Auto plus sanki
– pomyśl, zanim zabierzesz dziecko na kulig
Kilkanaście dni temu w czasie wieczornego spaceru na ulicy Osadniczej w mojej dzielnicy zauważyłem poruszający się samochód osobowy, który ciągnął za sobą coś, co przypominało sanki. Kiedy samochód przejechał obok mnie zauważyłem, że nie były to sanki (bo przecież nie było jeszcze śniegu) a było to coś, co przypominało rower trójkołowy do jazdy w pozycji leżącej. W tej „samorodnej” rowerowej konstrukcji w pozycji leżącej znajdowało się dziecko. Trudno było określić wiek, gdyż było ciemno. Trudno było również dostrzec w jaki sposób ten „wehikuł” był podłączony do tego samochodu. Wiem tylko, że była to zabawa, którą ojciec w prezencie sprawił swojemu dziecku, nie mogąc doczekać się pierwszego śniegu. Po prostu był to suchy trening przed tym, co czekało to dziecko w zimie na ośnieżonej drodze. Pomyślałem sobie, że wyobraźnia niektórych kierowców nie zna granic. Pisałem już kiedyś na ten temat na łamach tego tygodnika. Chciałbym zatem raz jeszcze przypomnieć że kodeks drogowy (art. 60 pkt. 4) zabrania „ciągnięcia za pojazdem osoby na nartach, sankach wrotkach lub innym podobnym urządzeniu”. Taki sposób jazdy dla siedzących na sankach stwarza duże niebezpieczeństwo. Jest tak w przypadku hamowania przez kierowcę ciągnącego sanki, omijania lub zjeżdżania z toru jazdy, co zdarza się często. Siedzące na sankach osoby nie są w stanie zapanować nad ruchem. Uderzają najczęściej w tył pojazdu. Przekraczając oś jezdni, mogą pojawić się na przeciwnym pasie ruchu, gdzie poruszają się pojazdy jadące z naprzeciwka. Zderzenie jest bardzo prawdopodobne. Przecież, jak obserwujemy, uczestnikami takiego kuligu są przeważnie dzieci, którym brak odpowiedniej wiedzy na temat zachowania się w takich warunkach. Trzeba nie mieć wyobraźni, aby decydować się na prowadzenie takiego kuligu. Pamiętajmy, że w przypadku spowodowania zagrożenia lub wypadku, kierowca bierze pełną odpowiedzialność karną. Niezadługo na chodniku pojawi się śnieg, apeluję więc do kierowców, aby unikali parkowania na chodnikach, gdyż takie parkowanie najczęściej powoduje wychodzenie pieszego na jezdnię, co stwarza w tych warunkach duże niebezpieczeństwo dla kierowcy i pieszego. Zwracajmy w tym okresie większą uwagę na znaki pionowe dotyczące przejść dla pieszych, gdy pasy na jezdni przykryte śniegiem mogą być niewidoczne. W tym trudnym okresie pamiętajmy o drodze hamowania, o bezpiecznym odstępie od poprzedzającego przejazdu, o zgarnięciu z dachu śniegu, który roztopiony może nagle zsunąć się na przednią szybę, no a co najważniejsze, dostosowaniu prędkości do często zmieniających się w tym okresie warunków atmosferycznych.
Władysław Szymura
wieloletni wykładowca, instruktor szkolenia kierowców