Chodzi o to, by nie przekręcić śruby
WODZISŁAW Krystian Kalisz, który w grudniu objął stanowisko dyrektora Służb Komunalnych Miasta w Wodzisławiu, zapowiada zmiany.
– Dałem sobie krótki czas na spojrzenie na to, jak działa firma. Podjąłem już szereg konkretnych działań, by usprawnić jej działanie – podkreśla dyrektor i przedstawia, co już udało mu się zrobić, a co jeszcze przed nim.
Mniej kapusty
Kalisz obiecuje, że w Wodzisławiu będzie bardziej kolorowo. Na miejskich klombach, skwerach czy rondach mają pojawić się nowe nasadzenia. Dyrektor nie zdradza, jaka roślinność będzie w przewadze. Mówi za to, że wolałby uniknąć kolejnej porcji ozdobnej, niejadalnej kapusty. – Wszędzie widziałem tylko te kapusty. A chciałbym uniknąć monokultury nasadzeniowej. Na pewno będzie więcej roślinności, nie tylko samych krzewów – zapowiada. Planuje też zadbać o nowe wodzisławskie ronda, by cieszyły oko przechodniów i kierowców. W parze z tymi zamierzeniami jest kolejne. – Likwidujemy ogrodnictwo – zapowiada dyrektor. Oznacza to, że wszystkie kwiaty i krzewy potrzebne do nasadzeń będzie trzeba kupić, a nie jak do tej pory – samodzielnie wyhodować w szklarni. – Jestem ekonomistą – argumentuje powody tej decyzji.
Nowe szatnie i jadalnia
Na lepsze zmienią się warunki socjalne pracowników SKM. – Nie są za dobre, więc po świętach rozpocznie się całkowity remont szatni. Pracownicy muszą mieć odpowiednie miejsce do tego, by się umyć. Myślę też o jadłodajni – mówi Kalisz. Dodaje, że na terenie jednostki wszystko ma mieć swoje miejsce, być posegregowane, poukładane i pomalowane. – Nie może być tak, że ktoś z zewnątrz spojrzy i pomyśli „służby komunalne mają dbać o porządek w mieście, a nie potrafią utrzymać go u siebie” – zaznacza dyrektor.
Drogowe błędy przeszłości
Nowy szef SKM zdaje sobie sprawę, że w kwestii dróg jest wiele do zrobienia. Niebawem czeka go objazd miasta, żeby sprawdzić, ile dziur, wyłomów i zniekształceń powstało w drogach po zimie. To, co widział już do tej pory, skłania go do stwierdzenia, że pracy będzie dużo. Winą za taki, a nie inny stan nawierzchni obarcza jednak nie tylko niekorzystne warunki pogodowe, ale głównie słabą podbudowę dróg. – Mszczą się błędy przeszłości, kiedy oszczędzało się na podbudowie – podkreśla dyrektor. Na utrzymanie dróg SKM mają 1,41 mln zł.
Szkolenia
Kalisz postawił na reorganizację wewnątrz SKM. Zadbał o wizytówki, uporządkował adresy mailowe. Zaproponował pracownikom szkolenia, ale na innych niż do tej pory warunkach. – Początkowo byli niechętni, ale gdy poinformowałem, że poprawa wynagrodzenia będzie wiązała się z podnoszeniem kwalifikacji, zgłosiło się więcej chętnych, niż było miejsc. Zdziwiło mnie, że wcześniej szkolenia były częściowo odpłatne przez pracowników. Natychmiast to zlikwidowałem – podkreśla. Szkolenia dotyczą głównie obsługi sprzętu specjalistycznego. Dyrektor zadecydował też o zamontowaniu kamery na terenie sortowni. Dzięki temu posunięciu poprawiła się wydajność pracy. W samej kwestii wydatkowania pieniędzy, z których może korzystać jednostka, Kalisz ma jasne stanowisko. – Chodzi o to, by wydawać racjonalnie i celowo. Ale przede wszystkim żeby coś wydać, to trzeba najpierw zarobić – uważa.
Dokręcić, ale nie przekręcić
Dyrektor nie chce komentować pogłosek o dawnych konfliktach wewnątrz służb. – Z różnych stron docierało do mnie, że współpraca w firmie jest trudna. Ale nie mnie oceniać zaszłości. Na wstępie postanowiłem sobie, że ze wszystkimi trzeba rozmawiać i że reguły gry muszą być jasne – zaznacza. Na pytanie, czy „dokręca śrubę pracownikom?”, odpowiada: – Trzeba dokręcać śrubę, ale chodzi o to, by jej nie przekręcić – wyjaśnia.
Zwolnienia?
SKM z niepokojem czekają czekają na lipiec tego roku, kiedy w życie wejdą zapisy tzw. nowej ustawy śmieciowej. Wtedy za wywóz i gospodarowanie odpadami odpowiadać będzie firma wyłoniona w przetargu. – Jako jednostka samorządowa nie możemy do niego stanąć – przypomina dyrektor. Pytanie, co stanie się z działem gospodarki odpadami, w którym zatrudnionych jest 30 osób? – Widzę lęk w oczach tych ludzi. Mam nadzieję, że problem uda się rozwiązać w taki sposób, że przedsiębiorca, który wygra w przetargu, zechce zakupić naszą sortownię, a pracownicy przeszliby do jego firmy. Zrobię wszystko, aby ci ludzie mieli zatrudnienie – zapowiada Krystian Kalisz.
(mas)