Task Force 6 - małe wodzisławskie wojsko
Od siedzenia pod blokiem z butelką piwa wolą bieganie po lesie i kształcenie się w wojskowym rzemiośle.
Co kilka dni grupa umundurowanych, wyposażonych w sporych rozmiarów karabiny mężczyzn odwiedza lasy w Zawadzie. Przypadkowy obserwator może zastanawiać się, co w takim miejscu robi wojskowy oddział. Miejscowi wiedzą jednak, że owi wojskowi to członkowie airsoftgunowej grupy „Task Force 6”, a ich karabiny to w rzeczywistości realistycznie wyglądające repliki broni palnej.
Wojskowe przedszkole
Grupa powstała rok temu. Skupia ponad 20 młodych ludzi – w tym jedną kobietę, pasjonujących się wojskiem, głównie z Wodzisławia i okolicznych miejscowości. – Jedni traktują naszą grupę jako przygotowanie do służby wojskowej. Dla innych, którzy do służby z różnych względów się nie wybierają, jest to namiastka wojska – opowiada Tomasz Bańczyk „Padre”, dowódca zespołu i zawodowy żołnierz. Jak przyznaje, w grupie kładzie się spory nacisk na maksymalne odwzorowanie realiów wojskowych. Oczywiście na tyle, na ile to możliwe. Dlatego myliłby się ten, który uważa grupę za zbieraninę wyrośniętych chłopców, latających z zabawkami po lesie. – Staramy się ćwiczyć elementy taktyki, w tym zielonej, obejmującej działania w lesie i w terenach otwartych, czarnej, która oznacza walkę w terenie zurbanizowanym, oraz czerwonej, polegającej na działaniach ratowniczych CSAR. Oczywiście są to podstawy, bo ćwicząc po dwie godziny trzy razy w tygodniu nie nauczymy się tyle, co zawodowi żołnierze ćwiczący codziennie czasem przez kilkanaście godzin. Ale jest to już dobre przetarcie dla osób, które chcą spróbować sił w naborze do armii. Mają już pewne pojęcie o taktyce, przez co mają w trakcie takiego naboru nieco ułatwione zadanie. Tym bardziej, że teraz armia nie bierze każdego chętnego, a tylko najlepszych – podkreśla Bańczyk. I rzeczywiście, obserwując ich trening można odnieść wrażenie, że są to poligonowe ćwiczenia regularnej jednostki. „Padre” uczy swoich podopiecznych tego, czego sam nauczył się jako zawodowy żołnierz. – „Kojot”, obiegaj partnera z drugiej strony, bo dostaniesz kulkę – poucza w trakcie jednego z ćwiczeń. Jedynie atmosfera staje się co jakiś czas luźniejsza. – Bo oprócz ćwiczeń oczywiście jest to dla nas również świetna zabawa – mówi dowódca. Jednym od prawdziwego wojska się nie różnią – również w tej grupie panują mocne relacje, wykraczające daleko poza ćwiczenia w lesie. – Jesteśmy trochę jak rodzina. Dlatego staramy się pomagać sobie również w życiu prywatnym – mówi Maciek Gruszka, ksywa „Kruszyna”. Młodzi w większości chłopcy podkreślają też patriotyczne wartości jakie stara się kultywować ich grupa.
Drogo(cenna) pasja
Członkowie grupy „Task Force 6” są wyposażeni w różnorodny sprzęt. Noszą na sobie repliki mundurów, niektórzy mają kamizelki taktyczne, hełmy, gogle chroniące oczy. I oczywiście wyglądające bardzo realistycznie repliki broni – niemieckich karabinów HK 416, wszędobylskich AK 47 i AK 74 (czyli popularne kałasznikowy) oraz polskich Beryli. Grupa ma na wyposażeniu również rkm Minimi oraz karabin snajperski L 96. To bardzo kosztowne „zabawki”. – Średniej jakości sprzęt kosztuje około 600 zł. Kupowanie tańszego nie za bardzo ma sens. Mundur to wydatek rzędu 300 zł, kamizelka taktyczna 500 zł, hełm 100 zł, buty 200–300 zł, gogle 70 zł, rękawice 100 zł – wylicza „Padre”. Sporo, ale członkowie grupy to prawdziwi pasjonaci, a każdy pasjonat dla swojej pasji jest w stanie wiele poświęcić. Z drugiej strony „Padre” zaznacza, że na początku nie trzeba być umundurowanym i wyposażonym od stóp do głowy. Zazwyczaj zaczyna się od pojedynczego sprzętu, który w miarę czasu jest uzupełniany. Marzeniem grupy jest doposażenie się na wzór żołnierzy z Jednostki Wojskowej Komandosów z Lublińca. To niezwykle trudne, a przede wszystkim kosztowne, ze względu na ceny sprzętu, potrzebnego by wiernie odwzorować jednostkę komandosów. – Chcemy zostać grupą rekonstrukcyjną JWK, ale na razie ze względu na braki sprzętowe jeszcze trochę nam do tego brakuje. Grupa rekonstrukcyjna musi posiadać dokładne repliki uzbrojenia i umundurowania posiadanego przez rekonstruowaną jednostkę. A JWK to elita polskiego wojska – opowiada „Padre”.
Ramię w ramię z Hiszpanami i Japończykami
Task Force 6 jest grupą o międzynarodowym zasięgu. Ma swoich członków w Hiszpanii i Japonii, z którymi nawiązała kontakt poprzez internet. Na przełomie sierpnia i września do Wodzisławia przyjeżdża Japończyk Masao Fukuda, członek japońskiego Task Force 6. – On jest zafascynowany polskim wojskiem, przede wszystkim historią polskiego oręża. Wspólnie z nami weźmie udział w pikniku militarnym, który organizujemy w Wodzisławiu – mówi Tomasz Bańczyk. Dla Task Force 6 współpraca z Japończykami ma duże znaczenie. Wszak to ten kraj jest kolebką ASG.
Artur Marcisz
ASG – strzelanie plastikową amunicją
Air Soft Gun to replika broni palnej, strzelające najczęściej plastikowymi kulkami kalibru 6 mm o wadze od 0,11 do 0,50 grama, wprawianymi w ruch za pomocą sprężonego powietrza. Wykorzystywane są podczas rozgrywek airsoftowych, ćwiczeń taktycznych, jak i treningów grup paramilitarnych. Stosowane w Task Force 6 repliki niewiele mają wspólnego z kupowanymi na odpustach zabawkami, również miotającymi plastikowe kulki. W przeciwieństwie do nich są one zbudowane z metalu i tworzyw sztucznych. Posiadają ruchome elementy, które przy strzelaniu wiernie odwzorowują ruch zamka broni palnej. Odpowiednio podrasowane nadają kulce prędkość wylotową rzędu 100 do nawet 200 m/s, osiągając skuteczny zasięg do 50-60 metrów. Dlatego w trakcie ćwiczeń tak ważne jest posiadanie gogli chroniących oczy. Jak przekonują amatorzy ASG, trafienie kulką może i trochę jest bolesne, ale tylko na początku. Później się go raczej nie czuje. Przykrywają go wrażenia z dobrej zabawy.