Na imprezie u sztygara
REGION - Pijaństwo w kopalniach to temat niewygodny. Rzadko problemy mają ci, co piją.
W kopalniach nie ma mowy o piciu alkoholu, a każdy kto przyjdzie do pracy po kilku głębszych jest karany dyscyplinarnie. Niestety to nie fakty, a jedynie marzenia większości dyrektorów kopalń. Rzeczywistość jest inna. W kopalniach się pije… i to dużo. Podejrzany nie jest ten, kto przynosi kierownikowi flaszkę i popija z kolegami, lecz ten, kto od picia stroni – zawsze może donieść przełożonym. Wódkę można kupić nie tylko pod kopalnią, także na dole. W ubiegłym roku w sześciu kopalniach Jastrzębskiej Spółki Węglowej kary dyscyplinarne zastosowano w stosunku do 67 nietrzeźwych pracowników. Ilu ukarano w Kompanii Węglowej skupiające m.in. kopalnie w powiecie wodzisławskim? – Takich informacji nie ujawniamy. To nie są informacje publiczne – mówi Zbigniew Madej rzecznik Kompanii Węglowej w Katowicach.
Pijany górnik to także problem bezpieczeństwa na drogach. Ze statystyk wodzisławskiej policji wynika, że aż 1 pijanych kierowców wpada na drogach dojazdowych do kopalń w Pszowie, Radlinie i Rydułtowach. – Nie mam wątpliwości, że istnieje problem pijanych górników za kierownicą – mówi Mariusz Zieliński zastępca naczelnika wydziału ruchu drogowego Komendy Powiatowej Policji w Wodzisławiu.
Na imprezie u sztygara
W ubiegłym tygodniu pisaliśmy o tragicznym wydarzeniu, do którego doszło w Jastrzębiu–Zdroju. Pijany górnik jadący volkswagenem spowodował wypadek. Zginęła 32–letnia kobieta. Matka bliźniąt. Po naszej publikacji odezwali się pracownicy kopalń, których razi pijaństwo w górnictwie. – Tak było od zawsze. Chcesz coś załatwić u sztygara, nadsztygara – przynosisz flaszkę. Kiedy taki szeregowy górnik nie stawił się w pracy, na drugi dzień odwiedzał kierownika z odpowiednim prezentem i wtedy cudownie tzw. „buła” (nieobecność – przyp. red.) zamieniała się w urlop na żądanie. Kiedy chce się załatwić lepszą zmianę lub inne sprawy, wygląda to tak samo. Zawsze wyglądało – opowiada górnik z ponad 20–letnim stażem. Inny mówi o kontroli trzeźwości prowadzonych na terenie kopalń. – Wieść głosi, że taki alkomat na kopalni gdzieś mamy, ale nigdy nie słyszałem, żeby kogoś nim przebadano – twierdzi. Obaj mężczyźni nie chcą się ujawniać. – Nie ma mowy. Przechlapane mają ci, którzy próbują o tym mówić, a nie ci, co chleją – denerwują się mężczyźni.
To nie są informacje publiczne?
Sprawa wzbudziła także wiele emocji wśród użytkowników portalu nowiny.pl. – Nie tak dawno na kopalni Marcel z dołu wywieziono górnika rzekomo nieprzytomnego. Jak się okazało, miał ponad 3,5 promila. Niestety pijaństwo wśród górników jest na porządku dziennym. Gdyby sumiennie kontrolowano, to na niektórych oddziałach brakłoby ludzi do pracy – pisze internauta. Wiarygodność jego wypowiedzi chcieliśmy sprawdzić u źródła – w dyrekcji kopalni Marcel. Nie otrzymaliśmy pozwolenia na rozmowę na ten temat. – Myślę, że nie jest to konieczne – mówi Zbigniew Madej, rzecznik prasowy Kompanii Węglowej, w skład której wchodzi KWK Marcel. – Walczymy z pijaństwem na kopalniach z całą mocą. Dyrektorzy kopalń traktują tę kwestię bardzo poważnie i robią wszystko, by do takich sytuacji nie dochodziło. Musimy pamiętać, że część z tych osób to ludzie chorzy. Pomagamy im, kierując na leczenie – dodaje Madej. Ilu pijanych górników ukarano w Kompani w ubiegłym roku. – Nie ujawniamy takich informacji. To nie są informacje publiczne – ucina Madej.
Innego zdanie jest Katarzyna Jabłońska–Bajer, rzecznik Jastrzębskiej Spółki Węglowej, podaje cyfry. – W ubiegłym roku w sześciu naszych kopalniach kary dyscyplinarne zastosowano w stosunku do 67 własnych pracowników – mówi pani rzecznik. W ubiegłym tygodniu kontrole się nasiliły. Tylko jednego dnia na kopalni Zofiówka przyłapano 3 górników. Cała trójka straci pracę.
– Kontrole są częste – tylko w okresie od stycznia do lipca ubiegłego roku w 6 kopalniach JSW przeprowadzono ich 21 027 (załoga liczy 22,5 tys. osób). Pracownicy fizyczni i dozór traktowani są jednakowo – wśród osób ukaranych, a nawet zwolnionych dyscyplinarnie, byli w ubiegłym roku przedstawiciele dozoru – dodaje pani rzecznik.
Problemu nie dostrzega Wacław Czerkawski, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce – Alkohol w pracy nie jest większym problemem w żadnej spółce węglowej. Sama specyfika pracy górnika wymaga, żeby był trzeźwy. Kontrole są nasilone, alkomaty to norma. Dobrze by było tylko, żeby kontrole były prowadzone bez naruszenia ludzkiej godności – uważa Czerkawski.
– Kontroli pracownicy poddają się dobrowolnie, gdyż ich obowiązkiem jest udowodnienie, że nie są pod wpływem alkoholu. Kopalnie JSW posiadają wzorcowane co pół roku alkomaty i przeprowadzają wyrywkowe kontrole trzeźwości pracowników przychodzących do pracy, przebywających na terenie zakładu pracy i wychodzących z pracy – mówi Katarzyna Jabłońska–Bajer.
W JSW inny jest tryb postępowania i sankcje stosowane są w stosunku do pracowników próbujących wejść na teren zakładu w stanie nietrzeźwym, a więc tych którzy nie podjęli jeszcze pracy, a inne w przypadku osób przyłapanych na piciu lub wychodzących z zakładu w stanie wskazującym na spożywanie alkoholu. Pracownicy wychwyceni przed bramą nie są dopuszczani do pracy, a informacje o tym trafiają do dyrektora kopalni, który w przypadku powtarzania się takich sytuacji wyciąga konsekwencje dyscyplinarne. – Sankcje są zróżnicowane – poczynając od rozmów ostrzegawczych, które uważamy za skuteczne, gdyż wiele osób dobrowolnie decyduje się po nich na podjęcie leczenia w zamkniętych zakładach, poprzez upomnienia, nagany i wpisywanie dniówek nieusprawiedliwionych, co oznacza utratę prawa do barbórki lub 14. pensji, a więc wymierne i duże straty finansowe, aż po zwolnienia dyscyplinarne z art. 52 kodeksu pracy – wyjaśnia Katarzyna Jabłońska–Bajer .
Na bani do domu
Liczba pijanych górników przyłapanych na terenie kopalni nie jest trudna do ustalenia. Większe lub mniejsze przyzwolenie powoduje, że pewnie nigdy nie dowiemy się, ilu rzeczywiście pije. Podobnie jest z pijanymi górnikami – kierowcami. Po kilku głębszych jadą na szychtę lub wracają do domu z pracy, zahaczając o przykopalniany bar. – Nie mam wątpliwości, że istnieje problem pijanych górników za kierownicą – mówi komisarz Mariusz Zieliński, zastępca naczelnika Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Powiatowej Policji w Wodzisławiu. W pierwszym kwartale tego roku na terenie powiatu wodzisławskiego (4 miasta i 5 gmin wiejskich) zatrzymano 137 pijanych kierowców. W tym 32 wpadło na drogach dojazdowych do kopalń – Rydułtowy–Anna w Pszowie i Rydułtowach oraz Marcel w Radlinie. To blisko 1 wszystkich kierowców zatrzymanych w tym czasie.
– Kontrolujemy ulice dojazdowe do kopalń, zdając sobie sprawę, że poruszają się po nich nietrzeźwi kierowcy. Zaglądamy także z alkomatem na tzw. „pijackie skróty”, czyli drogi lokalne, którędy poruszają się m.in. górnicy wracający z pracy lub jadący na kopalnię pod wpływem alkoholu. Organizujemy tzw. trzeźwy poranek. Kontrole ruszają już o godz. 5.00. Często robimy to w okolicach Barbórki, popularnych imienin czy Dnia Kobiet. Trzeba także szczerze przyznać, że nie zawsze mamy takie możliwości. Jeśli w tym czasie jest dużo kolizji czy wypadków, to w pierwszej kolejności musimy je obsłużyć – wyjaśnia Mariusz Zieliński.
Nie widzę związku
Jak sprawa wygląda w Jastrzębiu i Rybniku? Rzecznicy prasowi tych komisariatów nie podają konkretów. Ines Biernacka z Komendy Miejskiej w Jastrzębiu podaje jedynie ogólne statystyki. W Rybniku podobnie. – Nie widzę jakiegoś szczególnego związku, aby przy kopalniach było więcej pijanych. Jeśli prowadzimy akcję trzeźwość, nasze radiowozy stają w różnych miejscach w mieście. Staramy się również reagować na zgłoszenia i propozycje z zewnątrz, gdzie należałoby postawić radiowóz. Owszem przy kopalniach też się zdarza – informuje Aleksandra Nowara, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Rybniku.
Oficjalna wersja rybnickiej komendy nie pokrywa się z informacjami do jakich udało się nam dotrzeć. Jeden z rybnickich policjantów anonimowo przedstawił nam czarny obraz problemu z pijanymi pracownikami kopalni. – Na moje rozeznanie to jest jakieś 20, 30 proc. wszystkich zatrzymanych za jazdę pod wpływem alkoholu. To faktycznie poważny problem. W tygodniu zdarza się, że pijani górnicy to aż 90 proc. zatrzymanych – powiedział nam policjant. Inny funkcjonariusz potwierdza te słowa. – Zatrzymuje się górników po pracy, ale i przed. Ja nie mam wątpliwości, że jak dojechałby do pracy, to go przepuszczą przez bramkę. Część górników po imprezie bierze sobie wolne, większość jednak idzie do pracy – przyznaje policjant.
Walka z pijanymi górnikami jako żywo przypomina walkę ze stadionowymi chuliganami. W obu przypadkach walka jest przegrana. Chuligani od lat demolują stadiony, górnicy od lat piją. Zarówno w jednym jak i drugim przypadku państwo udaje, że coś robi, by było bezpieczniej.
Rafał Jabłoński