Jedni zapakowali miłość, drudzy rozpakowali nadzieję
Finał Szlachetnej Paczki, który odbywa się co roku na początku grudnia, nie przez przypadek nazywany jest weekendem cudów
POWIAT Taki weekend powtórzy się dopiero za rok. Ponad 20 tys. rodzin, 12 tys. wolontariuszy, ponad 700 tys. darczyńców i niezliczona ilość historii – to wszystko wydarzyło się 9 i 10 grudnia na terenie naszego kraju, podczas finału XVII edycji Szlachetnej Paczki. Małżeństwo z Pszowa było jedną z około sześćdziesięciu rodzin z powiatu wodzisławskiego, które w tym roku otrzymało pomoc w ramach akcji Szlachetna Paczka.
Wszystko dla dobra córek
Pszów. W małym domu nadającym się do kapitalnego remontu mieszka pani Julita z mężem Stanisławem oraz z dwójką córek, ośmioletnią Zuzią i sześcioletnią Mają. Na utrzymanie rodziny pracuje tylko pan Stanisław. Niepełnosprawność starszej córeczki spowodowała, że pani Julita nie może wrócić do pracy. Całą swoją energię poświęca Zuzi i młodszej córeczce Mai. - Dom, w którym mieszkamy, nadaje się do generalnego remontu. Kupiliśmy go ze względu na starszą córeczkę. Poprzednie miejsce zamieszkania nie pozwalało nam zapewnić Zuzi prawidłowego rozwoju - opowiada pani Julita. Dlatego rodzina przeprowadziła się do małego domu w Pszowie. - Marzymy, aby dziewczynki były zdrowe i mogły się prawidłowo rozwijać. Marzymy też o przytulnym wyremontowanym domu, który nie będzie terenem ciągłej budowy - mówi pani Julita.
Łzy szczęścia
10 grudnia pszowska rodzina zapisze w swojej pamięci jako dzień cudów. Wolontariusze przywieźli jej górę prezentów. W pomoc rodzinie zaangażowanych było trzech darczyńców. Na widok ogromnej liczby prezentów rodzina przecierała oczy ze zdumienia. - Wolontariusze wchodzili i wchodzili z coraz to większą ilością paczek. Nie wierzyłam, że dzieje się to naprawdę - mówi pani Julita. Wśród prezentów były ubrania, żywność, pościel, pralka i inne potrzebne rodzinie rzeczy. - Prezenty otwieraliśmy, płacząc ze szczęścia. A nasze dłonie drżały z wrażenia - mówi pani Julita. Dodaje, że to, co otrzymali, nie jest tylko jednorazową pomocą. - Prezenty, którymi zostaliśmy obdarowani, pomogą nam w przetrwaniu zimy. Będziemy mogli zaoszczędzić więcej pieniędzy i dokończyć remont domu. Dzięki otrzymanym prezentom dziewczynki dostały wiele dobra, za które one, jak i ja z mężem jesteśmy niezmiernie wdzięczni - mówi. Pani Julita jest bardzo wzruszona bezinteresowną pomocą darczyńców i wolontariuszy. Dlatego ma nadzieje, że dobro, które otrzymała od obcych sobie ludzi, będzie mogła kiedyś oddać. - Chciałabym w przyszłości również pomóc ludziom, którzy znaleźli się w trudniej sytuacji życiowej. Chciałabym oddać z nawiązką dobro i nadzieję, które otrzymała moja rodzina - mówi pani Julita. (juk)