Kto z rodziny pani burmistrz pracuje w urzędzie miasta?
Wraca temat skandalu wywołanego przez radnego z Radlina Henryka Rducha na sesji 2 września. Przypominamy, że chodzi o szereg pytań dotyczących m.in. radnych i burmistrza. Henryk Rduch pytał Barbarę Magierę, m.in. o to ile osób zatrudniono w urzędzie miasta i jednostkach podległych. Według jakich kryteriów zatrudniła ona pozostałych pracowników i dlaczego bez konkursu? Czy w urzędzie miasta zatrudnione są osoby, które są krewnymi pani burmistrz w bliższym lub dalszym stopniu lub powinowatymi i jakie pełnią funkcje? Czy na te stanowiska odbywały się konkursy? Czy w urzędzie miasta zatrudnione są dzieci, krewni i powinowaci radnych? Kto to jest, czy którykolwiek zatrudniony został z konkursu, a jeśli nie, to według jakiego klucza? Pytania padły także pod adresem Jacka Sobika, przewodniczącego rady miasta. W tym przypadku chodziło o synową.
Pytania padły na sesji 2 września. Henryk Rduch zgodnie z postanowieniem sądu przeprosił radną Gabrielę Halamodę za stwierdzenie, że czuje się ona w gminie bezkarna, że zmontowała układ sitwy i powiązań, włączając w to panią burmistrz. Przeprosił i zaatakował ponownie. Pytał burmistrzBarbarę Magierę o członków jej rodziny zatrudnionych w urzędzie miasta.
Córka kuzyna męża
– Większość ludzi mieszkających od pokoleń w Radlinie ma liczne pokrewieństwo i powinowactwo – odpowiada Rduchowi burmistrz. – W moim interesie jest zatrudnianie w urzędzie najlepszych pracowników, ale równocześnie niedopuszczalne byłoby zabronić udziału w konkursach osobom spokrewnionym. O ile mi wiadomo, to jedyną najbliższą mi osobą zatrudnioną jest córka kuzyna mojego męża. W okresie od 2000 r. do dnia dzisiejszego w Urzędzie Miasta Radlin zostało zatrudnionych 21 osób, w tym 12 osób według procedur konkursowych po 7 sierpnia 2005 r. Wcześniej nie było obowiązku przeprowadzania procedury konkursowej, mimo to, każde zatrudnienie poprzedzone było rozmowami kwalifikacyjnymi, podczas których wyłanialiśmy osobę najlepiej przygotowaną na dane stanowisko. Przepisy nie stawiają żadnych ograniczeń dotyczących zatrudniania osób spokrewnionych z radnymi. I tu chciałabym powiedzieć, że pana szwagierka też pracuje w miejskiej jednostce, w czym nie widzę niczego złego – odpowiada burmistrz.
Zatrudniła synową?
Henryk Rduch zadał też pytania Jackowi Sobikowi, przewodniczącemu rady miejskiej. – Jaką funkcję publiczną pełnił pan w Radzie Miejskiej w Radlinie, w tym czasie, kiedy pani burmistrz miasta Barbara Magiera zatrudniała do pracy w urzędzie miasta pańską synową? Czy na to stanowisko był przeprowadzony konkurs? Na sesji Rady Miejskiej 26.03.2010 r. publicznie oświadczył pan, że w urzędzie miasta zatrudniona jest pana synowa. Dlaczego ta wypowiedź nie została ujęta w protokole z tej sesji? W jakim zakresie jest pan związany z dzierżawą lokalu przy ulicy Korfantego? Czy na lokal lecznicy weterynaryjnej w tym budynku był przeprowadzony przetarg lub konkurs ofert? – pytał m.in. radny Rduch.
W obronie rodziny
Przewodniczący zdecydował się odpowiedzieć. „Zacznę od pytania, w którym oskarża mnie pan o manipulację przy protokole. Delikatnie mogę stwierdzić, że mija się pan z prawdą. Oskarżył mnie Pan o to, że moja wypowiedź dotycząca mojej synowej nie została umieszczona w protokole. Oto cytat z protokołu z sesji z dnia 26 marca 2009 strona 17: „Przewodniczący Jacek Sobik – informuję, że moja synowa pracuje w Urzędzie Miasta. Zaczęła tam pracować nie będąc jeszcze moją synową. Czy przez to, że jestem przewodniczącym Rady Miejskiej mój syn miał się z nią nie żenić lub ona miała zrezygnować z tej pracy.” To pytanie wiąże się z pierwszym, w którym pan sugeruje nepotyzm w urzędzie. Jeszcze raz informuję pana, że mój syn ożenił się z osobą, która już była pracownicą urzędu. Zatem nieprawdziwe jest pana twierdzenie, że pani burmistrz zatrudniła moją synową. W pytaniu dotyczącym lecznicy weterynaryjnej znowu próbuje pan uderzyć w moją rodzinę. Przepis prawa mówi wyraźnie, że radny gminy nie może prowadzić działalności na jej mieniu, ale może to zatem robić każda inna osoba. To, że mój syn jest weterynarzem, wynajmującym lokal od ZGK, jest powszechnie znane. Pana sugestie o nieprawidłowym trybie wynajęcia lokalu są niewłaściwe. Lokal na lecznicę został wynajęty po przetargu, syn płaci za niego tak samo jak inni dzierżawcy lokali komunalnych. Dodam, że nikt inny nie był zainteresowany tym lokalem, gdyż wymagał on kapitalnego remontu. Nie miałem nic wspólnego z tym najmem. Mój syn jest dorosły i razem ze wspólnikiem podejmują decyzje o tym, jak prowadzić firmę” – pisze w odpowiedzi Sobik.
Henryk Rduch zadał też pytania radnej Gabrieli Halamodzie. Radna po konsultacjach z prawnikiem powiedziała „Nowinom Wodzisławskim”, że nie zamierza odpowiadać. Sprawa ma pojawić się na sesji rady miasta we wtorek 28 września.
Tomasz Raudner