Właścicielka zemdlała z nerwów
Spłonięciem całego budynku mógł zakończyć się groźny pożar, który wybuchł w niedzielę 28 listopada około południa w kotłowni domu jednorodzinnego przy ul. Wiejskiej. W nieustalony jak dotąd sposób płomień z kotła węglowego przedostał się na pobliskie materiały palne składowane w kotłowni. Ogień szybko rozszerzył się na wyższą kondygnację. Dotarł do kuchni, pokoju i na klatkę schodową. – Gdyby nie zawiadomienie straży pożarnej przez domowników, pożar mógłby objąć cały budynek – mówi mł. bryg. Jacek Filas, dowódca JRG Wodzisław. W gaszenie zaangażowanych było czternastu strażaków. Akcja trwała dwie godziny. W tym czasie do Wodzisławia dotarli właściciele domu. Małżonka widząc pożar zemdlała z nerwów. Konieczny był przyjazd karetki pogotowia. Domownikom, rodzicom właściciela, nic się nie stało. W kuchni spaliły się panele ścienne, kasetony, meble, stolarka okienna w pokoju i częściowo drewniana boazeria klatki schodowej. Uszkodzenia pojawiły się też w kotłowni. Straty wyniosły około 40 tys. zł.
Znacznie mniej groźny był drugi pożar kotłowni. Doszło do niego w domu jednorodzinnym przy ul. Pszowskiej w nocy z soboty na niedzielę. Od płomyka z kotła zapaliły się trociny. Pożar nie przedostał się poza kotłownię, szybko ugasili go strażacy.
(tora)