Mieli podejrzenia, że w tym miejscu pali się śmieci
Kolejna odsłona walki z tymi, którzy palą śmieci. Do wodzisławskiej prokuratury trafiło zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w tym zakresie. Okazuje się jednak, że sprawa nie jest taka prosta.
WODZISŁAW ŚL. Pod koniec maja pisaliśmy o tym, że Krzysztof Dybiec – mieszkaniec wodzisławskiej starówki i prezes zarządu Izby Gospodarczej w Wodzisławiu zapowiadał, że będzie zgłaszał straży miejskiej przypadki palenia podejrzanymi substancjami w piecach. Zachęcał mieszkańców do tego samego. Apelował o robienie zdjęć dokumentujących proceder. Zapraszał do odwiedzania na Facebooku strony „Kochasz życie? Nie pal śmieci", którą założył, by przekonywać do tego, aby nie spalać w piecach śmieci, różnych odpadów czy paliw niskiej jakości, bo jest to szkodliwe. Akcja zyskała duży rozgłos. Poparło ją wiele osób.
Prośba młodych mieszkańców
Działania prowadzone w ramach akcji oparły się nawet o prokuraturę. – Zgłosili się do mnie młodzi ludzie z informacją, że pewien mieszkaniec składuje na swoim terenie śmieci i pali nimi w piecu i na zewnątrz. Przysłali mi zdjęcia i prosili, żeby coś z tym zrobić – mówi Krzysztof Dybiec.
W tej sytuacji 1 lipca Krzysztof Dybiec złożył w Prokuraturze Rejonowej w Wodzisławiu zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Zrobił to jako prezes zarządu Izby Gospodarczej. – W ramach społecznej odpowiedzialności biznesu, również w zakresie dbania o środowisko – podkreśla.
W zawiadomieniu powołał się na m. in. na artykuł 183 Kodeksu karnego, który mówi, że: „Kto wbrew przepisom składuje, usuwa, przetwarza, dokonuje odzysku, unieszkodliwia albo transportuje odpady lub substancje w takich warunkach lub w taki sposób, że może to zagrozić życiu lub zdrowiu wielu osób lub spowodować zniszczenie w świecie roślinnym lub zwierzęcym w znacznych rozmiarach, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.”
W zawiadomieniu wyjaśnił, że otrzymał od mieszkańców informację, iż Zbigniew P. z ul. Miczurina w Wodzisławiu składuje na swoim terenie, a co gorsza pali w piecu i na zewnątrz różnego rodzaju materiały szkodliwe, gumy i substancje toksyczne.
– Wnosimy o podjęcie kroków zmierzających do likwidacji szkodliwego składowiska śmieci, ukaranie i uniemożliwienie dalszego procederu palenia substancjami szkodliwymi – brzmi fragment zawiadomienia. Prokuratura otrzymała także zdjęcia, które przekazali mieszkańcy, dokumentujące składowanie odpadów.
Policjanci i strażnicy byli na miejscu
Prokuratura przyjęła zawiadomienie (problemem było na pewno to, że nie precyzowało ono czasu ewentualnego popełnienia przestępstwa), prowadziła postępowanie sprawdzające, przekazała też sprawę policji. – 29 lipca, wspólnie ze strażnikami miejskimi, udano się pod wskazany adres w celu sprawdzenia doniesienia i ewentualnej kontroli. Wokół posesji panował ogólny bałagan, nieład, pozostałości po starych meblach, gałęzie. W chwili kontroli nie było palone w piecu i w rozmowie z lokatorami ustalono, że od dłuższego czasu nie palą z uwagi na okres letni. Ponadto zobowiązali się do uprzątnięcia terenu. Straż miejska sporządziła z wizyty protokół pokontrolny nie wystawiając mandatu, bo nie było do tego podstaw. Policjanci skierowali jeszcze w tej sprawie pismo do Wydziału Ochrony Środowiska UM z pytaniem, czy mieli jakieś informacje w tej sprawie bądź też czy przeprowadzali pod tym adresem jakieś kontrole. Na tą chwile nie ma podstaw do sporządzenie zarzutów czy też ukarania kogokolwiek za przedmiotowe doniesienie – informuje kom. Marta Pydych z Komendy Powiatowej Policji w Wodzisławiu Śl.
Co więcej, śledczy ustalili, że pod wskazanym adresem zamieszkuje kilkanaście osób.
Będzie ciąg dalszy
Niedługo zawiadamiający powinien otrzymać od prokuratury informację o ewentualnym wszczęciu lub odmowie wszczęcia dalszego postępowania. W tej sytuacji bardziej prawdopodobne wydaje się jednak to drugie.
Krzysztof Dybiec zapowiada dalszą walkę w ramach akcji. Przyznaje wprawdzie, że spodziewał się, iż sprawa zakończy się mandatem, ale – jak podkreśla "istotą było to, że policja była na miejscu, sprawdziła teren i pouczyła tego człowieka. Takie działania przynoszą efekty". – Akcja będzie kontynuowana, w tej chwili jest lato, nie ma sezonu grzewczego, więc problem dopiero się nasili – zaznacza Dybiec.
(mak)