Kłady niszczą lasy i uprawy
Ryk silników płoszy zwierzynę i nie daje wytchnienia mieszkańcom domów położonych w pobliżu lasu i pól uprawnych. Maszyny niszczą rośliny i dewastują ścieżki, nie mówiąc już o bezpieczeństwie. Kierowcy kładów stają się coraz większym problemem, wobec którego służby porządkowe wydają się być bezradne.
Wraz ze wzrostem popularności czterokołowych motocykli wzrasta zagrożenie nie tylko dla użytkowników dróg, ale także rolników czy miłośników przyrody. Nie mogą oni przeboleć zachowania szaleńców ścigających się w lasach. – Niszczą naturalne skarpy leśne, korzenie drzew i ścieżki – mówi Aleksander Król, mieszkający na wodzisławskim Grodzisku. Jego dom znajduje się na skraju lasu. Hałas silników nie jest mu obcy. – Najczęściej jeżdżą w weekendy, choć do lasu bez zezwolenia wjeżdżać nie wolno. Upodobali sobie niedzielę. O odpoczynku można więc zapomnieć. Rozmawiałem z nimi i prosiłem o powściągliwość. Nie dociera – dodaje wodzisławianin. Podobne doświadczenia ma dozorca restauracji Leśniczówka położonej kilkaset metrów dalej. – Zobaczcie jak to wygląda – mówi wskazując za ogrodzenie restauracji na „zoraną” leśną ścieżkę z korzeniami drzew na wierzchu.
Straty rolników
Problem szaleńców na kładach dobrze zna Janusz Wita z Połomi, były wicewójt Mszany, a obecnie radny sejmiku województwa śląskiego. Od lat mówi o tym głośno i zachęca służby pilnujące porządku do działania. – Ci ludzie nie liczą się z nikim. Jeżdżą po polach i niszczą uprawy rolników. Najgorzej było w czasie przerwy na budowie autostrady A1. Pola w okolicy budowy były rozjeżdżone – relacjonuje Janusz Wita.
Kierowcy kładów czują się bezkarni. Strażników leśnych jest za mało, by ich schwytać. Policja ma wiele innych zadań do wykonania i uganianie się za kierowcami kładów nie jest priorytetem. Straż miejska z kolei nigdy takich działań nie podejmowała. Do tego dochodzi brak odpowiedniego sprzętu. Żadne z wymienionych służb nie mają szans w pogoni za wyjątkowo silnymi maszynami. Skuteczność akcji zależy więc od sprytu funkcjonariuszy i dobrej organizacji działań. Jest szansa na powodzenie. Leśnicy mają dość i zamierzają podjąć zmasowane kroki w celu wyłapania kierowców czterokołowych motorów. – Kłady w lesie to coraz większy problem i musimy znaleźć sposób, by tego typu zachowania wyeliminować – mówi Bogdan Wolny, podleśniczy z Nadleśnictwa Rybnik, obsługujący lasy w Wodzisławiu i okolicach.
Wspólnie się uda?
Kilka dni temu na zebraniu Koła Łowieckiego Róg działającego m.in. na terenie powiatu wodzisławskiego zdecydowano o podjęciu zmasowanych działań w stosunku do kierowców kładów. Niebawem ma zostać zorganizowane spotkanie przedstawicieli Nadleśnictwa Rybnik, policji i Straży Miejskiej w Wodzisławiu. Wymienione instytucje mają opracować plan działań. W grę wchodzą dodatkowe patrole, a być może organizacja zasadzek.
(raj)
---
Ruch pojazdem silnikowym, zaprzęgowym i motorowerem w lesie dozwolony jest jedynie drogami publicznymi, natomiast drogami leśnymi jest dozwolony tylko wtedy, gdy są one oznakowane drogowskazami dopuszczającymi ruch po tych drogach. Nie dotyczy to inwalidów poruszających się pojazdami przystosowanymi do ich potrzeb.