Policja o sprawie Malinowskich: to nie nasze kompetencje
SYRYNIA, RACIBÓRZ Wracamy do tematu wojny o dzieci pomiędzy małżeństwem Bożeny i Wojciecha Malinowskich. Przypomnijmy, że od ponad dwóch miesięcy matka nie miała kontaktu ze swoimi dziećmi: 4–letnią Mają i 8–miesięcznym Oskarem. – Mąż, który pracuje jako policjant w raciborskiej drogówce, po prostu nie wpuścił mnie do mieszkania, a później wywiózł dzieci z Raciborza do teściów w Syryni – mówi kobieta. Policjant ignoruje dwa postanowienia sądu, które mówią wprost, że dzieci mają przebywać razem z matką.
Wkroczy prokurator?
W środę, 13 lipca o godz. 11.00, doszło do kolejnej próby przymusowego odebrania dzieci i przekazania ich matce. Ponownie kurator sądowy w asyście policji pojawił się pod domem rodziców policjanta w Syryni. Była też matka dzieci, która czekała w tamtym miejscu od 5.00 rano. Ale nic z tego. Kurator i funkcjonariusze policji nawet nie weszli do domu. Teściowa pani Bożeny nie wpuściła ich. Jedynie wyszła na balkon i oznajmiła, że Wojciech Malinowski i dzieci nie przebywają w jej domu (mimo że sąd ustalił inaczej). Poinformowała, że wszyscy są w mieszkaniu w Raciborzu. W związku z taką deklaracją kurator sądowy przekazał matce policjanta, że o całej sytuacji zostanie poinformowana prokuratura, ponieważ pan Wojciech nie stosuje się do postanowień sądu. Pani Bożena złożyła w tej sytuacji wniosek o ukaranie męża.
Komenda odpowiada
W międzyczasie Komenda Powiatowa Policji w Raciborzu odpowiedziała nam na zapytania dotyczące Wojciecha Malinowskiego, policjanta z Raciborza.
Jak dowiedzieliśmy się od rzecznika policji, W. Malinowski pracuje w wydziale Ruchu Drogowego raciborskiej komendy. – Policjant obecnie posiada stopień sierżanta sztabowego, a jego staż pracy w Policji wynosi 7 lat służby. Funkcjonariusz nie był i nie jest karany dyscyplinarnie i nie toczy się przeciwko niemu żadne postępowanie karne ani dyscyplinarne – przekazał nam Mirosław Szymański rzecznik prasowy komendy. Sąd Okręgowy w Gliwicach (ośrodek zamiejscowy w Rybniku) przyznał matce pieczę nad dwojgiem małoletnich dzieci, ale ojciec nie podporządkował się postanowieniu sądu. Jak odnoszą się do tego zwierzchnicy funkcjonariusza? – Policja nie jest organem powołanym do kontroli sposobu realizacji postanowień sądowych w tego typu przypadkach. Rozstrzyganie sporów, wynikających ze sprawowania władzy rodzicielskiej pozostaje w kompetencjach właściwego miejscowo sądu rodzinnego i zastosowanie mają tu właściwe przepisy prawa cywilnego – wyjaśnił Szymański.
Skarga do komendanta
B. Malinowska skarżyła się na męża i policjantów z Bosackiej komendantowi Łukaszowi Krebsowi. – Rzeczywiście takowa skarga na funkcjonariuszy wpłynęła. Została rozpoznana zgodnie z przepisami kodeksu postępowania administracyjnego, a skarżącej udzielono odpowiedzi w ustawowym terminie – uciął rzecznik policji.
(ma.w), (mak)
Ustaliliśmy, że wodzisławski sąd wezwał w minionym tygodniu Wojciecha Malinowskiego, by poinformować go o konieczności wydania dzieci matce. Policjant z Raciborza potwierdził nam, że zgłosił się tam w tej sprawie. Informacja o spotkaniu z sędzią dotarła doń przez jego zwierzchników z komendy. Uważa, że sąd popełnił i wciąż popełnia w tej sprawie błędy proceduralne, które wskazał w swojej apelacji do postanowienia sądu (m.in. kwestia jawności posiedzenia sądu i braki w dokumencie wydanym przez sąd). W wizycie w sądzie towarzyszyli Malinowskiemu: Sebastian Klimek - prywatny detektyw i działacz w walce o prawa ojców oraz dr Dariusz Szenkowski prawnik, który angażuje się - na poziomie parlamentu - w reformę kodeksu rodzinnego. Obydwaj uważają, że W. Malinowski powinien w wyniku apelacji zachować prawo do sprawowania opieki nad swymi dziećmi i pomagają mu, także pod względem prawnym.
Z kolei matka dzieci uważa, że jej mąż mija się z prawdą mówiąc dziennikarzom o problemach w jej rodzinie, związanych m.in. z nadużywaniem alkoholu. - Kurator z Bytomia ocenił sytuację i warunki w mieszkaniu moich rodziców, a także w mieszkaniu, które wynajmuję w Bytomiu, by wrócić tam z dziećmi. Ta opinia jest pozytywna. Ale mój mąż robi wszystko, by mnie oczernić. Sam żądał w sądzie alimentów w wysokości 1100 zł i zwrotu 500+ za ostatni miesiąc. Zależy mu na pieniądzach, nie na dzieciach. Ja chętnie bym mu te pieniądze oddała, byle tylko zakończyć to piekło - podkreśla kobieta.