Koleje Śląskie tną kursy i podnoszą ceny
Przerwa w połączeniach Wodzisławia z Rybnikiem potrwa 6 godzin
WODZISŁAW 1 czerwca wejdzie w życie nowy rozkład jazdy Kolei Śląskich. Niestety dla pasażerów z Wodzisławia i okolic nie jest to dobra wiadomość. Z 11 połączeń Wodzisław – Rybnik przez Radlin zostają cztery. Z Wodzisławia pociągi odchodzić będą o godz. 7.01, 9.01, 15.02 i 18.07 (dla stacji Wodzisław Radlin należy doliczyć 3 minuty, dla Radlina Obszarów 10 min. Z 15 połączeń w Rydułtowach linii S75 Rybnik – Racibórz zostaje 13. Przewoźnik znacznie ściął też liczbę połączeń z Rybnika do Katowic. Dotąd do stolicy województwa można było pojechać co godzinę. Od czerwca w rozkładzie będą nawet czterogodzinne dziury, np. rano ostatni skład wyjedzie o godz. 7.19, a następny dopiero o godz. 11.20. Taka sama przerwa jest w kursach od 17.21 do 21.21. W dni wolne dziury czasowe są jeszcze większe.
Bez ładu i składu
Nasz region jest jednym z najmocniej dotkniętych cięciami. W całym województwie Koleje Śląskie wytną około 39 proc. połączeń. Tak drastyczne cięcia mają być ratunkiem dla tonącej w długach spółki. Plan wychodzenia z kryzysu poprzez zmniejszenie oferty ostro krytykuje Stowarzyszenie Rozwoju Kolei Górnego Śląska. – Można odnieść nieodparte wrażenie, że gdzieś na szarym końcu całej układanki jest pasażer. Godziny kursowania dopasowane są przede wszystkim do obiegów, zupełnie bez troski, czy w pociągu pojedzie 150 czy 15 podróżnych. Dlatego można postawić tezę, że proponowane rewolucyjne zmiany rozkładowe nie tylko nie ograniczą deficytu w przewozach, ale wręcz spowodują, że wyrwa finansowa w budżecie będzie jeszcze większa. Z jednej strony nastąpi znaczący odpływ pasażerów od kolei, z drugiej – koszty spadną jedynie nieznacznie (pojawiają się długie i nieefektywne postoje na stacjach zwrotnych, a raty leasingowe za tabor trzeba będzie płacić w stałej wysokości). Prowadzi to wprost do sytuacji, którą tak piętnowano w Przewozach Regionalnych. Okazuje się bowiem, że minęło ledwie parę miesięcy i trzeba – jak zawsze – więcej dopłacić przy ograniczeniu oferty – mówi Łukasz Wała z SRKGŚ.
Cięcia albo upadłość
– Niestety, wprowadzane zmiany są niezbędne. Bez nich naszą spółkę trzeba byłoby postawić w stan upadłości i w okolicach września na tory nie wyjechałby ani jeden pociąg – mówi Maciej Zaremba, rzecznik Kolei Śląskich.
Spółka oszczędza również na sobie. Spaść mają pensje. – Założyliśmy, że chcemy zmniejszyć koszty funkcjonowania spółki o 25 proc. Dotychczasowe działania pozwoliły osiągnąć znaczną część tego wskaźnika, jednak niezbędne są kolejne trudne kroki. Aby pokazać naszą determinację i fakt, że cięcia muszą dotknąć wszystkich, złożyliśmy u pana marszałka prośbę o obniżenie wynagrodzeń zarządu także o 25 proc. Wymiar finansowy tego gestu w skali spółki jest oczywiście minimalny, ale jego intencją było sformułowanie jasnego komunikatu do pracowników i związkowców, że jesteśmy zdeterminowani i zmiany muszą dotknąć wszystkich – kończy Michał Borowski.
Jak dotąd KŚ udało się obniżyć koszty o 35 mln zł w wyniku skutecznego wypowiedzenia umów, które w opinii nowego zarządu były dla śląskiego przewoźnika niekorzystne.
(tora)
Program naprawczy spółki przewiduje też podwyżkę cen biletów. Na najpopularniejszych odległościach, czyli w przedziale 0 – 55 km bilety podrożeją średnio o 1,20 zł. Biorąc pod uwagę wszystkie połączenia bilety średnio podrożeją o 10 proc. – Dotychczas nasze bilety były tańsze od stawek rynkowych przeciętnie od 15 proc. do 25 proc. Teraz nasze ceny będą porównywalne do kwot, które płacą pasażerowie w innych województwach – mówi Michał Borowski, prezes Kolei Śląskich.