Odjeżdżające meble i ból kręgosłupa – czyli życie w krzywym domu
MARKLOWICE - Ten przechył domu w sumie nie jest taki zły, bo podczas uroczystości rodzinnych goście wypiją mniej wódki – śmieje się 50-letni Tadeusz Olma z Marklowic. - Do kieliszka niby leje się do pełna, a po pół jest nalane. Podobnie z zupą, zamiast pełnego mamy tylko pół talerza. Jaka to oszczędność – żartuje.
Dom państwa Olmów jest kolejnym prostowanym budynkiem w gminie Marklowice. Obecnie na jej terenie takiego zabiegu wymaga ok. 100 domów. Stopień ich nachylenia jest różny – od kilkunastu do nawet 30 promili.
Wszędzie szyny
W domu Olmów wszędzie grube, stalowe szyny. Są w piwnicy, wokół budynku, na schodach i przed drzwiami wejściowymi. Robotnicy uwijają się, by jak najszybciej przygotować pochylony budynek do stawiania do pionu.
Dla marklowiczan szkody górnicze to już niemalże codzienność. – Kiedy przed 10 laty zaczęliśmy budować dom, z okien nie było widać Jankowic, szybu górniczego. Po latach teren tak „siadł”, że możemy dziś podziwiać całą panoramę Jankowic - mówi 45-letnia Aleksandra Olma. - Odwiedzający nas znajomi dziwią się: „Co tu przyjeżdżamy, to wygląda jakbyście co chwila zmieniali miejsce zamieszkania”.
Tapeta na skos
Domownicy nie odczuwają już nachylenia domu. Ale każdy kto ich odwiedza od progu dziwi się: „Boże, jak ty tu umiesz chodzić, jak tu mieszkasz? Przecież tu jest taki przechył.
- O tym jak dom jest krzywy, tak naprawdę przekonaliśmy się kiedy przyjechały do nas wnuczki i zaczęły się bawić piłką – mówi pani Aleksandra. - Piłka położona na podłodze przeturlała się z kuchni do pokoju po drugiej stronie budynku. Kiedyś gospodyni zapominając o przechyle położyła jajka na stole kuchennym. Chwila i wylądowały na podłodze. – W ubiegłym roku tapetowaliśmy mieszkanie i mąż wziął miarę, tak żeby wszystko było do pionu. Jak zaczęliśmy kleić tapetę, to finalnie wyszła na skos.
Gospodyni co rusz musi też poprawiać ułożenie dywanu, który samoistnie się przemieszcza. Codziennie rano poprawia ustawienie foteli, bo wyposażone w kółka „odjeżdżają” na kilkadziesiąt centymetrów. Olmowie zmienili też ustawienie łóżka tak, by głowa była wyżej niż nogi, w przeciwnym razie codziennie musieliby wstawać z nieznośnym bólem głowy.
Wydawać by się mogło, że „krzywy” dom to tylko drobne uciążliwości techniczne. Tymczasem pani Aleksandra od dłuższego czasu skarży się na ból kręgosłupa. - Cały dzień „łapiąc” pion krzywo chodzimy po domu, krzywo śpimy. Rehabilitantka stwierdziła, że właśnie to może być przyczyną moich dolegliwości – mówi.
Każdy dom da się wyprostować
Dom państwa Olmów jest pochylony o około 30 cm. To nie dużo, bo są budynki, których nachylenie sięga powyżej metra. Wykonująca prace jastrzębska firma Jagor, prostowaniem budynków po szkodach górniczych zajmuje się od blisko 20 lat. – Nie ma budynku, którego nie dałoby się wyprostować – mówi jej właściciel, inżynier Jerzy Lerch. – Ale czasem po prostu nie opłaca się tego robić. Najtańsze do prostowania są budynki podpiwniczone.
Firma pana Jerzego wyprostowała już ok. 500 domów jednorodzinnych i 50 bloków.
Darmowy masaż
Prace w domu Olmów firma rozpoczęła od wynoszenia z pomieszczeń piwnicy paneli, odcinania grzejników c.o., instalacji wodnej. Potem robotnicy wykuwali w murach dziury pod montaż podnośników hydraulicznych. – Pierwszego dnia trudno było przyzwyczaić się do tych drgań – mówi pani Aleksandra. – Położyłem się na piętrze, na podłodze i przez tydzień miałem darmowy masaż - śmieje się jej mąż.
W czasie przygotowywania domu do prostowania i podczas samej czynności podnoszenia budynku mogą być w nim obecni domownicy. – Ale dla bezpieczeństwa i ze względów psychologicznych opuszczają na tę chwilę dom – mówi inżynier Lerch. – Ludzie bardzo to przeżywają, denerwują się. Boją się, że ich dom się rozleci. Dlatego często, zwłaszcza ludzi starszych, trzeba do tego długo przekonywać. Zdarzało się, że w czasie podnoszenia domu gospodarze tak się denerwowali, że szli się pomodlić do kościoła.
Do siedmiu razy sztuka?
Jak mówią państwo Olmowie, prostowanie domu nie jest tak uciążliwe, jak można byłoby sądzić. Jak budynek zostanie wyprostowany to…? – pytamy. – Będziemy czekać na nowy przechył – śmieje się gospodyni. – Słyszeliśmy, że dom może być prostowany nawet siedem razy. Jak teren będzie tak dalej „siadał”, to niewykluczone, że czeka nas kolejna taka robota. A tak serio, to po wyprostowaniu domu wreszcie można będzie wyjąć spod mebli zabezpieczenia chroniące je przed upadkiem, no i nie będę musiała co chwila poprawiać przekrzywiających się na ścianach obrazów.
Tekst i zdjęcia: Anna Burda-Szostek