Emeryci zmuszeni do dźwigania worków z liśćmi i trawą
Mieszkańcy domów jednorodzinnych w Rydułtowach są wściekli, że muszą sami pakować liście, trawę oraz gałęzie do worków i wieźć do wyznaczonego punktu. - Ładny pasztet zafundowali starszym ludziom - bulwersują się emeryci i renciści z Rydułtów. Miasto odpowiada, że musiało zmienić zasady. Bo inaczej wszyscy zapłaciliby więcej za śmieci. Również mieszkańcy bloków, którzy przecież nie produkują odpadów zielonych.
W pierwszym miesiącu działania PSZOK-u mieszkańcy przywieźli 42 tony odpadów budowlanych, 17 ton odpadów zielonych i 5 ton odpadów wielkogabarytowych.
RYDUŁTOWY Mieszkańcy przyzwyczaili się do tego, że raz w miesiącu firma odbierała spod ich posesji odpady zielone, czyli skoszoną trawę, liście i gałęzie. Ale miasto zmieniło zasady. Teraz to mieszkańcy muszą sami wozić odpady zielone do nowego punktu przy ul. Jesionowej, tak zwanego PSZOK-u. - Jak się o tym dowiedziałem, to nie mogłem uwierzyć w tak absurdalny pomysł. No ale poczytałem na czym to polega i postanowiłem spróbować. Nakosiłem trawy i nazbierałem do worków. Jak zacząłem upychać te brudne worki w samochodzie, to jeden pękł i trawa się rozsypała. Całe auto do czyszczenia! - denerwuje się emeryt z Rydułtów (imię i nazwisko do wiadomości redakcji).
Niech pani burmistrz da przykład
Ten sam mieszkaniec pojechał załadowanym samochodem do punktu. A tam spotkała go kolejna nieprzyjemna sytuacja. - Widzę wysoki kontener na odpady zielone. Chciałem wrzucić do niego swoje worki, ale jakiś pracownik krzyczy do mnie z daleka, że nie mogę wrzucić, tylko wysypać zawartość. Proszę to sobie wyobrazić! 30-40 kg worki, które musiałem wysoko unieść, przechylić i wysypać z nich trawę. To nie do przyjęcia. Wróciłem cały obolały. Ci ludzie w urzędzie chyba nie mają wyobraźni. Jeżeli pani burmistrz zrobi sama chociaż jeden taki cykl wywozu trawy, to ja też będę woził na PSZOK bez gadania - zapewnia zdenerwowany emeryt.
Jesteśmy schorowani i nie radzimy sobie
W podobnej sytuacji znalazło się wielu mieszkańców Rydułtów. - Teraz jest tyle liści w ogrodzie, że nie można sobie poradzić. Nie mamy przyczepy, musimy wozić je samochodem osobowym. Szkoda, że nie zrobiliśmy zdjęć, żeby pokazać jak później auto wygląda - ubolewa małżeństwo rencistów z Rydułtów (imiona i nazwisko do wiadomości redakcji). - Jesteśmy starsi, schorowani. Trudno nam wozić takie ciężary. Mało tego. Wcześniej miasto dawało worki na zielone. Teraz trzeba załatwić i zapłacić samemu - dodają.
Część mieszkańców domów jednorodzinnych ma kompostowniki i w tej sposób zagospodarowuje trawę. - No ale co zrobić z liśćmi? Przecież na kompostownik nie dam, bo to bakterie. Poza tym na liściach nasiona, więc wiosną robi się z tego chwastownik, a nie kompostownik. Przez te zmiany, jakie wprowadziło miasto, część ludzi po prostu pali liście. To jest okropne. Przecież już i tak żyjemy w zanieczyszczonym środowisku, więc szkoda, żeby dodatkowo tak truć - uważa małżeństwo.
Mi kompostownik nie potrzebny
Nie każdy ma miejsce na posesji, by kompostownik stworzyć. - Przy płocie nie mogę, bo z każdej strony mam sąsiadów, a to przecież dla nich smród i muchy. Na środku też sobie nie postawię. Poza tym co ja mam zrobić z kompostem? Ja go nie potrzebuję. Jak mi pani burmistrz go odbierze, to proszę bardzo. Ładny pasztet zafundowali starszym ludziom. Bo to głównie oni dbają o przydomowe ogródki - podkreśla emeryt.
Mieszkańcy bloków nie mogą płacić za tych, którzy produkują trawę
Dlaczego od 1 lipca firma Naprzód, która wygrała przetarg śmieciowy w Rydułtowach, nie odbiera od mieszkańców domów jednorodzinnych worków z trawą sprzed posesji? Bo nie musi. Miasto nie nakazało jej tego w przetargu. Dlaczego? Bo zmieniły się przepisy narzucone przez państwo. Zgodnie z nowymi zasadami gdyby firma nadal odbierała odpady zielone spod posesji, musiałaby to robić co dwa tygodnie, a nie tak jak wcześniej, czyli co miesiąc. A to znacząco podrożyłoby koszy. I w konsekwencji wszyscy mieszkańcy musieliby zapłacić więcej za wywóz śmieci (teraz jest 8 zł za segregowane). Więcej musieliby zapłacić nie tylko mieszkańcy, którzy produkują odpady zielone, ale też mieszkańcy bloków, którzy przecież nie mają przydomowych ogródków i nie koszą trawy. - My musimy pogodzić jednych i drugich. Odbieranie odpadów zielonych spod posesji doprowadziłoby do tego, że wszyscy mieszkańcy Rydułtów zapłaciliby więcej za odbiór śmieci. A przecież nie wszyscy produkują odpady zielone. Jak mielibyśmy wytłumaczyć na przykład mieszkańcom bloków, że mają zapłacić więcej? - podkreśla wiceburmistrz Marcin Połomski. - Prosimy więc, by wozić odpady zielone na PSZOK, który działa w poniedziałki, środy, czwartki, piątki i soboty - dodaje.
Pracownik pomoże
Funkcjonowaniem PSZOKU zajęła się też ostatnio komisja miejska komisja budżetu i gospodarki komunalnej. Radni zainteresowali się między innymi sytuacją osób starszych lub schorowanych, które same nie mogą poradzić sobie z przenoszeniem czy przesypywaniem odpadów. Odbyła się nawet wizja lokalna. - Dowiedzieliśmy się, że jest tam zatrudniony pracownik, młody człowiek. Wprawdzie do jego obowiązków nie należy noszenie czy przesypywanie odpadów, ale jeśli ktoś rzeczywiście ma kłopoty ze zdrowiem, to wtedy może to zasygnalizować i ten pracownik na pewno pomoże. Wystarczy poprosić - wyjaśnia radny Wojciech Koźlik, przewodniczący komisji budżetu i gospodarki komunalnej.
Wózek dla ułatwienia
Komisja zwróciła też uwagę na fakt, że teren PSZOK-u jest duży, a niektóre kontenery sporo oddalone od punktu, w którym trzeba zważyć odpady. - Zasugerowaliśmy więc przygotowanie specjalnych wózków towarowych, z których mieszkańcy mogliby skorzystać, żeby przewieźć odpady. Okazało się, że Zakład Gospodarki Komunalnej już przygotowuje takie ułatwienie dla mieszkańców. PSZOK działa dopiero od niedawna, dopiero uczymy się jego funkcjonowania, i wszystkie ulepszenia są stopniowo wdrażane - dodaje Wojciech Koźlik.
Magdalena Kulok