Pot, krew i łzy w Bitwie o Śląsk
MMA – Octagon Fight
Sobotnia gala Octagon Fight - Bitwa o Śląsk, druga już gala MMA w Radlinie przyniosła wiele emocji, ale kibice odchodzili z hali MOSiR-u z pewnym niedosytem - dwie walki wieczoru skończyły się bowiem w ekspresowym tempie, choć trzeba zaznaczyć, że taka bywa specyfika tego sportu.
Zgodnie z kartą walk podczas gali miało się odbyć osiem pojedynków - jeden w formule K1, pozostałe w formule MMA. W sumie odbyło się jednak starć, bowiem w octagonie czyli ośmiokątnej klatce nie pojawili się Nicolas Depta i Adrian Grzelak. - Jeden z zawodników podczas treningu, jeszcze przed oficjalnym ważeniem doznał kontuzji - wyjaśnia Krzysztof Magiera, jeden z organizatorów gali.
W pierwszej walce, rozgrywanej w formule K1 (do 87 kg) zmierzyli się Mateusz Lachota i Krzysztof Tkocz. Emocjonująca walka zakończyła się jednogłośnym zwycięstwem Tkocza, który we wszystkich rundach był aktywniejszym zawodnikiem, zadającym więcej ciosów.
W kolejnej walce, tym razem rozegranej w formule MMA (do 75 kg) zmierzyli się Igor Michaliszyn z Jakubem Krzyżowskim (choć w karcie walk anonsowany był Wojciech Firla). Decyzją sędziów wygrał Michaliszyn.
Efektowny nokaut
Spore emocje zafundowali kibicom Robert Klęczar i Kamil Stolarczyk (do 70 kg). Była to chyba najbardziej zacięta walka gali. Częściej starał się uderzać Stolarczyk, ale Klęczar wcale nie poprzestawał na obronie. Obaj zawodnicy dość szybko zadali sobie rany, więc krew lała się obficie. Wydawało się, że mocniej oberwał Stolarczyk, którego ataki wcale jednak nie straciły na animuszu. I to właśnie Stolarczyk sprezentował kibicom wisienkę na torcie - w trzeciej rundzie potężnym ciosem zadanym w stójce odciął na moment „zasilanie” rywalowi, który bezwładnie padł na deski. Sędzia od razu przerwał walkę, ogłaszając zwycięstwo Stolarczyka przez nokaut.
Po tej walce kibice obejrzeli nie mniej zacięty pojedynek Rafała Mzyka z Patrykiem Misztakiem (do 66 kg). Walka miała dość wyrównany przebieg co odzwierciedla decyzja sędziów, którzy niejednogłośnie wskazali na zwycięstwo Mzyka.
Rywal przyduszony
W piątym starciu kibice obejrzeli pierwszą walkę zawodowców, w której Damian Frankiewicz zmierzył się z Tomaszem Nowickim (do 74 kg). To była dość krótka walka, toczona głównie w parterze. Niepozorny Frankiewicz od pierwszych minut zajął pozycję za plecami wyższego od siebie rywala, próbując duszenia. Najpierw rzecz działa się w stójce, a kiedy już Frankiewicz sprowadził rywala do parteru było po zawodach – jeszcze w pierwszej rundzie ustawił sobie przeciwnika na macie i zastosował duszenie zza pleców. Nowicki był w tej sytuacji bez szans, próbował co prawda trafiać pięściami do tyłu w głowę Frankiewicza, ale uderzenia te trafiały w próżnię, a chwilę później opadł z sił, więc sędzia ringowy szybko przerwał walkę, ogłaszając zwycięstwo Frankiewicza.
Fatalna kontuzja
Po tych walkach organizatorzy ogłosili 15-minutową przerwę, po której zafundowali kibicom dwie muzyczne niespodzianki. Miała to być rozgrzewka przed dwoma walkami wieczoru. W pierwszej Dawid Półtorak zmierzył się z Łukaszem Stankiem (do 84 kg). Imponujący warunkami fizycznymi Półtorak wydawał się aktywniejszym zawodnikiem, ale pod koniec pierwszej rundy to Stanek dopadł rywala w parterze, zasypując go z góry gradem ciosów. Półtorak starał się odpychać rywala nogami, ale bez skutku i po kilkudziesięciu sekundach „młotkowego” obijania, wobec coraz słabszych prób obrony ze strony Półtoraka sędzia przerwał walkę, ogłaszając zwycięstwo Stanka przez techniczny nokaut.
Druga walka wieczoru zakończyła się jeszcze szybciej. Już po minucie Przemysław Chojna, który zmierzył się z Marcinem Pawłowskim, w zapaśniczym starciu doznał poważnej kontuzji lewego łokcia. Chojna nie mógł oczywiście kontynuować walki, zaś w octagonie błyskawicznie pojawili się ratownicy, którzy przez kilka minut opatrywali mocno cierpiącego zawodnika. Ten opuszczając przy pomocy ratowników klatkę dostał od publiki duże oklaski, po czym udał się do szpitala.
(art)