Kierowca autobusu MZK walczy o życie, pasażerowie nie spieszyli z pomocą
RADLIN Autobus MZK uderzył w słup stojący obok zatoczki przystankowej na ul. Rybnickiej. W autobusie byli pasażerowie. Na szczęście nikt nie ucierpiał.
Do zdarzenia doszło 3 czerwca około godz. 17.30. Kierowca wjechał normalnie na przystanek i zatrzymał autobus. Drzwi nie otwarły się. Raptem po trzech sekundach autobus powoli ruszył prosto, pokonał krawężnik i wjechał w słup. Siła uderzenia była niewielka. Pękła przednia szyba. Natomiast nikomu z pasażerów nic się nie stało. Nikt się nawet nie przewrócił, czy zachwiał. Okazało się, że kierowca zasłabł. Na nagraniu z monitoringu pokładowego widać, że żaden z pasażerów stojących w pobliżu kabiny kierowcy nie zainteresował się, co się stało z szoferem. Wszyscy ruszyli w kierunku drzwi i próbowali je otworzyć. Udało im się wyjść z autobusu. Na filmiku widać, jak dopiero po około minucie od uderzenia do kierowcy podeszło dwóch młodych pasażerów, którzy przebywali w tylnej części autobusu. Wkrótce dołączyła do nich jeszcze pasażerka. Kiedy zobaczyli, że kierowca się nie rusza, wezwali pomoc, prawdopodobnie ratując mu życie. – Pragniemy podziękować pasażerowi za wezwanie pomocy – mówi Rafał Jabłoński z MZK.
Mężczyznę wkrótce zabrało pogotowie do szpitala w Wodzisławiu Śląskim. Doznał udaru mózgu. Jego stan jest ciężki. Lekarze walczą o jego życie. Być może, gdyby pomocy wezwał któryś z pasażerów z przedniej części autobusu, 52–letni kierowca znajdowałby się w lepszym stanie zdrowotnym. Policja zakwalifikowała zdarzenie jako kolizję.
Mężczyzna był pracownikiem firmy Warbus, która obsługuje linie MZK od kwietnia. Miał zarówno ważne badania okresowe, jak i badania dopuszczające do prowadzenia pojazdów w celach zawodowych.
(tora)