Koniaczek na zdrowie
Zofia Wieczorek dołączyła do grona stulatków
CZYŻOWICE - Panie, jak się mam czuć? Chodzić nie umiem, na oczy ledwo widzę - Zofia Wieczorek odpowiada ze swadą na pytanie o stan zdrowia. Mówi z trudem, ale też uśmiechem, 9 maja obchodziła setną rocznicę urodzin. Chodzić tak naprawdę potrafi, ale z pomocą drugiej osoby. Jednak ogólnie zdrowiem cieszy się bardzo dobrym. - Tabletek nie bierze żadnych. Chyba, że bardzo doskwiera jej noga - mówi Teresa Klimczak, jej jedyne dziecko. Stulatka wcina wszystko, na co ma ochotę. - Nie wymyślam - śmieje się. A obowiązkowo codziennie wypija kieliszek koniaku, i to zaraz po śniadaniu. Czasem dwa, trzy, jak ma ochotę.
Zofia Wieczorek jest rodowitą czyżowianką. W rodzinnych stronach mieszkała do II wojny światowej. Wówczas pierwszy raz wyszła za mąż. - Ale na wojnę byłam już sama - wspomina. Z mężem rozeszła się po około 10 latach. Dokładnie nie pamięta. Po wojnie wyjechała do Wrocławia. Za pracą. - Tu nie było gdzie pracować - mówi córka. Tam jubilatka podjęła pracę w hucie szkła. We Wrocławiu poznała drugiego męża Jerzego, tatę pani Teresy. Pobrali się, zamieszkali razem. Prócz pracy w zakładach prowadzili gospodarstwo rolne na ziemi przyznanej im przez państwo, a opuszczonej przez Niemców. Z czasem przenieśli się do Czyżowic. Zajęli się wyłącznie gospodarką. Wynajęli sporo gruntów, mieli krowy mleczne, sporo baranów. Gospodarkę prowadzić było coraz trudniej. Skończył się m.in. zbyt na barany. Pani wraz z mężem stopniowo likwidowali gospodarstwo. Choć trudno w to uwierzyć, ale pani Zofia mając 80 lat poszła do pracy w pralni chemicznej w Wodzisławiu. Z wielkich maszyn pralniczych przenosiła ubrania na pierwsze piętro, tam prasowała, wieszała na wieszaki, obsługiwała klientów. Dlaczego w ogółe w tym wieku zaczęła pracować zawodowo? Żeby uzyskać prawo do najniższej chociażby emerytury. Według przepisów zyskiwało się to uprawnienie po przepracowaniu minimum pięciu lat. - Jak się miało swoje gospodarstwo, to nie płaciło się składek. Kiedyś to tak nie działało, jak teraz. Po drugie człowiek nie wiedział, co trzeba zrobić, żeby mieć te uprawnienia - mówi Teresa Klimczak. Ostatecznie pani Zofia emerytury nie wypracowała. Zmarł jej drugi mąż i odtąd żyje z renty po nim. Jubilatka długo była samodzielna. Do 95. roku życia mieszkała sama w swoim domu. Potem jednak coraz bardziej słabły jej nogi i córka wzięła ją do siebie. Pani Zofia doczekała się dwóch wnuczek, jednego wnuka, także po jednym prawnuczku i prawnuczce. Wszyscy w ostatnich dniach życzyli jej jeszcze długich lat życia. Dołączamy się do tych życzeń.
(tora)