Podoba mi się w świecie żużla. Jestem tam dzięki ojcu
Mirosław Woryna i Kacper Woryna – syn i wnuk legendarnego rybnickiego żużlowca Antoniego Woryny idą dziś jego śladami.
Kacper Woryna opowiada o planach na 2015 rok, maturze i układzie ojciec – syn
Marek Pietras: Jakie najczęściej życzenia otrzymywałeś na nadchodzący rok od rodziny, znajomych, przyjaciół?
Kacper Woryna: Różne. Koledzy z klasy, ale nie tylko oni, życzyli mi zdania matury. Często pojawiały się również te odnośnie powodzenia w sezonie żużlowym 2015, no i życzono mi również milionowych kontraktów (śmiech). Generalnie były związane ze sportem i nauką.
Powodzenia w sezonie 2015 – co to oznacza dla ciebie? Co musi się wydarzyć, abyś uznał sezon za udany?
Mam podobne założenia jak w ubiegłym roku. Żeby pokazać się dobrze w każdych zawodach. Nie ma rozgraniczenia na imprezy ważniejsze i te, w których mogą sobie odpuścić. Każdy bieg, mecz chcę objechać na „maksa”. Jeżeli to założenie uda się zrealizować, sezon będzie udany. Bez względu na wyniki.
Kiedy wiedziałeś, że zostaniesz żużlowcem?
Trudno to jakoś jednoznacznie określić. Wszystko zaczęło się od miniżużla. Ale wtedy marzyłem również o karierze piłkarza. Myślę, że nawet teraz mógłbym np. zacząć grać w koszykówkę. Ale na dziś oczywiste jest, że całkowicie poświęciłem się żużlowi i tu szukam swojej drogi. Tak jak wspominałem, były jakieś wątpliwości co wybrać, ale absolutnie nie żałuję że wybrałem żużel.
Jakie są twoje pasje poza żużlem.
Bardzo wciągnął mnie motocross, ale nie na tyle żeby rzucić dla niego żużel. Interesuje mnie również koszykówka. Generalnie lubię spędzać wolny czas aktywnie.
Odkąd znam twojego ojca, zawsze powtarzał, że kariera karierą, ale ważna jest także nauka. Czy ty również przywiązujesz do tego aspektu tak dużą wagę?
Szkoła jest dla mnie ważna, trudno z tym dyskutować. Moją ambicją nie jest tylko ukończenie dobrego liceum, ale staram się mieć dobre wyniki w nauce. Teraz walczę, aby zdać jak najlepiej maturę.
No właśnie, gdy myślisz o maturze – odczuwasz stres?
Jeszcze nie odczuwam jakiś specjalnych emocji. Można powiedzieć, że jako sportowiec, jestem dość odporny na stres. Widzę to, gdy patrzę na swoich kolegów, którzy mają różne obawy. Wydaje mi się, że ja luźniej podchodzę do tematu. Mieliśmy już próbną maturę – wiem, że to nie to samo co ta główna, ale było dość spokojnie, bez zbędnych emocji. A jak będzie w maju? To tak naprawdę dopiero się okaże.
Masz jakieś plany odnośnie dalszej edukacji?
Jakieś tam są. Ale na dziś można powiedzieć, że są to plany poboczne. Najbliższą przyszłość wiąże z żużlem. Ale gdzieś z tyłu głowy są myśli, aby kontynuować naukę. Zobaczymy jak to się ułoży w przyszłości.
Kilka lat obracasz się już w świecie żużla. Twoim zdaniem to przyjazny świat? Czy raczej zbudowany na bazie wiecznej rywalizacji?
Ja się w nim dobrze czuję. Zawodnicy raczej się wspierają. Nie miałem jeszcze do czynienia z taką sytuacją, żeby ktoś był zawistny, nieprzyjazny. Wiadomo, że w ferworze walki dochodzi do różnych sytuacji, ale generalnie poza torem wszyscy się przyjaźnie nastawienie, życzliwi. Oczywiście to są moje spostrzeżenia, które opieram na swoich doświadczeniach.
Twoim menedżerem, może bardziej opiekunem jest twój ojciec. Jak odnajdujesz się w takim układzie?
W sporcie znane są przypadki, że rodzic, który nadzoruje karierę swojego dziecka w pewnym momencie lekko przesadza i zaczynają się niesnaski.
To prawda. U niektórych zawodników ojciec, ogólnie rodzice potrafią przeszkadzać w karierze. U mnie jest jednak odwrotnie. Gdyby nie tata, to nie byłbym tam gdzie jestem. Dla mnie to bardzo pozytywny układ. I nie mówię tak dlatego, że to dobrze brzmi. Bez pomocy taty, byłbym nigdzie.
Czy legenda twojego dziadka, wybitnego żużlowca pomaga ci, czy raczej uwiera?
To, czy będę taki jak mój dziadek, czy pójdę w jego ślady – to chyba najczęściej zadawane mi pytanie. Dziś jest to już przesądzone, że tak się stanie, że pójdę w jego ślady. Czy uda mi się osiągać takie wyniki jakie miał dziadek? To się dopiero okaże. Oczywiście będę do tego dążył. Postaram się nawet o lepsze. Sam fakt, że jestem wnukiem Antoniego Woryny jest sprawą bardziej symboliczną, bo tak naprawdę swoją karierę muszę budować sam.
Czujesz się już osobą znaną? Rozpoznawalną?
Zdarzy się, że słyszę jak ludzie szeptają obok mnie. Ale nie uważam, że jestem powszechnie rozpoznawalny. To jeszcze chyba nie ten etap, więc nie ma z tym problemu.
Podpisałeś swój pierwszy zagraniczny kontrakt. Wybór padł na Danię.
Jeżeli chcę się rozwijać, muszę dużo jeździć, poznawać różne tory. Dlatego decyzja, aby spróbować swoich sił w Danii. Jestem przekonany, że starty w drużynie z Grindsted pozwolą mi na realizację swoich długofalowych planów.