Na wstępie
Tomasz Raudner - Redaktor naczelny Nowin Wodzisławskich
9 maja szedłem na wodzisławski rynek zobaczyć jak obchodzone są urodziny Unii Europejskiej. Nie ukrywam, zwabiła mnie wiadomość w notce prasowej organizatora – Wydziału Europejskiego Funduszu Społecznego Urzędu Marszałkowskiego w Katowicach, że Wodzisław był jednym z czterech miast w województwie, obok Bielska-Białej, Częstochowy i Katowic wytypowanym do przeprowadzenia imprezy. Jakby nie było – wyróżnienie. Idąc na miejsce podsłyszałem jak jedna ze sklepikarek na Kubsza stojąca w drzwiach zastanawiała się, co się na rynku dzieje, bo dochodziły ją dźwięki orkiestry dętej. – Dzień zwycięstwa – doszła do wniosku sklepikarka. Dzień zwycięstwa? Przecież to w Rosji świętują. Widać unijne urodziny nie zakotwiczyły się jeszcze szeroko w świadomości. A może nic o wodzisławskiej imprezie nie wiedziała. Na rynku przekonałem się, że nie ona jedna. Owszem grała Orkiestra Dęta Kopalni Marcel, ktoś na szczudłach machał flagami, dziewczyny chodziły po rynku szukać chętnych na babeczki (pomijam, że w notce prasowej była mowa o torcie na 500 osób). Ogólnie jednak miałem wrażenie, że nie wiadomo po co i dla kogo ta impreza. Informacji, konferansjera brak, dyrygent orkiestry Franciszek Magiera, nawiasem mówiąc świetny showman, rozgląda się po pustym rynku – dla kogo gram?
Czy to wina mieszkańców, że mało kto się pofatygował na rynek? Nie, naprędce sklecona prowizorka jaką było urodzinowe popołudnie, o której w dodatku organizator zapomniał powiadomić odbiorców, nie mogła się udać. Nawet owa notka prasowa dotarła do „Nowin Wodzisławskich” za późno, żeby imprezę zapowiedzieć. A może o to chodziło. Pieniądze, unijne, jak domniemam do wydania były. To wydano. Że impreza sobie a muzom była – kogo to martwi.