Gdzie znak nie pomoże, tam próg musi
Progi - są w domu, w budynkach użyteczności publicznej i wielu innych miejscach, zazwyczaj tam nam zbytnio nie przeszkadzają. Ale te, o których chcę napisać są „niechcianymi”, budzą wiele kontrowersji szczególnie wśród kierowców, oczywiście nie wszystkich.
Tymi urządzeniami na drogach są tzw. progi stosowane w celu spowolnienia ruchu pojazdów. Miejsca te są odpowiednio oznakowane, ostrzegają nas o nierównościach wykonanych celowo. Ma to zmusić kierowców do znacznego zmniejszenia prędkości podczas jazdy, szczególnie po uliczkach osiedli, lub przy zbliżaniu się do przejść dla pieszych, w pobliżu szkół i innych podobnych miejsc o zabudowie skupionej. Gdzie tylko pojawia się temat umieszczenia takich urządzeń na jezdni pojawiają się przeciwnicy - zarówno mieszkańcy tych ulic jak i kierowcy, którzy takich urządzeń nie chcą. Jacy to są kierowcy? Oczywiście ci, którzy lubią szybką jazdę nazywani pospolicie „piratami”. Im spowolnienie jazdy nie pasuje, bo tam trzeba zwolnić. Zatracają świadomość, że przecież tu chodzi o bezpieczeństwo. Dla mieszkańców tych miejsc, w trosce o bezpieczeństwo posadowienie tych urządzeń to jedyny ratunek. Stawianie znaków drogowych to marnotrawienie społecznych pieniędzy, bo nikt się do nich nie stosuje. Natomiast objęcie tych ulic osiedlowych, miejskich, dzielnicowych kontrolą przez policję to marzenie, gdyż przy obecnym stanie osobowym policja ledwo może obsłużyć główne drogi o znaczeniu krajowym, wojewódzkim. Pozostaje nam więc jedyny sposób, ratunek przed piratami drogowymi, dla których bezpieczeństwo ruchu drogowego nie ma żadnego znaczenia. Nie rozumiem więc tych, którzy wzbraniają się przed ich posadowieniem. Będąc w Niemczech, przejeżdżając przez duże miasta, zauważyłem takie progi na głównych ulicach szczególnie przy dojeżdżaniu do dużych skupisk ludności (dworce, markety, itp.) Tam one nikomu nie przeszkadzają i nam też, bo tamci kierowcy wiedzą, że służą one bezpieczeństwu ruchu drogowego. Nie bez znaczenia jednak to, jakie te progi są, o jakim profilu tak aby kierowców nie zniechęcać do ich przejeżdżania, a wtedy staną się dla nas progami, „chcianymi”.
Władysław Szymura
były wieloletni wykładowca-instruktor szkolenia kierowców