Elementy największej naukowej inwestycji powstały w Rogowie
Firma PREVAC ma swój udział w budowie przyspieszacza cząstek, dzięki któremu być może uda się dokonać wielu odkryć naukowych
ROGÓW Pod koniec września w Krakowie otwarte zostało Centrum Promieniowania Synchrotronowego „Solaris”, którego podstawą jest najnowocześniejszy na świecie synchrotron. To pierwszy przyspieszacz cząstek w Europie Środkowo-Wschodniej oraz największa od 1972 r. inwestycja w polską naukę. Koszt budowy centrum wyniósł 50 mln euro.
Synchrotron to akcelerator elektronów. Jego sercem jest pierścień składający się z 12 magnesów. Ich pole magnetyczne zakrzywia drogę po jakiej poruszają się elektrony, tak aby krążyły po orbicie zamkniętej. Elektrony podróżują w próżni wytwarzanej w specjalnych komorach. - Rozpędzone cząstki emitują promieniowanie synchrotronowe, czyli fotony o szerokim zakresie energii, które w uproszczeniu nazywamy światłem. Jego jasność jest miliardy razy większa niż jasność światła na powierzchni Słońca. Dzięki synchrotronowi możemy dokładnie dobrać długość fal potrzebnych do danego typu badań – wyjaśnia Justyna Kowalska-Żmudz działu marketingu firmy PREVAC.
Dostawcą zaawansowanych technologicznie aparatur zainstalowanych na synchrotronie „Solaris” jest firma PREVAC z Rogowa. Specjalizuje się w technologiach Hi-Tech. PREVAC ma już na swoim koncie zagraniczne instalacje synchrotronowe i nie tylko. Instalacja na rodzimym synchrotronie jest jednak dla firmy szczególna. PREVAC dostarczył linię pomiarową, do której kierowane jest promieniowanie synchrotronowe oraz stację końcową, w której dokonuje się analiz.
Promieniowanie synchrotronowe przyczyniło się do wielu naukowych odkryć, w tym trzy z nich zostały nagrodzone nagrodą Nobla. Daje nowe możliwości dla rozwoju wielu dziedzin nauki takich jak medycyna, fizyka, farmakologia, archeologia, geologia, krystalografia, biologia, chemia czy inżynieria materiałowa jak i wielu innych. - Właściwości synchrotronu pozwalają zajrzeć w głąb materii i przeprowadzić precyzyjne analizy, które nie byłyby możliwe przy użyciu innych metod badawczych – podkreśla Justyna Kowalska-Żmud.
(art)