Tutaj mogą zapalić znicz i się pomodlić
Dęby upamiętniają zamordowanych w Twerze aspirantów przedwojennej policji Alojzego Budnika i Wincentego Szymiczka. We wtorek 16 listopada, punktualnie o godz. 15.00 na oddanym niedawno do użytku cmentarzu zgromadzili się mieszkańcy i członkowie rodzin zamordowanych policjantów. Najpierw poświęcono pamiątkowe tablice. Odprawiono też krótkie nabożeństwo. – Po 70 latach poprzez naszą pamięć, pamięć rodziny, pamięć młodzieży, pamięć nauczycieli synowie tej ziemi wrócili do Łazisk – mówił ks. Marian Krzyżowski, proboszcz parafii w Łaziskach. – Trzeba zapytać czy my dziś wyznajemy wartości wyznaczane przez słowa „Bóg, Honor, Ojczyzna”, za które oni oddali życie. Czy potrafimy je przekazać przyszłym pokoleniom, czy przyszłe pokolenia będą chciały je przyjąć – pytał ks. Krzyżowski.
Rodzina przywiozła ziemię z Katynia
Uczniowie Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Łaziskach dokonali symbolicznego zasadzenia dębów. Pod tablicami, które stoją przed dębami pojawiły się wiązanki kwiatów, znicze. Wymowny był moment kiedy pod tablicami znicze zapalili najbliżsi żyjący krewni zamordowanych. Pod dębem upamiętniającym Alojzego Budnika modlili się jego wnuczka i dwóch wnuków z rodzinami. Pod dębem Wincentego Szymiczka, jego jedyna żyjąca córka z trzema synami, a jego wnukami. Nie kryli łez. – Dla nas to szczególny dzień. Wreszcie mamy miejsce, gdzie możemy przyjść się pomodlić za naszego dziadka, zapalić znicz. Do tej pory modliliśmy się na grobie nieznanych żołnierzy, a teraz mamy takie swoje miejsce – podkreśla Maria Potracka, wnuczka Alojzego Budnika. Na uroczystość przyniosła przywiezioną z Katynia ziemię. Wysypała ją pod świeżo posadzony dąb.
To byli patrioci
Uroczystość miała szczególny charakter dla Lidii Wodeckiej, córki Wincentego Szymiczka. Jej ojciec wraz z wybuchem wojny został zmobilizowany do wojska. Jego oddział zbierał się pod Tarnopolem. Tam też dostał się do sowieckiej niewoli. Wspomnienie ojca nadal jest żywe. – Pamiętam go doskonale. Miałam przecież 14 lat. Tato był oddanym ojczyźnie patriotą, walczył w trzech Powstaniach Śląskich. Mówił, że musi iść walczyć, że szybko przegonią Niemców. Potem weszli Sowieci. W listopadzie 1939 r. przysłał kartkę z wiadomością, że znajduje się w Ostaszkowie, na wyspie Stołbnej na jeziorze Seliger. Za drugim razem napisał dłuższy list, datowany na 24 grudnia. Pisał, że wszystko z nim dobrze. Inaczej przecież nie mógł. Przesyłał w nim tysiące całusów dla nas, dla najmłodszej córki a mojej siostry, wówczas 5-letniej Krysi. Tęsknił – opowiada Lidia Wodecka, ocierając z oczu łzy. Ten list był ostatnim namacalnym znakiem, że jej ojciec żyje. Wiosną następnego roku został przewieziony do Tweru, tam zastrzelony i pochowany w zbiorowych mogiłach w odległym o 32 km Miednoje. Ale o tym rodziny zamordowanych, a więc także i pani Lidia dowiedzieli się o wiele później.
Ku pamięci
Katyńskie Dęby Pamięci posadzono w Łaziskach dzięki udziałowi tutejszego Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w programie „Katyń… Ocalić od zapomnienia”. Pomysłodawcy programu chcą by w całej Polsce zostało zasadzonych 21857 dębów, które mają symbolizować liczbę ofiar Zbrodni Katyńskiej. Do tej pory zasadzono około 3 tys. takich dębów.
(art)