stracił dwie bramki i później musiał gonić wynik. Kontaktowy gol padł z rzutu karnego w końcówce meczu. Na zdobycie kolejnej bramki, dającej przynajmniej jeden punkt, zabrakło już czasu i umiejętności. Drużyna Wichru bardzo dba o to, by mieć wyrównany bilans wgranych i porażek. Do tej pory wygrywała 11 razy, z kolei porażka z Przegędzą to przegrana numer…a jakże – 11. Do tego Wicher dołożył jeszcze 6 remisów. – Martwi mnie ta nierówna forma. Z Przegędzą zagraliśmy chyba najsłabszy mecz w sezonie. Moja drużyna była jakaś rozkojarzona, szybko straciła bramki. Znów graliśmy w mocno osłabionym składzie – powiedział Adrian Konieczny, trener Wichru.
Naprzód Krzyżkowice – Rafako Racibórz 0:4
Do meczu przystąpiło raptem 9 zawodników Krzyżkowic. Gra w takim osłabieniu przeciwko liderowi, który nie przegrał jeszcze meczu, mogła mieć tylko jednostronny przebieg. Do przerwy lider zaaplikował Naprzodowi cztery. Na drugą połowę gospodarze już nie wyszli, zgłaszając kontuzje dwóch zawodników. – Gra w takim osłabieniu przeciwko liderowi, w takim upale nie miała najmniejszego sensu – tłumaczy Błażej Sitko, trener drużyny z Krzyżkowic. Czy w kolejnych meczach zawodnicy Krzyżkowic będą potrafili się jeszcze zmobilizować? Jeśli nie, to drużynę czeka spadek do B-klasy.
Bramki dla Unii: Tomasz Pogoda, Paweł Majcher
Już po 25 minutach gry dość niespodziewanie wygrywała Unia. Najpierw Pogoda wykorzystał zamieszanie po rzucie wolnym Stepczuka, zaś następnie kapitalną akcję wykonał Mitko. Napastnik gości został sfaulowany przez bramkarza, ale piłkę do bramki dobił Majcher. W końcówce gospodarze zdołali zdobyć jednak dwie bramki i wyrównać stan meczu. – Mały niedosyt jest, bo długo prowadziliśmy. Niestety moja drużyna opadła z sił, a młodzi gracze, którzy zastąpili kontuzjowanych zawodników, nie udźwignęli ciężaru gry. Wynik jest jednak sprawiedliwy, bo gospodarze stworzyli sobie kilka dobrych sytuacji – powiedział Mirosław Karpiuk, trener Unii.
Bramki dla Naprzodu: Mirosław Stolorz, Tomasz Karkoszka
Dwa oblicza Naprzodu w Gaszowicach. W pierwszej połowie goście z Zawady zagrali słabo i dali sobie wbić trzy bramki. W drugiej połowie rzucili się do szaleńczego odrabiania strat. Było blisko. Obie bramki padły po prawie identycznych strzałach zza pola karnego. – W pierwszej połowie zagraliśmy jak C-klasie i mogliśmy dostać więcej bramek. Po burzy słownej w przerwie, w drugiej połowie drużyna zaprezentowała się jak ekipa z okręgówki i powinniśmy strzelić z sześć goli, a nie tylko dwa – powiedział Jan Zemło, prezes Naprzodu, który tym razem zasiadł na ławce trenerskiej.
oprac. (art)