Czesi nas trują. Nie wiadomo, jak bardzo
– Mamy poważne obawy, że napływa do nas sporo zanieczyszczeń zza południowej granicy – powiedział Andrzej Szczygieł, naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska WIOŚ w Katowicach na ostatniej sesji powiatowej w Wodzisławiu.
o znaczy sporo – tego nie sposób wyliczyć. Naczelnik odniósł się do pytania radnego Dawida Topola o ilość tzw. prezentów nawiewanych z Czech. Pytanie pojawiło się podczas dyskusji o jakości powietrza. Wiązało się ze stacją monitoringu powietrza mieszczącą się w Godowie, mierzącą siłę i kierunek wiatru. – Stacja w Godowie powstała właśnie po to, aby dać odpowiedź jak na siebie oddziałujemy – mówi Andrzej Szczygieł. Tłumaczy, że do badania wzajemnego zanieczyszczania się została powołana Polsko-Czeska Grupa ds. Jakości Powietrza. Dotychczasowe spotkania grupy doprowadziły do jednego wniosku – strona czeska uważa, że to Polska, szczególnie zakłady przemysłowe na Śląsku, zatruwają im powietrze. Sobie Czesi nie mają nic do zarzucenia. Tymczasem pomiary z Godowa wskazują na coś zgoła odmiennego. Wiatry wieją głównie z południa i południowego zachodu, czyli ze strony czeskiej. – Nie przekonuje ich analiza róży wiatrów – mówi naczelnik. Przyznaje, że przy bezwietrznej pogodzie zanieczyszczenia z Polski przedostają się na teren Republiki Czeskiej. Jednak, jak wynika z danych Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej oraz jego czeskiego odpowiednika, w roku jest zaledwie około 10 dni bez wiatru.
(tora)