Prokuratorem w niewygodnego rodzica
Czy dyrektor Zespołu Placówek Szkolno-Wychowawczo-Rewalidacyjnych w Wodzisławiu Śl. postanowił szukać zemsty na rodzicu dwójki dzieci? Michał Szkatuła, ów rodzic, uważa że tak. – Dyrektor chciał się zemścić za uchybienia, które mu wytknąłem, a które potwierdziło kuratorium – uważa.
WODZISŁAW, SKRZYSZÓW Na początku tego roku Michał Szkatuła zamieścił w serwisie Youtube filmik. Przedstawia on dwójkę dzieci, które przed laty zostały adoptowane przez Szkatułę i jego żonę. Urodziły się z zespołem FAS (fetal alcohol syndrome) – alkoholowym zespołem płodowym, co oznacza, że ich naturalna matka spożywała w czasie ciąży alkohol. Przez to dzieci są też lekko upośledzone umysłowo. Wiosną 2015 r. zostały uczniami Zespołu Placówek Szkolno-Wychowawczo-Rewalidacyjnych w Wodzisławiu Śl. Młodsza córka Szkatuły uczy się tam nadal, starszy syn zakończył już edukację w tej szkole.
Zawiadomienie do prokuratury
W opublikowanym w sieci, krótkim, bo niespełna 4-minutowym filmiku pt. „FAS nie taki straszny, jak o nim opowiadają”, ojciec rodzeństwa pokazał zdjęcia dzieci z różnego okresu ich życia, wraz z informacjami, jak według niego należy postępować, jakich zasad się trzymać, wychowując dzieci z FAS. Filmik ma obecnie pół tysiąca wyświetleń. Jedni z metodami proponowanymi przez autora nagrania się zgodzą, inni być może nie. Próżno jednak doszukać się tu łamania prawa. Tymczasem Andrzej Skiba, dyrektor ZPSWR, w związku z tym, że pracownik tej szkoły zauważył w sieci filmik, 15 maja tego roku złożył do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez Michała Szkatułę z art. 212 paragraf 1. Ściga się z niego osoby, które dopuszczają się zniesławienia, poprzez pomówienia o właściwości, które mogą poniżyć w opinii publicznej. Za przestępstwo to grozi kara grzywny lub ograniczenia wolności. – Dyrektor uznał, że zamieszczając filmik poniżyłem własne dzieci – nie kryje zdziwienia Szkatuła. Inaczej uznała Prokuratura Rejonowa w Wodzisławiu Śl. Ta po sprawdzeniu sprawy przez policję, odmówiła wszczęcia dochodzenia ze względu na to, że zamieszczenie filmiku ani jego treść, nie zawierają znamion czynu zabronionego. „Prezentacja nie ma na celu obrażenia, pomówienia i poniżenia dzieci, a raczej stanowi jakby wskazówkę, poradnik dla innych rodzin z podobnymi problemami (…) Nie wydaje się, żeby pomówienie własnych dzieci było zamiarem autora prezentacji” – napisała w uzasadnieniu Katarzyna Pacek–Pielka, asesor Prokuratury Rejonowej w Wodzisławiu.
Rodzic: zgłoszenie do prokuratury to zemsta dyrektora
Michał Szkatuła nie ma wątpliwości, że złożone przez Andrzeja Skibę zawiadomienie do prokuratury jest aktem zemsty. Za co miałby się mścić dyrektor? Rodzic przyznaje, że od jesieni 2015 r. znajduje się w konflikcie z dyrekcją szkoły. Wszystko zaczęło się od listu córki, w którym ta zachęcała kolegę z klasy do kontaktów seksualnych. List trafił w ręce nauczycieli. Ci wezwali do szkoły rodziców. – Nauczyciele powiedzieli, że choć list napisała córka, to autorem treści jest jej brat – opowiada Michał Szkatuła. Syn Szkatułów miał się przyznać szkolnemu pedagogowi i psychologowi, że to on podyktował siostrze treść listu. Rodzice rozmawiali o tej sprawie z dziećmi. Dzieci powiedziały im coś innego. – Syn zapewniał, że nie dyktował listu córce, ale przyznał się, bo został do tego zmuszony przez pracowników szkoły. Mówił, że był przez nich straszony policją – mówi Michał Szkatuła.
Sąd nie podzielił obaw szkoły
Z inicjatywy szkoły, sprawa trafiła do Sądu Rodzinnego w Wodzisławiu Śl., który miał zbadać czy między rodzeństwem nie dochodzi do niewłaściwych zachowań. Rodzic zapewnia, że o sam fakt zgłoszenia sprawy do sądu, celem jej wyjaśnienia, pretensji do szkoły nie miał. Miał jednak wątpliwości co do uczciwości pracowników szkoły. Dlatego rodzice rodzeństwa umówili je na wizyty u psychiatrów dziecięcych w Rybniku i Wrocławiu. Podczas tych wizyt syn Szkatułów powtórzył tezę o zastraszeniu. Specjalistka z Wrocławia napisała we wnioskach końcowych, że córka Szkatułów napisała list samodzielnie, umieszczając w nim wyrazy i opisy zasłyszane wcześniej od brata, których znaczenia nie rozumiała. 11 marca 2016 r. Sąd Rodzinny umorzył postępowanie, stwierdzając brak przesłanek do wydawania zarządzeń opiekuńczych wobec rodzeństwa.
Konfliktu ciąg dalszy
Na przełomie 2016 i 2017 r. konflikt między rodzicami a szkołą rozgorzał na dobre. Rodzice zauważyli, że syn pali w szkole papierosy. Zwrócili uwagę na ten problem jego wychowawczyni. – Oczywiście sami staraliśmy się zaradzić problemowi, rozmawiając z synem, ale wsparcie szkoły było konieczne. Dzieci z FAS muszą cały czas czuć zainteresowanie. Nie wolno ich pozostawiać samym sobie – mówi Szkatuła. Tymczasem w jego opinii, szkoła pozostawiała jego synowi, ale również innym uczniom zbyt wiele swobody. – Syn przyznał, że w czasie przerw możliwe są ucieczki ze szkoły na papierosa, że nikt ich również nie nadzoruje kiedy wychodzą ze szkolnego autobusu. Sprawdziłem na miejscu i niestety to, co mówił syn się potwierdziło, mimo że w szkole są dyżury nauczycieli a przy wyjściu siedzi portier. A przecież to jest szkoła specjalna, dzieci powinny być pilnowane cały czas, od wyjścia z autobusu, aż do momentu kiedy znów się w nim znajdą – nie kryje zdenerwowania. – Syn śmiał się nam w twarz, że może sobie palić w szkole. Argumentował, że szkoła umożliwia mu takie zachowania – dodaje.
Kontrola kuratorium
W marcu i maju rodzic napisał do Kuratorium Oświaty w Katowicach dwa pisma, w których informował o uchybieniach w działalności dyrekcji szkoły i niektórych jej pracowników. Po tych pismach do szkoły zawitała kontrola z kuratorium. W odpowiedzi przesłanej rodzicowi, kuratorium potwierdziło niektóre zarzuty stawiane przez niego względem szkoły. Po pierwsze notatka, która była podstawą skierowania sprawy do sądu rodzinnego w sprawie listu córki, nie zawierała podpisu rodziców. Kontrola wytknęła też, że dyrektor nie przedstawił dokumentów potwierdzających prowadzenie nadzoru w zakresie sprawowania przez nauczycieli opieki nad dziećmi przed i w trakcie zajęć lekcyjnych. Kuratorium zwróciło uwagę również na to, że dyżury nauczycieli nie obejmują przyjazdów autobusów, co umożliwia uczniom opuszczanie budynku bez kontroli, przed rozpoczęciem zajęć. Kontrola wykazał też, że szkoła zamiast najpierw opracować wielospecjalistyczną ocenę poziomu funkcjonowania ucznia, a następnie dostosować do ministerialnych wymogów indywidualny program edukacyjno-terapeutyczny ucznia, postąpiła na odwrót, co jest niezgodne z przepisami. W dodatku w pracach zespołu opracowującego oba dokumenty nie uczestniczyli rodzice, którzy o terminach posiedzeń zespołu nie byli informowani. To również jest niezgodne z przepisami ministerialnego rozporządzenia w sprawie warunków organizowania kształcenia, wychowania i opieki dla dzieci i młodzieży niepełnosprawnych, niedostosowanych społecznie i zagrożonych niedostosowaniem społecznym.
Wojny trwa
– Ta kontrola i jej wyniki musiały zdenerwować dyrektora Skibę, więc postanowił znaleźć jakiś absurdalny powód, by uderzyć we mnie zgłoszeniem do prokuratury. Czy tak powinien zachowywać się dyrektor szkoły? – pyta Szkatuła. O nieprawidłowościach w szkole poinformował też Starostę Powiatu Wodzisławskiego.
Dyrektor bronić przed zarzutami rodzica się nie chce
Pytany przez nas o sprawę dyrektor Andrzej Skiba, uchylił się od odpowiedzi. Na pytanie o to, czy złożenie zawiadomienia do prokuratury było, jak sugeruje rodzic, aktem zemsty, nie chciał odpowiedzieć, zasłaniając się dobrem dzieci i ogółu szkoły, oraz ochroną danych osobowych dzieci i rodzica. – Mi nie wolno wypowiadać się na takie tematy publicznie – mówi Skiba. Jak dodaje, jako dyrektor szkoły… nie ma prawa bronić się przed formułowanymi publicznie przez rodzica zarzutami. Nie chciał też mówić o wynikach kontroli. – Kontrola jeszcze trwa. Dopóki się nie zakończy i wnioski nie zostaną upublicznione, nie mogę na jej temat zabrać głosu – mówi. Przyznał jednak, że w kwestii dyżurów, pewne sprawy zostały poprawione, co zresztą potwierdził nam jeden z nauczycieli szkoły, wyjaśniając, że np. dyżury nauczycieli przed lekcjami zostały znacznie wydłużone. Artur Marcisz