Kompania na skraju bankructwa
Kompania Węglowa zamknęła 2013 rok ze stratą wynoszącą 699 milionów złotych netto
Prezes Mirosław Taras w ponurym tonie poprowadził konferencję prasową, podczas której przekazał hiobowe wieści dotyczące sytuacji w kierowanej przez siebie spółce.
Szefostwo Kompanii renegocjuje kontrakty z dostawcami sprzętu i usług. Właśnie udało się obniżyć cenę dostawy kombajnów. To jednak za mało aby uratować spółkę. Prezes zarządu zdradza, że rozważana jest prywatyzacja pracownicza jednej z kopalń. Będą też dobrowolne odejścia ze spółki.
Kompanii Węglowej grozi upadłość
REGION Wyniki finansowe największej spółki górniczej w Europie pikują w dół w zastraszającym tempie. Tylko przez pierwsze trzy miesiące tego roku Kompania Węglowa odnotowała stratę w wysokości 78 mln zł. To strata ponad cztery razy większa niż w tym samym okresie ubiegłego roku, kiedy „pod kreską” znalazło się 17 mln zł. Spadek jest tym dramatyczniejszy, że jeszcze pierwszy kwartał 2012 r. spółka zamykała ze sporym zyskiem, bo aż 165 mln zł. - Jeśli w takim tempie będziemy generować straty, to rzeczywista strata za cztery miesiące zamknie się na poziomie 250 mln zł - mówi Mirosław Taras, prezes zarządu Kompanii Węglowej S.A. - Staramy się temu przeciwdziałać zmieniając strukturę sprzedaży. Przede wszystkim skupiliśmy się na sprzedaży węgla na kraj, gdzie jest znacznie wyższa cena węgla niż za granicą. Ograniczamy sprzedaż węgla na eksport. Próbujemy dostosować produkcję do sprzedaży. Niestety niekorzystnym zjawiskiem jest istotny spadek ceny węgla. Sytuacja jest dynamiczna, ale niestety dynamicznie niekorzystna dla Kompanii Węglowej - tłumaczył prezes Taras.
Prąd z węgla nieatrakcyjny
Jak przekonywał zarząd, problemem i największym konkurentem nie jest katowicki holding, ale import węgla rosyjskiego. - Import węgla z Rosji to ogromna konkurencja dla nas i należy coś z tym zrobić. Jako spółka bierzemy udział w pracach w zespole ds. górnictwa. Tam się zastanawiamy jak wspomóc strukturalnie górnictwo. Inna przyczyna to zmiana miksu energetycznego. Dziś energia z węgla jest na szarym końcu, przed nią jest energia z wiatraków, z odnawialnych źródeł energii. Mimo to zamierzamy utrzymać bieżącą produkcję, bo polski rynek nadal chłonie pewną ilość węgla - tłumaczył.
Najlepsi i najgorsi
Na konferencji zaprezentowano ciekawe porównanie wyników za pierwszy kwartał 2014 roku. W najlepszej kopalni spółki koszt produkcji węgla wynosi 205,35 zł za tonę a w najgorszej 378,87 zł/t. Porównano w ten sam sposób wydajność dołową, która w najlepszym zakładzie wynosi 232,6 tony na pracownika a w najgorszym 120,7 t/prac. Najlepsza kopalnia w pierwszym kwartale tego roku zanotowała 18,8 mln zł zysku netto a najgorsza stratę w wysokości 19 mln zł netto. W zestawieniu przygotowanym przez zarząd na próżno szukać nazw kopalni. - Nie podajemy nazw kopalni, aby nie wywoływać burzy i nie drażnić związkowców - przyznaje prezes Taras. Jak dodaje, zagrożona jest niemal każda kopalnia. - Jeśli sytuacja się nie zmieni to niebawem nie będzie żadnej kopalni, która generowałaby zysk. To dramat nie tylko Kompanii, ale i całego górnictwa - mówił prezes.
Prywatyzacja kopalni?
Mirosław Taras nie ukrywał, że wśród kopalń należących do Kompanii Węglowej jest dziewięć zakładów, które nie będą miały problemów z restrukturyzacją i pięć takich, gdzie będzie to bardzo trudne. Nieoficjalnie mówi się o kopalniach Brzeszcze, Halemba, Bobrek-Centrum, Sośnica-Makoszowy i kopalni Pokój. Aby nie zamykać tych zakładów, zarząd spółki planuje wprowadzić w nich model jednoruchowy i jednościanowy. - Wiadomo, że nie będziemy się pozbywać rentownych zakładów. Poza finalizowaną obecnie sprzedażą kopalni Knurów-Szczygłowice nie planujemy obecnie sprzedaży innej kopalni. Równocześnie przyznaję, że rozważana jest możliwość sprywatyzowania pracowniczego jednego z zakładu – mówi Mirosław Taras.
Będą odejścia
Spółka balansując na granicy płynności finansowej stara się uniknąć zwolnień. - Niekoniecznie trzeba coś zabrać pracownikom. W naszym przypadku liczba pracowników będzie się zmniejszała w sposób naturalny i dzięki programowi dobrowolnych odejść dla pracowników dołowych i pracowników administracji. Przewidujemy że w latach 2015-2020 z Kompanii odejdzie od 15 do 18 tysięcy osób. W ten sposób w naturalny sposób firma będzie dysponowała coraz większymi pieniędzmi. Kto zapłaci za dobrowolne odejścia? Mamy nadzieję, że rząd, a rząd, że my - mówi szef Kompanii.
Przetrwać zły czas
Jak przyznaje prezes, zwały w Kompanii się przesypują, a ilość węgla na nich zalegającego przekroczyła już pięć milionów ton. Cały jednak ten węgiel jest zastawiony ze względu na program obligacyjny. - Trzeba odbudować kapitał spółki. Ten temat omawiamy obecnie z naszymi partnerami biznesowymi i z rządem. Kolejna sprawa to oddłużenie spółki i zapewnienie sobie finansowania przynajmniej do końca roku oraz finansowania długoterminowego - najbliższe trzy lata, gdy będzie trwała restrukturyzacja spółki. To pozwoli nam również na przetrwanie tego fatalnego okresu niskich cen i okresu lobbowania aby zmieniono strukturę zamówień prądu. Jeśli zamówienia z elektrowni opalanych węglem będą nadal na takim poziomie jak teraz, to niestety nie uda się przepalić węgla ze zwałów - tłumaczy prezes zarządu.
Adrian Czarnota
15 000 – 18 000 to przewidywana liczba pracowników, którzy dobrowolnie odejdą z Kompanii Węglowej w latach 2015 - 2020