Skarbnik kontra wójt – ciąg dalszy sporu z milionem w tle
MSZANA – Była skarbnik gminy pisze list otwarty do wójta
Janina Zając, była skarbnik gminy wystosowała list otwarty do wójta gminy Mirosława Szymanka. To jej reakcja na publikacje prasowe na temat nadwyżki budżetowej przygotowywanej przez panią Zając. Okazało się, że jest ona o milion mniejsza.
Pani skarbnik odnosi się do kondycji finansowej gminy, w jakiej ją zostawiła po 37 latach pracy. „Gmina Mszana (…) jest w dobrej kondycji finansowej, z rozpoczętymi inwestycjami, które podniosą jakość życia mieszkańców Mszany, tylko trzeba je chcieć dokończyć” – pisze. „Panie wójcie, nie jest Pan w stanie jedną wypowiedzią, jednym posunięciem zszargać mojego dobrego imienia i przekreślić lata mojej i moich szefów oddanej pracy, gdyż fakty, które podaje pan wraz z przewodniczącym Wrońskim i panią skarbnik Gąsior do publicznej wiadomości są według mojej oceny znacząco różne od stanu faktycznego”.
Z szacunkiem
Odpowiadając, wójt Szymanek mówi, że od początku, kiedy przyszedł do pracy, starał się darzyć panią skarbnik Zając wielkim szacunkiem, a to z racji jej wielkiego doświadczenia. – Tak naprawdę w stu procentach jej zaufałem. Miałem okazję kiedyś z nią współpracować, i wiedziałem, że budżet jest zawsze dobrze przygotowany – mówi. – Na sesji zawsze wypowiadałem się o niej z należytym szacunkiem.
Wójt domyśla się, że według pani skarbnik zszargał jej imię właśnie w artykule „Nowin Wodzisławskich” dotyczącym m.in. nadwyżki budżetowej. – Ale nie wiem, w którym momencie – mówi wójt. – Zaznaczam, że na sesji powiedziałem, że nie widzę w tym najmniejszego problemu. Owszem, budżet jest niedoszacowany, ale musimy sobie z tym poradzić. Nigdy nie wskazywałem, że zostało to zrobione naumyślnie.
Kto musi prosić o spotkanie?
Pani Zając zarzuca wójtowi, że ten zbywał jakiekolwiek jej prośby dotyczące rozmów na temat finansów gminy. – Zaufałem jej, więc byłem spokojny o finanse. O co miałem się więc w budżecie dopytywać – mówi wójt. – Obawiam się natomiast czegoś innego. Pani skarbnik przez mojego poprzednika była chyba traktowana na innych zasadach. Wydaje mi się, że to chyba wójt musiał bardziej zabiegać o spotkania i ona była tego nauczona. Ja potraktowałem ją jak zwykłego pracownika, który spełnia moje oczekiwania i nie czułem potrzeby specjalnego traktowania jej. Jeżeli uważała, że jest jakiś problem, to powinna mi powiedzieć, że chciałaby na ten temat podyskutować, bo nie będzie pan miał miliona złotych. Gdyby sprawę tak przedstawiła, z pewnością znalazłbym dla niej czas.
Pani skarbnik Zając widzi to inaczej. Według niej „nowy” wójt nie chciał z nią rozmawiać, bo po prostu była „człowiekiem ze starej ekipy, zaszufladkowana do ludzi Grzegoszczyka”. – Nigdy nikogo tak nie szufladkowałem – odpiera zarzuty wójt Szymanek. – Wszyscy pracownicy, którzy pogodzili się z nową sytuacją, zostali przeze mnie zaakceptowani. Na pracowników patrzę pod względem kwalifikacji i tak też patrzyłem na panią skarbnik.
Wójt Szymanek zwraca też uwagę, że pani Janina w wieku 55 lat miała możliwość przejścia na emeryturę. – Obecnie ma 63 lata, więc cały czas pracowała z uprawnieniami emerytalnymi. Dziwię się, że przez ten czas nie przygotowała swojego następcy. Każdy świadomy menager powinien namaścić osobę, która będzie go w stanie zastąpić. A ona nie miała nawet swojego zastępcy, tylko osobę pełniącą obowiązki zastępcy skarbnika.
Poszło o milion
W liście kilkakrotnie pada nazwisko obecnej skarbnik gminy – Małgorzaty Gąsior. Janina Zając pisze m.in., że podczas wizyty grzecznościowej w urzędzie, w lutym br. zwróciła jej uwagę na konieczność przyjrzenia się kwestii nadwyżki budżetowej. Przypomnijmy, chodzi o to, że, jak się okazało, nadwyżka budżetowa została zaplanowana na kwotę o milion zł większą, niż jest w rzeczywistości. – Funkcję skarbnika pełnię od 23 lutego 2011 r. W lutym nie miałam informacji, iż nadwyżka została zaplanowana o około 1 mln zł za dużo – tłumaczy Małgorzata Gąsior. – W kwietniu podczas sporządzania sprawozdań kwartalnych okazało się, iż wykonana nadwyżka jest mniejsza od planowanej. Podczas rozmowy była pani skarbnik wspomniała, iż nadwyżka prognozowana może być inna niż wykonana, ale nie miała informacji, iż jest to kwota rzędu 1 mln. Doprowadzona do zgodności planu z faktycznym wykonaniem nadwyżki budżetowej według bilansu budżetu za 2010 r. na sesji, 30 maja tego roku..
Budżet wyborczy?
Skarbnik Janina Zając, jeśli chodzi o feralną nadwyżkę budżetową, odnosi się też m.in. do słów przewodniczącego rady gminy, Tadeusza Wrońskiego, jakie wypowiedział podczas majowej sesji rady. – Powiedziałem, że jako wieloletni radny, zaszokowała mnie jedna rzecz: pani skarbnik, która zawsze skrupulatnie przygotowywała kolejne budżety, podchodziła do tego z dużą ostrożnością i nigdy nie zdarzyło się, żeby nadwyżka budżetowa została zawyżona. Zazwyczaj było odwrotnie. I nagle w roku wyborczym został skonstruowany budżet pod wybory, gdzie trzeba było pokazać, że można wybudować przedszkole za 5 mln zł i parę innych inwestycji. Chciałoby się zapytać: czemu ten budżet został skonstruowany tak nieostrożnie, czego efektem było to, że po pół roku nowa pani skarbnik stwierdziła, że po stronie nadwyżki brakuje miliona zł. Ja nie oskarżam pani Niny o defraudację i nikt tego nie powiedział. Powiedziałem jedynie, że planowanie budżetowe w gminie w tym przypadku było dosyć nieostrożne.
(abs)