Śląsk tonie w protestach
Msze w cechowniach, blokada dróg, tłumy pod kopalniami. Śląsk przeżywa trudny okres, po ogłoszeniu planów Kompanii Węglowej. Zamknięte mają zostać cztery kopalnie, inne mają zmienić właściciela.
REGION Górnictwo przeżywa najtrudniejszy czas od lat. Wszystko zaczęło się po ogłoszeniu przyjęcia przez rząd tzw. Planu Naprawczego. Ów plan to nic innego jak lista cięć i przekształceń, które mają ocalić od bankructwa idącą na dno Kompanię Węglową. Do największej spółki w Europie należą między innymi KWK Jankowice, KWK Chwałowice, KWK Rydułtowy-Anna i KWK Marcel. Kopalnie te mają trafić do spółki celowej powołanej przez Węglokoks SA. Natomiast kopalnie, w których wydobycie nie jest opłacalne czyli KWK Bobrek-Centrum, KWK Sośnica-Makoszowy, KWK Brzeszcze, KWK Pokój trafią do Spółki Restrukturyzacji Węgla S.A. w celu wygaszania w nich działalności. Do Węglokoksu S.A. zostanie również sprzedana KWK Piekary. - Blisko 6 tys. pracowników dołowych z wygaszanych kopalni znajdzie zatrudnienie w spółce celowej. Dla pozostałych pracowników dołowych, czyli około 2,1 tys. osób, przygotowano możliwość skorzystania z 4-letniego urlopu górniczego w zamian za 75 proc. miesięcznego wynagrodzenia - mówi Tomasz Głogowski, rzecznik prasowy Kompanii Węglowej. To oferta dla osób, które mają 4 i mniej lat do emerytury. Ci, którzy mają więcej lat do emerytury mogą skorzystać z jednorazowej odprawy pieniężnej o równowartości 24-miesięcznego wynagrodzenia. - Pracownicy przeróbki mechanicznej węgla (ok.1,1 tys. osób), będą mogli skorzystać z odpraw w wysokości 10-miesięcznego wynagrodzenia. Pozostali pracownicy naziemni, głównie administracja (ok. 1,6 tys. osób), mogą skorzystać z odpraw w wysokości 3,6 miesięcznego wynagrodzenia. Osoby te stosunkowo najłatwiej znajdą zatrudnienie w innych sektorach gospodarki - wylicza Głogowski.
Msze i protesty
Plany spółki spotkały się z ostrym protestem związkowców i załogi kopalń. 7 stycznia po ogłoszeniu przez rząd programu zakładającego likwidację kopalń rozpoczęły się spontaniczne protesty w kopalniach, które mają zostać zamknięte. Jako pierwsi rozpoczęli podziemny strajk górnicy z kopalni Brzeszcze. 8 stycznia pod ziemię przebywało już 550 protestujących górników. Tego dnia podobne akcję wybuchły w kopalniach Bobrek-Centrum, Sośnica-Makoszowy i Pokój. Protestujących pod ziemią górników wspierają pracownicy powierzchni i zakładów przeróbki. W poniedziałek protesty po południu protesty rozpoczęły się w kopalniach Marcel w Radlinie oraz Chwałowice w Rybniku. Sytuacja w zakładach górniczych naszego regionu jest dynamiczna. Niewykluczone, że załogi kolejnych kopalń rozpoczęły strajki juz po zamknięciu tego wydania „Nowin Wodzisławskich”.
11 stycznia w kopalni Bobrek-Centrum odprawione zostały cztery msze święte. - Wcześniej nie było zgody ze strony zarządu Kompanii Węglowej na odprawienie mszy św. dla górników strajkujących pod ziemią, ale wydanie takiego pozwolenia wymusiliśmy na pełnomocniku rządu ds. restrukturyzacji górnictwa Wojciechu Kowalczyku – powiedział Jarosław Grzesik, szef górniczej Solidarności i przewodniczący związku w kopalni Bobrek-Centrum. Z kolei dwa tysiące mieszkańców Gliwic i Zabrza wzięło udział w marszu, który zakończył się pikietą pod bramą główną kopalni Sośnica-Makoszowy Ruch Sośnica. Tego samego dnia, mieszkańcy Brzeszcz rozpoczęli blokadę drogi wojewódzkiej przebiegającej w pobliżu kopalni. Zgromadziło się tam ok. 3 tys. osób. To reakcja na niedzielne fiasko rozmów Międzyzwiązkowego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego z delegacją rządową.
Jadą do prezydenta
W poniedziałek kobiety z czterech kopalń przeznaczonych do likwidacji pojechały do prezydenta Bronisława Komorowskiego. Są wśród nich pracownice tych zakładów oraz żony zatrudnionych w nich górników. Kobiety zabrały ze sobą petycję, którą zamierzają przekazać prezydentowi. Podkreśliły w niej, że z dnia na dzień dowiedziały się, że ich kopalnie, miejsca pracy ich mężów i ojców mają zostać zlikwidowane. - Jesteśmy oburzone faktem, że ktoś lekką ręką skreśla nas, nasze rodziny, skazuje na życie w biedzie, skreśla nasze miasta, nasze małe Ojczyzny - napisały w petycji. - My chcemy tylko normalnie pracować i godnie żyć. Ja pracuję na tej kopalni od 30 lat. Gdzie ja znajdę teraz pracę? Żyjemy tutaj i wiemy, że tej pracy nie ma. Pójdę na zasiłek? A co zrobię po pół roku, kiedy zasiłek się skończy? Tu są rodziny, w których i mąż i żona pracują na kopalni, co się z nimi stanie? - pytała pani Bożena, pracownica kopalni Bobrek-Centrum, która do Warszawy pojechała razem z córką.
Po górnikach przyjdzie bieda
Równolegle do strajku blisko tysiąca górników wznowił działalność Międzyzwiązkowy Komitet Protestacyjno-Strajkowy Regionu Śląsko-Dąbrowskiego, który funkcjonował w okresie solidarnościowego strajku generalnego na Śląsku i w Zagłębiu w marcu 2013 roku. Komitet koordynuje wszystkie działania protestacyjne w regionie. Dominik Kolorz, przewodniczący śląsko-dąbrowskiej Solidarności podczas briefingu prasowego MKPS na temat sytuacji w górnictwie po ogłoszeniu przez rząd planów restrukturyzacji branży podkreślił, że decyzja premier Kopacz dotycząca naprawy górnictwa poprzez likwidację kopalń jest kuriozalna. - Ta decyzja łamie kanony przyzwoitości i normalności, kanony godnego i normalnego traktowania ludzi, którzy dobrze wykonują swoją pracę i jeszcze pół roku temu byli przekonani, że pracują w stabilnym przedsiębiorstwie i będą mieli miejsca pracy - dodał. Przypomniał, że w trakcie trwających 9 miesięcy rozmów z rządem przedstawiciele organizacji związkowych byli zapewniani, iż nie będzie żadnych decyzji związanych z likwidacją kopalń i trwałą likwidacją miejsc pracy. Zdaniem związkowców jeżeli rządowy wejdzie w życie, będzie miał ogromne konsekwencje strukturalne dla całego Śląska, gdzie zlikwidowanych zostanie ok. 30 tys. miejsc pracy. - W kopalniach przeznaczonych do Spółki Restrukturyzacji Kopalń, czyli do likwidacji, pracuje 10 tys. osób, ale jedno miejsce pracy w górnictwie kreuje co najmniej trzy dodatkowe - zaznaczył Kolorz.
(acz)