Beztroskie zabawy na placu budowy w jarach
Śnieg przyciąga na teren budowy Rodzinnego Parku Rozrywki dziesiątki mieszkańców
WODZISŁAW ŚLĄSKI „Czy na terenach priorytetowej wodzisławskiej inwestycji musi dojść do tragedii aby osoby odpowiedzialne za zabezpieczenie tego placu budowy zrobiły to w sposób uniemożliwiający dostęp osób postronnych ze szczególnym uwzględnieniem faktu, że w zimie jest to teren bardzo „atrakcyjny” ale również bardzo zdradliwy dla dzieci?” alarmuje naszą redakcję czytelnik Krzysztof Ociepka. Do wysłania informacji skłonił go widok, jaki zastał 7 stycznia około godz. 15.00. Szedł wówczas chodnikiem wzdłuż ulicy Matuszczyka na wiadukcie. - O tej godzinie przebywało na moje oko około 100 osób w różnym wieku, od dzieci, poprzez młodzież do dorosłych. Wszystkie te osoby wykorzystując słoneczną pogodę, „świeży” śnieg, naturalne ukształtowanie terenu i infrastrukturę parku rozrywki zażywały beztroskiej zabawy - pisze czytelnik. W samorządowej Gazecie Wodzisławskiej przeczytał, że jest to teren budowy, który nie został przekazany do użytkowania. Zdaniem naszego informatora na terenie budowy czyhają różne niebezpieczeństwa, np. w postaci niezabezpieczonych wykopów, studzienek, gruzu itp. Jedynym ostrzeżeniem dla postronnych są małe żółte tabliczki z napisem „plac budowy zakaz wstępu”. Tego samego maila czytelnik wysłał do Urzędu Miasta Wodzisławia Śl. Byliśmy więc ciekawi, jak urzędnicy na niego zareagują. - To dalej plac budowy i w związku z tym osoby nieupoważnione nie powinny na nim przebywać. Informują o tym tablice rozmieszczone na obszarze budowy. Na terenie budowanego parku pojawiła się spora grupa osób, która bawiła się na śniegu wykorzystując ukształtowanie terenu. Poinformowana o tym została ochrona obiektu. Pracownicy firmy ochroniarskiej zostali zobowiązani do zwracania uwagi osobom wchodzącym na teren budowy - odpowiedziała następnego dnia przed południem Anna Szweda-Piguła, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Wodzisławia Śl. Trzy godziny później wybraliśmy się z aparatem na plac budowy. Kilkoro dzieci pod opieką dorosłych bawiło się w najlepsze. Zauważyliśmy też kilku spacerowiczów, za to żadnego ochroniarza, a spędziliśmy tam kilkanaście minut.
(tora)