Duży Kaliber: Koszmarny wypadek w Radlinie
RADLIN - Usłyszeliśmy huk. Pobiegliśmy sprawdzić, co się stało. Okazało się, że straszny wypadek - mówią mieszkańcy Głożyn w Radlinie. Na motocyklu jechało dwóch mężczyzn. Uderzyli w słup. Stan jednego z mężczyzn był na tyle poważny, że wezwano śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Do wypadku doszło 11 października przed godziną 16.00. Zdarzenie miało miejsce na mało uczęszczanej, spokojnej drodze - bocznej ulicy Głożyńskiej w Radlinie. Dwóch mężczyzn jechało motocyklem. Uderzyli w słup. - Pobiegłem zobaczyć, co się stało. Leżeli przy motocyklu, nie wstawali. Natychmiast zadzwoniłem na pogotowie - mówi jeden z mieszkańców Głożyn. Na miejsce szybko przybyły służby ratunkowe. 50-letni mężczyzna był przytomny. Karetka zabrała go do szpitala. Drugi z mężczyzn był nieprzytomny. Zadecydowano, że trzeba wezwać Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. Śmigłowiec lądował na łące - tuż przy drodze, na której doszło do wypadku. - Oni jechali bez kasków, nie mieli żadnych ubrań ochronnych - mówią nam mieszkańcy Głożyn. - Z tego co wiemy, to rano naprawiali ten motocykl. Po południu już na nim jechali, ale motocykl jakoś dziwnie pracował - dodają. Na miejscu byli strażacy z JRG Rydułtowy, JRG Wodzisław i OSP Głożyny, a także pogotowie i policja.
Pasażer w chwili zdarzenia był nietrzeźwy. Badanie na alkomacie wykazało u niego 1,8 promila alkoholu. 53-letniemu kierowcy pobrano krew do badań na zawartość alkoholu w organizmie. Policja potwierdza, że mężczyźni w chwili zdarzenia nie posiadali kasków ochronnych. - Nie jest to częsty widok ale niestety się zdarza. Najczęściej właśnie w małych miejscowościach i na wsiach. Kask przecież „nie jest potrzebny”, żeby podwieźć pasażera lub podjechać tylko parę metrów. Okazuje się jednak, że jest niezbędny i być może obrażenia kierowcy byłyby mniejsze gdyby w chwili uderzenia w słup miał chronioną głowę - przekazuje policja. (mak)