Dron krąży nad gimnazjum
Gimnazjum nr 2 jest pierwszą szkołą tego typu w mieście i powiecie, która zdecydowała się kupić latającego robota - drona i drukarkę trójwymiarową. - Jakoś trzeba walczyć o uczniów - mówią w gimnazjum.
WODZISŁAW ŚLĄSKI 20 listopada zapisze się w historii Gimnazjum nr 2. W powietrze wzbił się wówczas szkolny dron. To najnowszy obok drukarki trójwymiarowej nabytek gimnazjum. Wykorzystywany będzie na lekcjach techniki, informatyki czy geografii. W G 2 nie ukrywają, że nowinki techniczne mają zachęcać szóstoklasistów do wyboru tej szkoły. - Kiedy zaczynaliśmy 15 lat temu, czymś na topie były języki obce. Mieliśmy dwujęzyczność, poszerzone zajęcia z języka angielskiego, francuskiego. Wtedy ta oferta rzeczywiście robiła wrażenie. Dziś wszyscy już mają poszerzony angielski, czy inny, więc to już nie jest coś, co 15 lat temu przyciągało - mówi Gabriela Niemiec, dyrektor Gimnazjum nr 2 w Wodzisławiu Śl. W pokazie możliwości drona czy drukarki trójwymiarowej uczestniczyło ponad 100 uczniów z różnych szkół.
Uczniowie zbudowali drukarkę
Pomysł na zakup latającego drona czy drukarki 3D pojawił się w wakacje. - Zorientowaliśmy się, że jest w Wodzisławiu człowiek, który zbudował sam drukarkę trójwymiarową. Zaprosiliśmy go i zapytałyśmy czy też moglibyśmy mieć taką drukarkę. Rzeczywiście pomógł nam. Sprowadził części. Dzieci pod kierunkiem nauczyciela matematyki Artura Rasinskiego poskładały drukarkę - mówi dyrektor.
Brzmi to wręcz nieprawdopodobnie, że urządzenie poskładali nastolatkowie. - Budowę rozpoczęliśmy od ułożenia aluminiowej ramy rusztowania. Potem po kolei dokładaliśmy wszystkie części. Dużo było lutowania, pracy z elektroniką. Instrukcję znaleźliśmy w internecie, część montażu wykonaliśmy intuicyjnie. Budowa zajęła około 20 godzin - opowiadają gimnazjaliści Robert Żuk, Kamil Banaś, Jakub Potoniec, Jakub Warcholak.
Domy z żyłki
Wyjaśniają, że przedmiot do drukowania projektuje się w odpowiednim programie komputerowym. Następnie projekt wysyła się do drukarki, na tej samej zasadzie, jak w przypadku drukowania na papierze. W drukarce trójwymiarowej materiałem jest tworzywo sztuczne wyglądające jak gruba żyłka. Drukarka pobiera żyłkę, topi ją i stopniowo buduje żądany element. Drukowanie pojedynczego przedmiotu liczy się w godzinach. Oczywiście żyłki dostępne są w różnych kolorach, mają różne stopnie twardości. Uczniowie przekonują, że wydrukować można wszystko: obudowy telefonów, protezy kończyn, następną drukarkę. Czytaliśmy, że w Chinach drukowano nawet domy. Na dowód tego, że drukarka 3D w Gimnazjum nr 2 działa jest pendrive z obudową w kształcie szkolnej tarczy, który dostaliśmy w prezencie.
Szkolenie na zabawkach
Z drukarki będą korzystać w gimnazjum od grudnia. Dron trafi do użytku w momencie, kiedy wpierw nauczyciele, potem uczniowie opanują obsługę. Żeby nie ryzykować zniszczenia wartego 3,5 tys. zł drona piątka nauczycieli postanowiła kupić we własnym zakresie drony zabawkowe, znacznie tańsze. - Zasada sterowania nimi jest taka sama, a jak się zniszczy, nie będzie tragedii. Zabawkowy dron kosztuje 150 zł - mówi dyrektor.
Zaczęło się od robotów Lego
Pierwszą nowinką techniczną, w którą zainwestowała szkoła był zestaw klocków Lego Mindstorms, przeznaczony do budowy robotów. Szkoła kupiła go z unijnego projektu. Klocki wzbudziły zainteresowanie nie tylko chłopców, ale też dziewczyn. Stąd dyrekcja gimnazjum zdecydowała przeznaczyć z rady rodziców 10 tys. zł na zakup kolejnych zestawów Lego Mindstorms. Jeden z robotów trafił na wystawę klocków Lego w Galerii Europa Centralna w Gliwicach. Roboty wykorzystywane są na kółku informatycznym. Uczniowie biorą też udział w konkursach robotycznych np. w Opolu Chorzowie. Zwykle są jedynymi gimnazjalistami i konkurują ze studentami. Jak się okazuje z sukcesami. W Chorzowie zajęli drugie miejsce.
Pieniądze na drona szkoła zdobyła z projektu unijnego. Kosztującą około 3 tys. zł drukarkę szkoła kupiła z własnych pieniędzy. - Kiedy już opanujemy obsługę drona, zakupimy do niego zestaw fotograficzny i kamerę. To kolejne 1500 zł. Trudno powiedzieć, czy to są drogie zakupy. Teraz nic taniego się nie kupi, a inwestować trzeba, jeśli myśli się o przyciągnięciu uczniów - mówi dyrektor Niemiec.
Tomasz Raudner