Ornitolog z pasji, górnik z powołania
RYDUŁTOWY, RADLIN. Zakochany w przyrodzie, oddany pracy – taki był Henryk Szymiczek, wieloletni dyrektor KWK Rydułtowy, jeden z pierwszych honorowych obywateli Rydułtów.
31 maja, kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Radlinie – Biertułtowach. Tłumy żegnają Henryka Szymiczka. Zmarł 24 maja dożywszy 79 lat. Spoczął na miejscowym cmentarzu. Od lat zmagał się z chorobą Parkinsona. Oznaki nasilały się, po leczeniu cofały, potem znów narastały. Jednak nie Parkinson spowodował śmierć. Ta nastąpiła po rozległym zatorze w czwartek 24 maja.Marcel, Czechy i JastrzębieHenryk Szymiczek urodził się 29 grudnia 1932 roku w Rydułtowach. Krótko tu mieszkał. Ojciec Jan został przeniesiony do Kopalni Emma (dziś Marcel), więc przeprowadził się z rodziną do Radlina. Tam Henryk chodził do szkoły powszechnej. Zaraz po wojnie rozpoczął naukę w państwowym gimnazjum i liceum ogólnokształcącym w Rybniku gdzie zdał maturę. Do 1956 roku studiował na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Pierwszą kopalnią, w której pracował, jeszcze podczas studiów była kopalnia Marcel. Po studiach nakazem pracy został skierowany na kopalnię Rydułtowy. Spędził tam 3 lata, zaczynając jako nadgórnik, potem awansował na sztygara zmianowego, wreszcie na sztygara oddziałowego. Od października 1959 roku do końca 1961 roku pracował jako sztygar objazdowy w nieistniejącej już KWK Rymer w Niedobczycach. W tym okresie zaliczył półroczny epizod w czeskiej kopalni Dul Antonin Zapotocky okręg ostrawsko-karwiński. Poznawał specyfikę kopalni silnie gazowej. Z początkiem 1962 roku został przeniesiony do Kopalni Jas-Mos w Jastrzębiu na stanowisko nadsztygara. Z czasem awansował na kierownika robót. Od 1966 do października 1975 roku pracował jako naczelny inżynier w Kopalni Jastrzębie, która została oddzielona od Moszczenicy. Do 1971 roku mieszkał w miejscowościach, w których akurat pracował. W 1971 roku ukończył trwającą 10 lat budowę domu w Biertułtowach. Ożenił się w 1959 roku. Owocami małżeństwa są córka i dwaj synowie.Ostatni etap kariery to 15 lat kierowania Kopalnią Rydułtowy. Henryk Szymiczek był jej dyrektorem od 1975 roku do przejścia na emeryturę w 1990 roku. 11 maja 1995 roku władze Rydułtów nadały mu honorowe obywatelstwo tego miasta.
Telefon na oknie
Henryk Szymiczek bardzo dużo czasu poświęcał kopalni. – Praktycznie w ogóle nie było go w domu. Bywały święta, wigilia, kiedy dostawał telefon i musiał jechać do pracy. Kiedy miał dyżur w domu, musiał być cały czas pod telefonem. Wówczas nie było komórek, jak dziś. Dlatego nie ruszał się z domu. Pracował w ogrodzie, telefon stawiał na okno, żeby go słyszał. Linia telefoniczna była specjalnie ciągnięta z kopalni do domu w Radlinie. Telefon zadzwonił, musiał się stawić w kopalni – mówi jego syn Jan Szymiczek. Zaangażowanie w pracę wynagradzał rodzinie wyjazdami w góry, na spływy kajakowe. Uwielbiał Tatry. – Pojeździliśmy sporo po Polsce – wspomina Jan Szymiczek.
Zakochany w ptakach
Henryk Szymiczek od małego lubił przyrodę, kontakt z naturą. Wydawało się nawet, że zostanie leśnikiem. Przeważyły tradycje rodzinne – zawodowo związał się z górnictwem. Ale pasja została. Z lornetką uwielbiał obserwować ptaki na stawach Wielikąta oraz Łężczoku. – Pamiętam, jak się chwalił gdy przekroczył naliczoną liczbę dwustu gatunków ptaków zaobserwowanych podczas swoich wędrówek – wspomina syn Jan. W weekendy brał swojego jamnika i chodził do lasu. Potrafił wyciągnąć małżonkę z domu, żeby razem z nim posłuchała słowika. Kupował wszystko, co dotyczyło ptaków. Książki, albumy, broszury, polskie i obcojęzyczne, taśmy z głosami ptaków, których słuchał zamiast radia. – Nie mogliśmy mu zrobić prezentu związanego z ptakami. Wszystko miał – mówi Jan Szymiczek. Zamiłowanie do ornitologii miało też poważniejszy wymiar. Był założycielem i wieloletnim członkiem Górnośląskiego Koła Ornitologicznego. Wielokrotnie wybierał się z ornitologami na bagna biebrzańskie. Obserwował i obrączkował ptaki. Uczestniczył w zjazdach ornitologicznych. W 1993 roku na zjeździe we Wrocławiu został odznaczony złotym ślepowronem jako jeden z ornitologów z Górnego Śląska (ślepowron to rodzaj czapli, w Polsce pod ścisłą ochroną). Zawsze interesował się lekkoatletyką. We wczesnych latach swojego życia był członkiem klubu lekkoatletycznego Naprzód Rydułtowy, biegał na 3000 metrów z przeszkodami, zdobył wicemistrzostwo Śląska. Pasjonował się narciarstwem, w sezonie zimowym we wcześniejszych latach jeździł w Tatry na Kasprowy, a później jego ulubionym stokiem był Soszów w Wiśle.Przy KWK Jastrzębie założył koło PTTK. Był prezesem klubu piłkarskiego Górnik Jastrzębie oraz później GKS Naprzód 23 Rydułtowy. Dzieci nie podzieliły ornitologicznej pasji. Może Jan częściowo. Lata na szybowcach w rybnickim aeroklubie. Towarzyszy ptakom w locie.
Tomasz Raudner