Oskarżona opuściła sąd na noszach
Ruszył proces matki oskarżonej o zmuszanie córki do prostytucji
WODZISŁAW ŚLĄSKI, GODÓW 2 marca w Sądzie Rejonowym w Wodzisławiu Śl. rozpoczął się proces Izabeli D., która miała zmuszać swoją córkę do prostytucji. Z uwagi na charakter sprawy wyłączono jawność rozprawy. Podczas odczytywania aktu oskarżenia, oskarżona źle się poczuła. Wezwano kartkę, która zabrała oskarżoną z budynku sądu. Kobieta jest w zaawansowanej ciąży. Przed sądem odpowiada z wolnej stopy. - Udało się odczytać cały akt oskarżenia, proces formalnie ruszył - wyjaśnia prokurator Rafał Figura, zastępca szefa Prokuratury Rejonowej w Wodzisławiu Śl., który na sali sądowej występuje w roli oskarżyciela. Sprawa dotyczy rodziny z terenu Godowa w powiecie wodzisławskim. Izabela D. to matka pokrzywdzonej dziewczyny. – Cała sprawa miała miejsce w 2012 r., jednak dopiero po czasie dziewczyna zdecydowała się opowiedzieć o swoim dramacie organom ścigania. Nasze postępowanie wykazało, że dziś osiemnastoletnia kobieta mówi prawdę – wyjaśnia prokurator Rafał Figura. W toku śledztwa ustalono, że Izabela D., wiedząc iż jej małoletnia córka jest w ciąży, nakłaniała ją do uprawniania prostytucji, z której korzyści miały zostać przeznaczone na zakup rzeczy dla dziecka, które miało się wkrótce urodzić. Oskarżona założyła córce konto na jednym z portali erotycznych, za pośrednictwem którego ta nawiązywała kontakty z klientami. Zarobione pieniądze przekazywała matce. W grudniu 2012 r. Izabela D. poinformowała córkę, że nawiązała kontakt z mężczyzną – jak się później okazało, Januszem K. – który prowadził tzw. mieszkaniówki, tj. udostępniał prywatne mieszkania w celu świadczenia tam usług seksualnych. Janusz K. zabrał pokrzywdzoną do jednego z takich lokali mieszczącego się w Częstochowie. Pieniądze pochodzące z nierządu oskarżony dzielił po połowie pomiędzy siebie a pokrzywdzoną. Pod koniec lutego 2013 r. Janusz K. zorientował się, że dziewczyna jest w ciąży i odwiózł ją do domu. Izabela D. nie przyznała się do popełnienia zarzuconego jej czynu. Wyjaśniła, że nie nakłaniała córki do nierządu. Była przekonana, że przelewane na jej konto środki pochodzą od... dziadków córki i jej chłopaka. 2 marca sprawa znalazła swój finał w sądzie.
(acz)