Duży Kaliber z Archiwum: Raciborzanin zdemolował Antałka
W 1997 roku Nowiny opisywały awantury w pszowskich barach. Bar Antałek w Pszowie został wówczas pozbawiony wszystkich kufli przez jednego ze swoich bardziej porywczych klientów.
Mężczyzna, gdy przyszedł do baru”miał już wypite”. Podczas doprawiania się w Antałku coś mu się w tym lokalu nie spodobało. Swoim negatywnym uczuciom dał wyraz w swoisty sposób - wytłukł wszystkie kufle znajdujące się w barze. A było tego 112 sztuk. Gminna Spółdzielnia, która była właścicielem lokalu poniosła straty w wysokości 250 zł. Sprawca całej awantury mieszkaniec Raciborza, po dokonaniu dzieła zniszczenia uciekł z miejsca zdarzenia. Na niewiele się to jednak zdało. Policja ustaliła jego tożsamość i za swoją niechęć do nietłuczonego szkła będzie musiał ponieść konsekwencje karne.
Do jeszcze większych zniszczeń doprowadził wcześniej jeden z klientów baru Gwarek na Wilchwach. Straty PSS-u będącego właścicielem tego lokalu wyniosły 1700 zł.
To zdarzenie, tak jak i jego sprawca było bardziej barwne. Mężczyzna ten przyszedł do baru, by się trochę napić. Niestety widać nie mógł tego zrobić tak dobrze jakby chciał - czekała go nocna zmiana. I tym faktem bardzo się zdenerwował. Doszedł do wniosku, że nie może tak być, by on w nocy pracował a te wszystkie s... znajdujące się w barze piły sobie w najlepsze. Poza tym uznał, że na Wilchwach jeden lokal wystarczy (a są dwa - Gwarek i Barbara). Postanowił więc zlikwidować bar, w którym się znajdował na własną rękę - omijając jakąkolwiek urzędową drogę. Zaczął rozbijać i niszczyć wszystko co się w lokalu znajdowało - począwszy od szkła poprzez krzesła aż do szyb w oknach. Tłukł szklanki, popielniczki, kufle, kieliszki i butelki. Połamał stoliki, a z jednego wyłamał nogę, którą kontynuował dzieło zniszczenia. Rozbił znajdującą się w barze ladę, zniszczył drzwi, potłukł szyby w oknach. Gdy w lokalu nie byki już nic więcej do połamania, potłuczenia czy rozbicia wyszedł na zewnątrz podnosząc ręce w geście triumfu. Podszedł do przybyłych na miejsce policjantów mówiąc: Możecie mnie brać. Nic nie zostało! – wysuwając ręce do skucia kajdankami. Niestety u prokuratora nie znalazł zrozumienia dla swojego czynu. Jego fantazja została oceniona surowo. Trafił do aresztu.