Prokuratura troszczy się o unijne mięso, a mieszkańcy o powrót dyrektora
Czarne chmury zebrały się nad dyrektorem Gminnego Ośrodka Kultury i Rekreacji w Mszanie Rafałem Jabłońskim. To skutek „afery golonkowej”, która wybuchła po organizacji festynu „Mszańskie Smaki Jesieni”. Prokuratura postawiła dyrektorowi zarzuty i zawiesiła go w obowiązkach.
MSZANA Dyrektor mszańskiego GOKiR-u Rafał Jabłoński usłyszał zarzut przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków na szkodę interesu publicznego. - Pan dyrektor nie dopełnił obowiązku dopilnowania, aby golonka została zjedzona w całości na danej imprezie. To środki unijne i ich wykorzystanie było skrupulatnie określone – mówi Marcin Felsztyński, szef Prokuratury Rejonowej w Wodzisławiu Śląskim. W ślad za zarzutami zawieszono dyrektora w czynnościach. Tym z kolei czuje się poszkodowana gmina, gdyż nieobecność szefa zakłóca funkcjonowanie GOKiR-u. Podobnie uważają organizacje i stowarzyszenia współpracujące z ośrodkiem, które chcą prosić prokuraturę o zrezygnowanie ze środków zapobiegawczych.
O co chodzi w „aferze golonkowej”?
Pisaliśmy już o tym kilkukrotnie na łamach „Nowin Wodzisławskich”, więc tylko w skrócie przypominamy przebieg wydarzeń. 11 listopada 2015 r. GOKiR na zlecenie Urzędu Gminy zorganizował festyn „Mszańskie Smaki Jesieni”. Impreza została sfinansowana z unijnej dotacji, którą gmina otrzymała na podstawie umowy z Urzędem Marszałkowskim w Katowicach. Festyn miały uświetnić m.in. dania z golonki. Z unijnych pieniędzy zakupiono 173 kg tego mięsiwa, za które zapłacono 1474,35 zł. Mieszkańcy pobawili się jak należy, Urząd Marszałkowski zaakceptował rozliczenie wydatków, a Mszana nigdy pewnie nie zyskałaby ogólnopolskiej sławy „golonkowego skrytożercy”, gdyby nie grupa radnych z komisji rewizyjnej kontestująca niektóre działania wójta Mszany Mirosława Szymanka. Radni ci m.in. nabrali wątpliwości, czy golonkę rzeczywiście podawano na „unijnym” festynie. Wszczęto oficjalne kontrole, temat roztrząsano publicznie na posiedzeniach rady gminy, sprawą zainteresowały się media, a w końcu także prokuratura.
Prokuratorskie zarzuty
W wyniku śledztwa, w którym m.in. przesłuchano 25 świadków, śledczy ustalili, że na festynie golonkę faktycznie jedzono, ale zjedzono tylko 20 kg. Pozostałą część mięsa GOKiR przechował i serwował w czasie kolejnych imprez biesiadnych, które były płatne. Prokuratura uważa, że Rafał Jabłoński przekroczył swoje uprawnienia, bo nie wydał wszystkich golonek uczestnikom festynu. – Pan dyrektor nie dopełnił obowiązku dopilnowania, aby golonka została zjedzona w całości na danej imprezie. To środki unijne i ich wykorzystanie było skrupulatnie określone – mówi prokurator Marcin Felsztyński, szef Prokuratury Rejonowej w Wodzisławiu. W czerwcu Jabłoński usłyszał zarzuty z artykułu 231, paragrafy 1. i 2. Paragraf 1. mówi, że funkcjonariusz publiczny, który przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. Z kolei paragraf 2., że jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w par. 1 w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.
Prokurator nie wyjaśnia jednak na czym polegać miała korzyść majątkowa lub osobista osiągnięta przez dyrektora GOKiR-u.
Co tydzień na komendzie
Zarzuty to nie wszystko. Wobec dyrektora GOKiR-u prokuratura zastosowała także środki zapobiegawcze w postaci poręczenia majątkowego w kwocie 2 tys. zł, zawieszenia w czynnościach służbowych, dozoru policji (raz w tygodniu musi meldować się na komendzie) oraz zakazu kontaktowania się z pracownikami ośrodka. – Co do zasady środki te są wykonywalne od razu – informuje prokurator Felsztyński. Jak udało nam się ustalić, Rafał Jabłoński nie skorzystał z możliwości dobrowolnego poddania się karze, odmówił również jako podejrzany składania wyjaśnień.
Żaden z trzech prawników (mających doświadczenie procesowe), których poprosiliśmy o ocenę adekwatności zastosowanych przez prokuratora środków zapobiegawczych w stosunku do ewentualnego przewinienia dyrektora, nie chce wypowiadać się pod nazwiskiem. Są jednak zgodni, że tak rygorystyczne zabezpieczenia zwykło się orzekać przy dużo wyższych (domniemanych) szkodach niż problematyczne ponad 1000 zł (wartość niezjedzonej na festynie golonki). Mają też wątpliwości (choć zastrzegają, że nie znają ustaleń prokuratury z postępowania przygotowawczego), czy są solidne podstawy do obaw, że podejrzany może mataczyć w tej sprawie, co byłoby przesłanką do zawieszenia i zakazu kontaktów ze współpracownikami. Zwracają uwagę, że szczególnie dotkliwe jest zawieszenie w czynnościach, skutkujące m.in. pozbawieniem środków do życia, gdyż za czas zawieszenia Rafałowi Jabłońskiemu nie przysługuje wynagrodzenie. Sugerują złożenie zażalenia do sądu na decyzję prokuratora.
Kierował się sumieniem
Rafał Jabłoński już pod koniec czerwca odwołał się do sądu od zastosowanych wobec niego środków zapobiegawczych. - Obecnie sprawa wygląda w ten sposób, że złożyłem zażalenie na decyzję prokuratury dotyczącą środków zapobiegawczych. Czekam na jego rozpatrzenie - powiedział nam 28 lipca zawieszony dyrektor.
Podkreśla, że działał w dobrej wierze. – Choć mam świadomość, że nikogo w tej sprawie nie skrzywdziłem i działałem zgodnie ze swoim sumieniem, to na tym etapie jest ona dla mnie bardzo nieprzyjemna. Cieszę się, że mimo wszystko właśnie teraz rodzi się wiele dobra. Nigdy nie myślałem, że mam tylu przyjaciół – przyznał.
Wcześniej Rafał Jabłoński nie raz już tłumaczył, że festyn w plenerze rozpoczął się o godz. 15.00. Przygotowane porcje golonki były sukcesywnie rozdawane. Część jednak pozostawiono, żeby goście, którzy przyjdą w późniejszych godzinach, mogli skosztować mięsiwa. W międzyczasie serwowano inne tradycyjne dania. W ferworze festynowych zadań o golonce zapomniano. Później, gdy temat golonki powrócił, stało się jasne, że nie uda się przygotować kolejnych porcji, bo impreza miała się już ku końcowi. Dlatego dyrektor polecił zabezpieczyć golonki. Mięso zostało zjedzone przez uczestników kolejnych gminnych imprez.
Kto jest poszkodowanym?
Paradoks polega na tym, że zdaniem prokuratury Rafał Jabłoński działał na szkodę Urzędu Gminy w Mszanie i Urzędu Marszałkowskiego w Katowicach. Tymczasem urząd marszałkowski nie zgłosił do tej pory zastrzeżeń do rozliczenia imprezy. Poszkodowana nie czuje się również gmina.
W Urzędzie Gminy w Mszanie nie kryją zaskoczenia takim obrotem sprawy. Wójt Mirosław Szymanek dowiedział się o zawieszeniu zarówno z pisma od prokuratury, jak i od dyrektora GOKiR-u. – Ale oczywiście trudno dyskutować z decyzją prokuratury - komentuje wójt.
Problemy dla gminy zaczęły się dopiero teraz, bo zawieszenie dyrektora poważnie zakłóciło funkcjonowanie GOKiR-u. Trwają przygotowania do dużych imprez, w tym do uroczystości dożynkowych. Tymczasem ośrodek został poważnie osłabiony. Dyrektor Jabłoński nie może sprawować funkcji. Jego zastępczyni od jakiegoś czasu przebywa na urlopie macierzyńskim. – Mamy duży problem z funkcjonowaniem ośrodka kultury. Z grona pracowników powołałem osobę, która pełni obowiązki dyrektora. Ale proszę zauważyć, że w jednostce zatrudnionych jest tylko kilka osób. To nie jest duża instytucja – podkreśla wójt Mszany Mirosław Szymanek.
Jak się dowiedzieliśmy, chętnych do objęcia obowiązków dyrektora nie było. Po tym, co spotkało dyrektora Jabłońskiego, trudno się dziwić. – Już doszły do mnie słuchy, że osoba pełniąca obowiązki dyrektora chce zrezygnować z tej funkcji – przyznaje wójt.
Stowarzyszenia chcą pomóc
W ubiegłym tygodniu odbyło się spotkanie zainicjowane przez organizacje i stowarzyszenia działające na terenie gminy Mszana. Przedstawiciele organizacji chcieli oficjalnie usłyszeć od wójta, jak wygląda sytuacja dyrektora Jabłońskiego. Ale też dowiedzieć się, co dalej. Stowarzyszenia mają przecież swoje plany. Do tej pory wszystkie sprawy organizacyjne związane z różnego rodzaju wydarzeniami dla gminnej społeczności ustalali z dyrektorem GOKiR-u.
W czasie spotkania pojawiła się oddolna inicjatywa. Organizacje i stowarzyszenia stwierdziły, że chcą pomóc dyrektorowi Jabłońskiemu. Planują przekazać prokuraturze pismo z prośbą o to, by ta zrezygnowała ze środków zapobiegawczych. Stanowisko organizacji jest takie, że przecież postępowanie może toczyć się swoim torem, ale do czasu ostatecznego werdyktu sądu dyrektor może przecież pracować tak, jak do tej pory. Z drugiej strony chcą w ten sposób dać sygnał zawieszonemu dyrektorowi, że ma ich poparcie.
Zdaniem mieszkańców
A co o „golonkowej aferze”sądzą mieszkańcy Mszany? – Słyszałem o aferze golonkowej w naszej gminie. Jestem trochę zdegustowany i zniesmaczony, jak ta sprawa się potoczyła. Czy radni naprawdę nie mają się czym zajmować i muszą donosić na naszych ludzi? – pyta Stanisław, mieszkaniec Mszany. Dodaje, że na całej sprawie cierpi gmina i jej dobre imię. A radni „donosiciele” robią więcej szkody niż pożytku. Kolejny zapytany mieszkaniec Mszany mówi, że jest to absurdalna sytuacja, która godzi w dobre imię dyrektora mszańskiego GOKiR-u. – Co za różnica czy golonka były na jednej, czy kilku imprezach? Najważniejsze, że wszystkim się na nich podobało. A teraz jest wielkie szukanie dziury w całym. Najgorsze jest to, że cierpi na tym człowiek, który nic złego nie zrobił – mówi pani Barbara. Jednak nie wszyscy są tego samego zdania. – Plotka po wsi niesie, że dyrektor specjalnie nie wydał wszystkich golonek na listopadowym festynie, żeby zaoszczędzić i zaserwować je na kolejnych imprezach – mówi mieszkaniec Mszany.
(mak), (juk)