Na wstępie: Ostrożnie z tym pośpiechem na drodze
Artur Marcisz Redaktor naczelny Nowin Wodzisławskich
Piątkowe popołudnie. Remont drogi w Lubomi. Ruch wahadłowy. Akurat drogowcy wylewają asfalt na jednym z pasów jezdni. Stoję, ruszam, stoję, ruszam. W końcu docieram do sygnalizatora, a tu bach, włącza się czerwone. No więc hamuję. Ku mojemu zdziwieniu, niektóre auta, jadące za mną wymijają mnie i... wjeżdżają na zamknięty już odcinek, mimo czerwonego światła. Na nic gestykulacje zdenerwowanych drogowców, nakazujących zatrzymanie się. Jak ruszyli, tak pojechali. Jeden delikwent, widząc nerwy robotników, wykonał jeszcze lepszy manewr, bo pojechał w stronę Kopca, drogą… jednokierunkową pod prąd, całkowicie ignorując znak zakazu wjazdu. Przypomniało mi się, ile to już razy do naszej redakcji dzwonili kierowcy sugerujący wadliwe działania sygnalizacji świetlnych, sterujących ruchem na remontowanych odcinkach dróg, co powodowało, że w połowie odcinka, na jednym pasie spotykały się samochody jadące z przeciwka. I tak się zastanawiam, czy to aby na pewno urządzenia były zepsute, czy też może kierowcy mieli problem z rozróżnianiem kolorów? A potem nerwy, bo ruszyć się nie można ani w przód, ani za bardzo w tył, bo za nami auta. I uszkodzenia samochodów przy próbach wycofania. I jeszcze większe nerwy. Tylko dlatego, żeby być 5 minut szybciej. Aby na pewno warto?