Co dla gmin oznaczają zapowiedzi nowego rządu?
Zapowiedź spełnienia obietnic wyborczych Prawa i Sprawiedliwości budzi mieszane uczucia wśród samorządowców
POWIAT To co może podobać się obywatelom niekoniecznie odpowiada włodarzom gmin. Sen z powiek spędzają szczególnie zapowiedzi dotyczące reformy szkolnictwa. Dobrze ilustruje to sytuacja Godowa. Gmina ta przymierza się do budowy nowego przedszkola w Gołkowicach. Obiekt ma pomieścić 8 oddziałów maluchów, przeznaczony jest dla 200 przedszkolaków z Gołkowic i Skrbeńska. - To na obecną chwilę zabezpiecza nasze potrzeby jeśli chodzi o miejsca w przedszkolach. Ale jeśli zgodnie z zapowiedziami 6-latki wrócą do przedszkoli, to jako samorząd będziemy mieć kłopot. Bo zakładając, że wszystkie 6-latki zostaną w przedszkolu, będziemy potrzebować wówczas przedszkola, które pomieści 11 oddziałów. A na budowę tak dużego obiektu nas nie stać – mówi Mariusz Adamczyk, wójt Godowa. Dlatego jeśli dojdzie do realizacji zapowiadanego przez PiS scenariusza część przedszkolaków pozostanie w starym przedszkolu, które miało z kolei zostać zaadoptowane na potrzeby szkoły podstawowej. Zamieszanie powstanie też w Marklowicach. - Decydując się na nowe przedszkole, które oddaliśmy w 2000 r., czekaliśmy długo, aby rozstrzygnęło się, czy sześciolatki pójdą do szkoły, czy nie. Z koncepcją ostateczną czekaliśmy półtora roku, aż wyjaśniło się, że sześciolatki pójdą do szkoły. Wobec tego zamiast 12 oddziałów zrobiliśmy 10, z myślą o dzieciach w wieku 3 - 5 lat. Jeśli zapowiedzi wejdą w życie, miejsca dla trzylatków zabraknie. Moim zdaniem sześciolatki spokojnie mogą chodzić do szkoły, przecież one w tej pierwszej klasie bardziej się bawią. To inna forma zerówki – mówi Tadeusz Chrószcz, wójt Marklowic.
Wygaszanie czyli likwidacja
Włodarze obawiają się również planów dotyczących wygaszania gimnazjów. Wójt Godowa przypomina, że samorządy budowały nowe budynki na potrzeby gimnazjów. - Co z nimi zrobimy? Jak pomieścimy dodatkowe klasy w małych szkołach podstawowych, w których już teraz jest dość ciasno? - pyta wójt, przypominając, że przez lata adoptowano podstawówki dla potrzeb 6-letnich pierwszoklasistów, wydając na to spore środki. - Ktoś powie, że to jest tylko jeden rok, i ktoś powie, bo słyszałem takie hasło - my nic nie likwidujemy, my wygaszamy. Więc każdego, kto mówi „nie likwidujemy, a wygaszamy” odsyłam do sytuacji, którą mieliśmy trzy lata temu, kiedy mówiliśmy, że wygaszamy SP 28, a nie likwidujemy i w wyniku tego mieliśmy referendum za likwidację. Trzy lata szybko minęły i niektórzy zapominają, jakich słów używali, na szczęście w dobie mediów wszystko gdzieś nam zostaje – zauważa Mieczysław Kieca, prezydent Wodzisławia Śl.
Zysk dla obywatela, ubytek dla gminnej kasy
Nie tylko reformy dotyczące szkolnictwa budzą niepokój. Zapowiedziane podwyższenie kwoty wolnej od podatku, które ucieszy każdego obywatela (bo za jej podwyższenie pójdzie automatycznie wzrost wynagrodzeń netto) mniej cieszy samorządowców. - Wyliczyliśmy, że jeśli kwota wolna od podatku wzrośnie do zapowiadanego przez nową władzę poziomu, to wtedy wpływy do budżetu naszej gminy z tytułu podatku PIT spadną o około 4 mln zł. A to oznacza, że nie będziemy w ogóle mieć środków na inwestycje, czy wkłady własne do unijnych dotacji – mówi wójt Godowa. Przypomnijmy, że Trybunał Konstytucyjny, obecnie obowiązującą kwotę wolną od podatku uznał za niską i nakazał podwyższenie jej od listopada przyszłego roku co najmniej do kwoty 6,5 tys. zł. PiS a także prezydent RP Andrzej Duda podkreślają konieczność podniesienia jej do wysokości 8 tys. zł. - Powinny iść za tym rekompensaty. Nie może być tak, że samorządy stracą część swoich dochodów. Ale słyszałem, że ma to zostać zrekompensowane – mówi Czesław Burek, wójt Lubomi.
500 zł na dziecko oznacza rozrost administracji
Kolejnym obciążeniem dla gmin będzie konieczność wypłacania zapowiadanych 500 zł na dziecko (na każde w przypadku rodzin uboższych, oraz drugie i następne w przypadku bardziej zamożnych). Bo choć pieniądze będą pochodzić z budżetu państwa, to wypłacać je będą ośrodki pomocy społecznej, dla których organami prowadzącymi są gminy. - W naszym ośrodku wiązać się to będzie z koniecznością zatrudnienia dwóch nowych pracowników potrzebnych do obsługi tylko tego dodatku – wyjaśnia wójt. A to oznacza kolejny wydatek dla gminy. Z kolei wójt Lubomi Czesław Burek podkreśla, że jest przyzwyczajony do tego, że gminy mają coraz więcej obowiązków zleconych, które polegają na tym, że państwo przekazuje pieniądze, a samorządy wykonują zadanie na swoim terenie. - Od tego jesteśmy. Zdziwiłbym się, gdyby tych obowiązków było mniej – przyznaje włodarz Lubomi.
art, mak, tora