Kamery pod okiem radnych
Radni pytają o skuteczność kamer miejskiego monitoringu - po incydencie z wybuchającym bałwanem
RADLIN Ostatnie sesja rady miasta była poświęcona bezpieczeństwu. W kontekście tego tematu pojawił się wątek efektywności miejskiego monitoringu - oczywiście w nawiązaniu do skandalicznego wydarzenia z 8 lutego. Przypomnijmy, że tego dnia gigantyczny bałwan na Placu Radlińskich Olimpijczyków padł ofiarą niewybrednego żartu. Nieznani sprawcy podłożyli pod nim ładunek wybuchowy. Prawdopodobnie petardę. Wszystko w biały dzień, około godz. 15.00, pod okiem kamer monitoringu. Moment wybuchu został nagrany, jednak trudno rozpoznać kogokolwiek ze sprawców.
Wygasić stary system
Radni pytali więc obecnego na sesji komendanta straży miejskiej w Radlinie, Andrzeja Porębskiego, o ocenę stanu monitoringu, który składa się z 17 kamer. - Część z nich jest coraz bardziej wyeksploatowana. Pierwsze mają 12-13 lat. Stąd inicjatywa budowy nowego systemu monitoringu, który wchłonie stary. Każda kamera, która ulegnie awarii, zostanie poddana ekspertyzie i jeśli szacowany koszt jej naprawy będzie znaczny, to pomyślimy o wpięciu nowej. Z biegiem czasu planujemy całkowicie wygasić stary system na rzecz nowego - stwierdził komendant.
Rozbudowa dwuletnia
Miasto zaplanowało rozbudowę i unowocześnienie systemu monitoringu na lata 2014-2015. Pierwszy etap rozbudowy obejmie w swym zasięgiem 8 nowych kamer obrotowych i 5 stacjonarnych. W ramach tego zadania dwie najbardziej wyeksploatowane z istniejących zostaną zamienione na nowoczesne. Pozostałe to zupełnie nowe miejsca. Dodatkowo projekt zakłada stworzenie nowego centrum monitoringu. W tym roku pochłonie to 218 400 zł. Całość ma zamknąć się w kwocie 327 413,70 zł. Pierwsze kamery mają się pojawić na przełomie II i III kwartału 2014 r. Projekt rozbudowy zakończy się z początkiem 2015r.
Co weekend więcej
- Przypadek bałwana pokazuje po pierwsze, jaki jest stan miejskiego monitoringu, który ma już swoje lata. Nadszedł więc czas, by go zmodernizować. Po drugie uświadamia, że nic nie jest w stanie zastąpić człowieka w centrum dowodzenia i jego reakcji na bieżące wydarzenia - zaznacza wiceburmistrz Zbigniew Podleśny, który wysadzenie bałwana określa szczeniackim aktem wandalizmu. - Większe zniszczenia, a więc i koszty, mamy po każdym weekendzie, kiedy dochodzi do dewastacji wiat przystankowych, wyrywania znaków i niszczenia koszy. Co tydzień wydajemy od kilkuset do kilku tysięcy złotych na ich naprawę - ubolewa wiceburmistrz.
(mas)