Sprawca jednak trzeźwy – laboratorium pomyliło próbki
Dwudziestoletni Sebastian K., który w maju ubiegłego roku w Bełku spowodował wypadek, w którym zginęła jego matka, nie był pod wpływem narkotyków. Laboratorium, które badało jego krew przyznaje, że pomyliło próbki.
BEŁK Do Sądu Rejonowego w Rybniku trafił już akt oskarżenia w sprawie wypadku na przejeździe kolejowym w Bełku. Świeżo upieczony kierowca wjechał samochodem wprost pod koła nadjeżdżającego pociągu relacji Racibórz – Katowice. W wypadku, na miejscu zginęła 40-letnia kobieta jadąca na miejscu pasażera matka sprawcy. – Sebastian K. będzie odpowiadał za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym, za co grozi mu kara do ośmiu lat pozbawienia wolności – wyjaśnia prokurator Tadeusz Żymełka, szef Prokuratury Rejonowej w Rybniku. Sebastianowi K. początkowo groziło 12 lat więzienia, zarzuty jednak zmieniono. Dlaczego? – Doszło do dość niecodziennej pomyłki, zupełnie niezależnej od prokuratury. Laboratorium, które badało krew oskarżonego pomyliło próbki krwi. W wyjaśnieniach przesłanych do nas tłumaczy, że doszło do usterki na płycie głównej automatycznego podajnika próbek. Wśród próbek, które pomylono, była również próbka pobrana od Sebastiana K. – wyjaśnia prokurator.
Mniejsza kara
Krew dwudziestolatka nie zawierała „wysokiego stężenia substancji psychoaktywnej z grupy kanabinoli” jak początkowo stwierdzono i co miało wskazywać na zażywanie marihuany lub haszyszu przed wypadkiem. To duża różnica dla oskarżonego, bo groziły mu dodatkowe cztery lata odsiadki. Za spowodowanie wypadku, w którym ktoś ginie, bądź ktoś doznał ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, najwyższa kara wynosi 8 lat. Gdyby sprawca zbiegł z miejsca zdarzenia lub był pod wpływem alkoholu lub narkotyków, kara byłaby zwiększona o połowę, czyli do 12 lat pozbawienia wolności. – Mężczyzna po wypadku przebywał w śpiączce. Zapewniał, że nic nie zażywał przed wypadkiem. Jak się okazuje, mówił prawdę – przyznaje prokurator.
Wina urządzenia
Jak doszło do pomyłki? – Po tym jak okazało się, że płyta główna urządzenia jest uszkodzona, powtórzyliśmy wszystkie badania i weryfikowaliśmy każdy wynik. W przypadku mieszkańca Bełku wynik po sprawdzeniu był jednoznacznie odwrotny i dlatego napisaliśmy sprostowanie do prokuratury – wyjaśnia Rafał Celiński, szef laboratorium Toxlab w Katowicach, które badało próbki. – Każda próbka, w której coś wykrywamy jest badana dwoma metodami referencyjnymi, co wyklucza jakąkolwiek pomyłkę. W tym wypadku była to wina urządzenia, na która pracownicy nie mieli wpływu. Powtórzyliśmy badania w sumie blisko trzydziestu próbek. Wyniki tych badań są pewne. Każda badana przez nas próbka jest przechowywana jeszcze przez nas przez dłuższy czas na wypadek kolejnych badań – wyjaśnia.
Nie zauważył pociągu
Przypomnijmy, do tragedii doszło 30 maja o godzinie 15.55. 19-letni kierowca golfa jechał od Bełku w stronę Dębieńska ulicą Bełkowską. Kiedy dojeżdżał do niestrzeżonego oznakowanego przejazdu najprawdopodobniej nie zauważył nadjeżdżającego pociągu. Maszynista widząc samochód zbliżający się z nadmierną prędkością do przejazdu, dawał sygnały dźwiękowe. Golf nie zdążył wyhamować przed przejazdem. Pociąg uderzył w przednią część pojazdu, przeciągając go kilkadziesiąt metrów. W samochodzie, poza 19-latkiem, jako pasażerka jechała 40-letnia matka kierowcy. Kobieta zginęła na miejscu. Nastoletni kierowca, który prawo jazdy miał zaledwie od kilkunastu dni został przetransportowany śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego do szpitala w Sosnowcu. Do wypadku doszło na drodze prowadzącej do domu podejrzanego.
Adrian Czarnota