Wodzisław zawalony psimi kupami
Strażnicy miejscy mają być informowani o osobach, które nagminnie lekceważą obowiązek zbierania psich odchodów. Po to, żeby mieć takich właścicieli czworonogów na oku.
WODZISŁAW ŚL. Wielu mieszkańców ma dość psich odchodów, które – odkąd stopniał śnieg – aż kłują w oczy. Skwery, trawniki, chodniki, ulice – natknąć na niemiłą niespodziankę można się dosłownie wszędzie. Szczególnie w centrum miasta, gdzie zabudowa jest zbita i brakuje rozległych terenów zieleni na spacery z czworonożnymi pupilami.
Niechlubny problem Wodzisławia zadecydowały się poruszyć dwie mieszkanki Starego Miasta – Urszula Beer i Zuzanna Meisel. Przyszły na obrady komisji ochrony środowiska, by przedstawić radnym sytuację. Same mają psy. Zapewniają, że po nich sprzątają. Próbowały kulturalnie edukować innych, by robili to samo. Skutek? – Mówiłyśmy: „nie róbmy sobie tego”. Ale niejednokrotnie obrażano nas, nawet wulgarnie – przyznały.
Masz psa? To za nim sprzątaj
Wymówek jest mnóstwo. A to, że kręgosłup nie pozwala się schylać, a to, że miasto nie zapewnia torebek na psie odchody. – Przecież miasto zrezygnowało z podatku za psa, a zakup torebek nie jest drogi. Idąc do marketu, większość płaci za reklamówki, ale już za torebkę na psie odchody nie można? Bez przesady – powiedziały mieszkanki. – Wszyscy wiemy, z czym wiąże się posiadanie psa. Trzeba go nakarmić, opiekować się nim, ale i sprzątać po nim – dodały.
Dlatego zwróciły się do władz Wodzisławia z prośbą o pomoc w edukowaniu posiadaczy psów. W tym o edukację w placówkach oświatowych, bo często to dzieci wyprowadzają psy. – Doprowadziłyśmy do tego, że na rynku postawiono tabliczki, by sprzątać po swoim psie. Ale jest za mała informacja o karach – zaznaczyła Urszula Beer. Okazuje się też, że aby strażnik miejski mógł wlepić mandat, musi przyłapać właściciela psa „na gorącym uczynku”, że nie posprzątał.
Plan działania
Radni postanowili zareagować. Wiceprzewodniczący rady miasta Roman Szamatowicz oczekuje, że w ciągu miesiąca urząd przygotuje propozycje rozwiązania nieprzyjemnego problemu. – Myślę, że miesiąc wystarczy na to, by wypracować model, kierunki działania – ma nadzieję wiceprzewodniczący. – To jest wstyd, że w ogóle musimy na ten temat dyskutować. Ale nie wstyd dla nas, bo akurat panie i inne osoby, które sprzątają, zachowują się wzorcowo – odniósł się do tematu wiceprezydent Dariusz Szymczak. Przyznał, że również pracownicy służb komunalnych miasta, którzy zwracają uwagę mieszkańcom, by posprzątali po psie, spotykają się z nieprzyjemnymi uwagami albo wyzwiskami.
Niebezpieczeństwo dla zdrowia
Miasto zdaje sobie sprawę z tego, że problem trzeba w jakiś sposób rozwiązać. Wielu mieszkańcom przeszkadza bowiem to, że na każdym kroku natykają się na psie odchody. Dzwonią do urzędu z pretensjami: „czemu jeszcze nie jest posprzątane?”. Tylko że jeśli sami właściciele nie zaczną sprzątać, kłopot nie zniknie. Najskuteczniejszy byłby brak społecznego przyzwolenia i masowe zwracanie uwagi tym, którzy nie sprzątają. Tym bardziej że psie kupy to nie tylko kwestia estetyki, ale zdrowia. Psie odchody nie użyźniają gleby, natomiast zawierają jaja pasożytów.
Jak temu zaradzić?
Być może dlatego, żeby podkreślić wagę problemu, pojawił się pewien pomysł. Na razie w fazie planu, nie realizacji, ale już powiedziano o nim głośno. Osoby, które spacerują z psami i nagminnie unikają zbierania psich kup, zwykle wybierają te same trasy, np. w Parku Miejskim. Pracownicy służb komunalnych miasta albo mieszkańcy wiedzą, którędy chodzą. Jeśli strażnik miejski otrzyma informacje o takiej osobie, będzie szedł za nią tak długo, aż przyłapie „na gorącym uczynku”, że nie posprzątała po psie. – Zdajemy sobie sprawę, że przez niektórych zostanie to odebrane jako śmieszne. Domyślamy się, że pojawią się uwagi typu „czy straż miejska nie ma ważniejszych zadań”, ale jeśli kilka osób faktycznie zostanie w ten sposób ukaranych, to może inni zrozumieją, że należy sprzątać. Po to zlikwidowaliśmy opłatę za psa, by nie było dodatkowych obciążeń i by mieszkańcy mogli kupować torebki na psie odchody – wyjaśnił wiceprezydent Szymczak.
Problem nie tylko miejski
Dodajmy, że psie kupy są problemem nie tylko Wodzisławia. Również mieszkańcy podmiejskich miejscowości coraz częściej wychodzą ze swoimi pupilami na spacery. Problem dotyczy stref publicznych, takich jak place zabaw, zwłaszcza piaskownice, czy nawet boiska do gry w piłkę. Nasz dziennikarz był raz świadkiem tego, jak na jednym ze spotkań klasy B tuż przed rozpoczęciem meczu, sędzia nakazał usunąć niemal ze środka boiska pozostałości po najwyraźniej ogromnej wielkości psie. O zanieczyszczonych miejscach publicznych coraz częściej napomykają też sołtysi. Niespodzianki znajdują się też na poboczach dróg.
Magdalena Kulok