Topi nas alkohol i brawura
W kraju głośno o zatonięciu dwóch braci. Tymczasem my sprawdzamy, jaki pod względem bezpieczeństwa nad wodą był miniony rok w naszym województwie
REGION W ubiegłym roku w województwie śląskim nie utopiło ani jedno dziecko. Najmłodsi coraz lepiej pływają i mają więcej wyobraźni niż dorośli. Woda odebrała za to życie 25 dorosłym. Przyczyna od lat ta sama – przecenianie własnych możliwości i alkohol.
Lista od Gorzyc i Raciborza
To o pięć osób mniej niż rok wcześniej i o osiem osób mniej niż w roku 2012. Śląskie Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe podsumowało właśnie ubiegły rok. W tym także przypadki utonięć. Na dwóch kartkach lista ludzkich tragedii – w sumie dwadzieścia pięć osób, które nie wróciły na brzeg. Lista rozpoczyna się od Gorzyc i Raciborza. To 24 maja. Sobota. Tego dnia w naszym województwie utopiły się aż trzy młode osoby. Lista ciągnie się aż do 2 listopada. Część to wypadki losowe. 34-latek wypadł z roweru wodnego w Żywcu, 61-latek zasnął na brzegu rzeki w Kłobucku i stoczył się do wody a 60-latek utopił się w Warcie po wywrotce kajaka. – Tego typu zdarzenia można policzyć na palcach jednej ręki. Niestety najczęściej powód leży zupełnie gdzie indziej – mówi nam Wiktor Zajączkowski, prezes śląskiego WOPR.
Dzieci coraz rozsądniejs
Nadal wielu z nas przecenia swoje umiejętności pływackie, chce się popisać przed znajomymi lub pływa po wypiciu alkoholu. – Z roku na rok rosła nam liczba dorosłych osób, które topiły się pod wpływem alkoholu. Ta liczba osiągnęła w pewnym momencie ponad 60 procent wszystkich utonięć. Równocześnie obserwujemy systematyczne zmniejszanie się liczby tonących dzieci, co uważamy za wielki sukces. To nie tylko zasługa WOPR ale i choćby kuratorium oświaty, dzięki któremu dzieci mają zajęcia na basenach i pogadanki na temat bezpieczeństwa. To również większa kultura przebywania nad wodą. Były lata, że w naszym województwie co trzecie utonięcie dotyczyło dziecka. W ubiegłym roku w naszym województwie nie odnotowaliśmy żadnego takiego przypadku. W skali całego kraju zaledwie kilka. I to w zbiornikach przydomowych jak baseniki, na co nie mamy żadnego wpływu – wylicza.
Z beczką na jezioro
WOPR pozytywnie ocenia ubiegły rok. – Zawsze wstrzymujemy się z podsumowaniem do ostatniego grudnia. Przykład? W okolicy Wszystkich Świętych trzech panów na pograniczu Mikołowa i Katowic postanowiło sobie popływać. Jeden z tej krótkiej kąpieli nie wrócił. Już w grudniu z niepokojem patrzymy na tworzącą się na zbiornikach wodnych pokrywę lodową. Potencjalne ofiary to dzieci i wędkarze – wylicza. Jak dodaje, ostatnio nie słyszeliśmy o przypadkach utonięć dzieci i wędkarzy pod lodem, bo i lodu było niewiele. – Ludzie byli na tyle rozsądni, że jak widzieli pękający pod ciężarem stopy lód to nie wchodzili dalej. Ale byliśmy świadkami również jak na zbiorniku Pławniowice pod Gliwicami, panowie wzięli sobie beczkę na środek zbiornika i zrobili sobie w niej ognisko. Gdy ratownicy do nich dotarli, to rozgrzanej beczce brakowało 10 cm, żeby wjechać pod lód. Nie zdawali sobie sprawy, że beczka mogła spowodować pękanie lodu i oni sami znaleźliby się pod wodą – mówi prezes Zajączkowski.
Dziecko na lodzie
Obecna pogoda już spowodowała, że większość zbiorników pokryła się warstwą lodu. Szef WOPR przestrzega przed panującą na naszych zbiornikach beztroską w pozostawianiu nieoznaczonych przerębli. O co chodzi? – Powtarza nam się problem z płetwonurkami a zwłaszcza z wędkarzami. Panowie wykuwają spore przeręble, które potem po sobie pozostawiają bez jakiegokolwiek oznaczenia. Po nocy taki przerębel pokrywa się cieniutką warstwą lodu. Kiedy na to popada jeszcze śnieg otwór w lodzie przestaje być widoczny i stanowi śmiertelną pułapkę. Od lat apelujemy, aby oznaczyć takie miejsca bryłami lodu lub gałęziami. Niestety rzadko kiedy tak się dzieje – mówi. WOPR-owiec podaje ciekawy przykład Skandynawii gdzie dzieci w wieku szkolnym mają zajęcia z jazdy na łyżwach i hokeja na zamarzniętych zbiornikach. – Tam prawo to dopuszcza i prawie nie ma tonących dzieci. Dlaczego? Dzieci wychodząc na lekcje wychowania fizycznego wkładają do szczelnego worka foliowego zmienną odzież i zmienne obuwie. Worek zawiązuje się i wsadza go do plecaka. Plecak zakłada na plecy. Jeśli załamie się pod nim lód, taki plecak unosi dziecko na powierzchni. Mając na szyi bardzo prosty sprzęt w postaci tzw. szydełek lodowych może wydobyć się na lód. W Polsce, gdyby nauczyciel z dziećmi wyszedł na lód, prawdopodobnie trafiłby do więzienia – wylicza.
Uważajcie w Olzie
Śląski WOPR analizuje wszystkie wypadki utonięć od lat siedemdziesiątych. Stworzono nawet specjalne zestawienie utonięć z rozbiciem na zbiorniki w województwie śląskim. Dla każdego z nich obliczono prawdopodobieństwo utonięć. Wysoko w nim znajduje się powiat wodzisławski a wśród nich Olza i okolice Gorzyc. W ubiegłym roku najwięcej osób utopiło się w maju. Zazwyczaj najbardziej tragiczny jest lipiec. – Te nasze statystyki się niestety potwierdzają. Aby ustrzec się tragedii najlepiej zachować pokorę wobec wody i korzystać z wyobraźni. Wypadki nad wodą się zdarzają, jednak sporo z nich można przewidzieć – apeluje szef śląskiego WOPR.
Adrian Czarnota