Mieszkańcy osiedla Dąbrówki narzekają na palących uczniów
Do dyrekcji Zespołu Szkół Technicznych trafiła seria pism mieszkańca osiedla Dąbrówki.
Skarży się na niewielką grupę uczniów „Budowlanki”, która jego zdaniem urządziła sobie na osiedlu palarnię oraz - i tu cytat z maila - „...miejsce gdzie na przerwach pomiędzy lekcjami niewyszukanym pod względem literackim językiem za to bardzo głośno można podzielić się z kolegami/żankami i niezainteresowanymi mieszkańcami Osiedla najbardziej aktualnymi wiadomościami z życia szkoły, z życia nauczycieli i z życia osobistego”. Śladami po bytności uczniów są porozrzucane niedopałki papierosów. Mieszkaniec dziwi się, że pięcioosobowa dyrekcja i 90-osobowe grono nauczycielskie nie potrafią sobie poradzić z grupką palaczy. Postanowił napisać do naszej redakcji, bo uważa, że jego pisma i apele pozostały bez reakcji. Nie zgadza się z tym Czesław Pieczka, dyrektor ZST w Wodzisławiu Śl. - Odpisałem panu na część pism, zaprosiłem nawet do siebie na spotkanie - mówi. Autor pism (nazwisko do wiadomości redakcji) nie jest jedynym mieszkańcem, który zgłaszał w szkole problem palaczy. Czesław Pieczka zdaje sobie sprawę, że część uczniów czy to przed lekcjami, na przerwie, także po zajęciach pali papierosy poza terenem szkoły, w tym na osiedlu Dąbrówki. Tłumaczy, że wychowawcy w klasach wyjaśniają uczniom, iż nie wolno im palić w miejscach publicznych. - Nasza rola na edukacji się kończy. Mając ponad 900 uczniów w szkole, z czego spora część to osoby dorosłe, chodzących o różnych porach na zajęcia, nie jesteśmy w stanie pilnować, czy ktoś, kto jest poza terenem szkoły już skończył lekcje, dopiero je zacznie, lub wyszedł na przerwę - mówi dyrektor. Zapowiada, że na pewno nie będzie wysyłał na osiedle nauczycieli do pilnowania uczniów. - Nie ma podstaw, abym dawał polecenie nauczycielom opuszczenia miejsca pracy - mówi dyrektor. Wzywanie straży miejskiej czy policji przez szkołę też mija się z celem, bo nawet jeśli patrol zostanie wysłany, to przybędzie po kilkunastu minutach. Wówczas po palaczach zwykle nie ma już śladu. - Dodam, że nie wszyscy młodzi ludzie przebywający na osiedlu są automatycznie naszymi uczniami - przyznaje Czesław Pieczka. - Raz po zgłoszeniu udaliśmy się na osiedle. Okazało się, że palaczami są klienci pobliskiego Wydziału Komunikacji i Transportu Starostwa Powiatowego. Zdaniem dyrektora mieszkańcy, jeśli uważają, że są osoby niewłaściwie się zachowujące, powinni sami wzywać policję czy straż miejską. Sposobem na namierzenie palaczy może być np. robienie im zdjęć.
(tora)