Przyszłość zremisowała ze Startem. Mają dylemat – awansować czy nie?
Wynikiem 1:1 zakończyło się dzisiejsze spotkanie Przyszłości Rogów ze Startem Namysłów. Z obozu gospodarzy płyną sprzeczne informacje dotyczące ewentualnego awansu Przyszłości do II ligi.
Do 87. minuty wszystko wskazywało na to, że broniący się przed spadkiem Start Namysłów sprawi w Rogowie ogromną niespodziankę. Oto bowiem od 65. minuty piłkarze Przyszłości przegrywali 0:1 po bramce Patryka Pabiniaka i po przebiegu meczu trzeba przyznać, że było to prowadzenie uzasadnione. Bo klarownych okazji znacznie więcej stworzyli przyjezdni. Pabiniak już wcześniej mógł wpisać się na listę strzelców, ale jego próby albo minimalnie mijały bramkę jak w 13. minucie, albo zatrzymywały się na słupku jak to było w 28. minucie meczu. Sporo szczęścia Przyszłość miała też w końcówce pierwszej połowy, kiedy to Kucharski w sobie tylko wiadomy sposób zatrzymał uderzenie z najbliższej odległości Bonara i poprawkę Samborskiego. Start wyprowadzał dynamiczne kontry, ale również grał uważnie w defensywie, przez co Przyszłość, która miała przewagę w posiadaniu piłki nijak nie potrafiła stworzyć sobie bramkowej okazji. Dopiero w 43. minucie soczyste uderzenie Roberta Żbikowskiego sprawiło spore problemy bramkarzowi przyjezdnych. Po przerwie wydawało się, że Przyszłość opanowała wreszcie sytuację. Raz, że nie pozwalała już tak łatwo przedostawać się piłkarzom Startu pod własne pole karne, a dwa sama coraz groźniej atakowała – głównie za sprawą Żbikowskiego. Kapitan Przyszłości próbował zmusić do kapitulacji bramkarza gości, głównie uderzeniami z dystansu. Zupełnie niewidoczny był za to drugi z napastników Przyszłości Marcin Pontus, który pokusił się raptem o jedną próbę, w dodatku niecelną. W feralnej 65. minucie jeden z piłkarzy Przyszłości źle wyprowadził piłkę z własnej połowy – jego podanie przeciął Bonar, który od razu uruchomił, wychodzącego na czystą pozycję Pabiniaka. Wychodzący z bramki Kucharski stanął w połowie pola karnego, ułatwiając jeszcze sprawę napastnikowi gości i prowadzenie Startu stało się faktem. Na domiar złego w 77. minucie kapitan Przyszłości Robert Żbikowski, który był w tym meczu najaktywniejszym piłkarzem gospodarzy obejrzał w pół minuty dwie żółte kartki. Najpierw sędzia boczny uznał, że Żbikowski użył niecenzuralnych słów i poinformował o tym głównego, który pokazał kapitanowi Przyszłości żółty kartonik. Ten nie chciał się z decyzją pogodzić i niemal od razu obejrzał drugie „żółtko”. Co ciekawe osłabienie podziałało na gospodarzy mobilizująco. W końcówce meczu ruszyli niemal do frontalnych ataków. Ich ambicja została wynagrodzona w 87. minucie. Po wyrzucie z autu piłka trafiła wprowadzonego na boisko w 69. minucie Jacka Bażana, a ten głową posłał piłkę tuż przy słupku bramki Startu. Do ostatnich sekund przedłużonego aż o 5 minut meczu, grająca w osłabieniu Przyszłość naciskała rywala, ale ostatecznie spotkanie zakończyło się sprawiedliwym podziałem punktów.
Artur Marcisz