Nowe centrum polepszy notowania miasta
- Wizja szybkiego zagospodarowania terenów pokopalnianych oddala się - mówi burmistrz Pszowa, Marek Hawel.
Nowiny Wodzisławskie: Sąsiedni Radlin promuje się jako „Miasto z Sercem”, Wodzisław jako „Południowa brama Polski”. Obydwa miasta chętnie uczestniczą w targach inwestycyjnych, są aktywne na facebooku. A jak to jest ze strategią promocyjną Pszowa? Bo mam wrażenie, że jesteście dalecy od tego rodzaju działań, niemniej stawiacie na konkrety.
Marek Hawel, burmistrz Pszowa: Na pewno są to działania budujące wizerunek i służą tworzeniu nastroju, ale czy przekładają się na gospodarcze możliwości? Mam duże wątpliwości, że na przykład dzięki facebookowi ruszy sprzedaż terenów pokopalnianych lub innych. Myślę, że wszyscy, nawet najmniejsi inwestorzy, którzy się u nas pojawiają, są przez urząd poważnie traktowani. Problem leży jednak gdzie indziej. W Pszowie nie brakuje terenów inwestycyjnych, ale nie są to tereny miejskie. A my nie mamy glejtu, pełnomocnictwa, by w imieniu ich właścicieli szukać zainteresowanych nabywców. Trudno być swatką między stronami, które tego rodzaju wsparcia niekoniecznie oczekują. Nasze hasło brzmi „Pszów - miasto dobrych perspektyw”. Mamy foldery i inne materiały, ale sama reklama nie wystarczy. Najpierw trzeba mieć produkt, o którym można decydować.
W takim razie za moment porozmawiamy o terenach inwestycyjnych po kopalni „Anna”, prawie 120 hektarach w centrum Pszowa. Ale wcześniej musi paść pytanie o sytuację miasta po zamknięciu zakładu?
Nie jest najlepsza. Okres likwidacji kopalni jeszcze trochę potrwa, ale my już odczuwamy negatywne skutki, bo pieniędzy w budżecie jest mniej. Wpływy z podatków są dużo niższe. To nasz główny problem. W tej sytuacji mamy trudności z wyasygnowaniem większych kwot na przykład na wspomnianą promocję.
Jaka przyszłość czeka zatem pokopalniane tereny inwestycyjne?
Rozmowy z Kompanią Węglową na ten temat nie są łatwe. A spoglądając na kondycję finansową Kompanii nic nie wskazuje na to, by miało się to zmienić. Jako miasto nie dostajemy jakieś specjalnej oferty ich kupna. Gdybyśmy chcieli je przejąć, przynajmniej jakąś część, to za grube miliony. Czasami otrzymujemy na zasadach ogólnych informację, że podobnie jak wszyscy, możemy coś kupić. Ale ceny są wysokie. Za dość zrujnowany budynek tzw. dyrektorowca musielibyśmy zapłacić około miliona zł. To dużo, jak za obiekt w takim stanie. Nie stać nas na tego rodzaju wydatki, a później na szukanie sposobu wykorzystania. Jeśli polityka Kompanii pójdzie w tym kierunku, to znaczy, by wysoko wyceniać nieruchomości i próbować je sprzedać, to wizja szybkiego zagospodarowania terenów pokopalnianych oddala się. Z jednej strony brak konkretnej polityki sprzedaży zniechęca potencjalnych kontrahentów, a z drugiej należy pamiętać, że Kompania nie utrzymuje już tych budynków, odłącza media, a to pierwszy krok do ruiny.
W takim razie jaka wizja współpracy, z punktu widzenia miasta, byłaby najbardziej korzystna?
Otwarta polityka współpracy z miastem, bo jak na razie to my wychodzimy z inicjatywą, to my staramy się o potrzebne informacje, konkrety.
A co z ulicą ks. Pawła Skwary, przy której działała kopalnia? Zrobiło się tam szaro i smutno, niektórzy przedsiębiorcy zrezygnowali z działalności. Miasto ma jakiekolwiek narzędzia, by to zmienić?
Tą ulicą przemieszczało się codziennie wiele osób, gdy kopalnia zatrudniała 7 tys. pracowników. Ta liczba miała wypływ na handel. Po zmianach nie utrzymamy sztucznie tego ruchu. On przeniósł się w kierunku rynku i lodowiska. Także przed przedsiębiorcami staje pytanie, czy w tych nowych warunkach utrzymają swoje biznesy, czy może trzeba zmienić branżę lub umiejscowienie jej prowadzenia. Będąc realistami nie liczymy, że w pobliżu ul. Skwary powstanie na tyle duży zakład pracy, który zabezpieczy byt wszystkich sklepów dookoła.
Za dwa lata Pszów będzie obchodził 20-lecie samorządności. Jak wyobraża pan sobie miasta za kolejne 20 lat?
Na pewno chciałbym widzieć Pszów odrodzony gospodarczo. Liczę, że powstanie Droga Główna Południowa, która skomunikuje nas z autostradą. Pszów jest korzystnie położony, bo między Jastrzębiem, Rybnikiem i Raciborzem, ale brakuje drogi, która stałaby się atutem. Liczę na to, że powoli uda się zagospodarować tereny pokopalniane oraz tereny agencji rolnej. O inne sprawy jestem spokojny. Jak już wspomniałem, naszym głównym problemem jest powolne znikanie głównego pracodawcy i próby zastąpienia go. Trzeba się nastawić na stopniowe zmiany w tym zakresie.
Nie raz spotkałam się z opinią, że Pszów stał się dla wielu osób tylko sypialnią. Dobrze to czy źle?
Jeśli sypialnią, to mam nadzieję że w miarę ekskluzywną i spokojną. Jako władze samorządowe nie mamy wpływu na pewne rzeczy. Nie jesteśmy w stanie gonić na przykład Rybnika. Nie wszyscy chcą lokować swoje biznesy w 14 tys. mieście, takim jak Pszów, które jest jednym z najmniejszych w regionie. Nie możemy obrażać się na tendencję, że sporo ludzi pracuje w dużych miastach, a decyduje się zamieszkać gdzie indziej. Oferujemy w Pszowie miejsca, gdzie można się budować. To boczna Traugutta, planujemy też cały pas w pobliżu ul. Sportowej czy działki w Krzyżkowicach. Mamy nadzieje, że poprzez tego rodzaju zaproszenie do zamieszkania w Pszowie, zwiększy się nam liczba mieszkańców.
Które miejsca w Pszowie lubi pan najbardziej?
Jednym z nich jest pszowski symbol, czyli lodowisko. Lubię spędzać tam czas z dziećmi. Poza tym trochę zapomniany rynek, który, mam nadzieję, po przebudowie znów będzie tętnił życiem.
Pszów kojarzy się także ciężką muzyką. Tego rodzaju koncerty organizowane są nawet przy okazji Dni miasta. Myślał pan kiedyś o takim szaleństwie, by to zmienić?
Nie. To dobra tendencja. Jak niewielkie miasto zawsze szukaliśmy luk w rynku i oryginalności. Taką luką jest ciężkie granie, którego początkowo wielu się obawiało. Pokutowała opinia, że to kłopotliwy rodzaj muzyki. Jak się okazało, zupełnie niepotrzebnie. Przełamaliśmy stereotypy. To się przyjęło.
Zmieńmy temat. 27 kwietnia 2014 nastąpi kanonizacja Jana Pawła II, honorowego obywatela Pszowa.
Oczywiście chcemy zaznaczyć to wydarzenie w życiu miasta i już dziś przygotowujemy się do tego. Na pewno będzie uroczystą sesję rady miasta, specjalna msza święta oraz działania kulturalne. Na przełomie roku będziemy zapraszać także działające w mieście organizacje i stowarzyszenia do włączenia się organizację obchodów tego wielkiego wydarzenia.
A co z inwestycjami na kolejne lata?
Kolejne lata to nowe środki unijne. Jeśli uda nam się pozyskać pieniądze na kanalizację, chcemy w nią zainwestować, bo to strategiczna kwestia. O kanalizację pytają chociażby przedsiębiorcy, którzy rozpoczynają działalność. Poza tym mamy plan stworzenia sportowo-rekreacyjnego kompleksu na byłych hałdach. Kolejną nitką rozwoju jest centrum pielgrzymkowe. Chcemy je rozwijać we współpracy z parafią. Na ukończeniu jest rynek. Myślę, że stanie się on wizytówką miasta. Samo centrum będzie więc niezwykle przyjazne dla pielgrzymów oraz pozostałych osób odwiedzających Pszów i polepszy notowania miasta. Będzie to jeden z większych w regionie, bo ponad hektarowy, tak uporządkowany teren w centrum miasta z parkingiem, placem zabaw i przyjazną przestrzenią rynku.
Będzie pan kandydował w kolejnych wyborach samorządowych?
Jeszcze nie podjąłem decyzji. Nie jest ona prosta. Nie będzie łatwo być burmistrzem w kolejnej, trudnej kadencji. Trzeba będzie coraz częściej mówić „nie”, na czymś oszczędzać. Na pewno nie będzie to „bułka z masłem”.
Dziękuję za rozmowę
Rozmawiała Magdalena Sołtys