Dziki mnożą się na potęgę. Ich liczbę trzeba regulować
Z Maciejem Wittem, Powiatowym Lekarzem Weterynarii w Wodzisławiu Śl. rozmawiamy o afrykańskim pomorze świń, polowaniach i obowiązujących procedurach dotyczących badania upolowanych zwierząt.
– Zacznijmy od najważniejszego. Czy na naszym terenie mamy ASF?
– Od końca grudnia odbywa się tzw. przeszukanie w naszych lasach, którego celem jest znalezienie martwych dzików. Gdyby jakiegoś znaleziono, to zgłaszane jest to do Powiatowego Inspektoratu Weterynarii, a my pobieramy próbkę, zaś dzik trafia do utylizacji. W naszych lasach jest generalnie mało padłych dzików, więcej pada ich na drogach w wyniku wypadków komunikacyjnych. I to głównie z nich pobieramy próbki. Nawet w ubiegłym roku na autostradzie w Gorzyczkach pobieraliśmy próbkę. W naszym powiecie pobraliśmy 8 próbek od dzików. Do tej pory mieliśmy zero dodatnich wyników, czyli wszystkie te dziki nie miały ASF. Dlatego jesteśmy w strefie białej, czyli wolnej od ASF. Co nie znaczy, że ASF nie może się u nas zdarzyć. Województwo lubuskie pół roku temu było białe, a dziś jest czerwone.
– Czy pobieracie również próby od dzików odstrzelonych?
– Od dzików odstrzelonych pobieramy próby tylko na klasyczny pomór świń, który niegdyś występował, ale obecnie w Polsce nie występuje. To nie jest ASF. Próby te trafiają do laboratorium w Puławach.
– A dlaczego nie na ASF?
– Bo nie obligują nas do tego przepisy. Taki wymóg pojawia się już w strefie żółtej, czyli graniczącej ze strefą czerwoną. Dlaczego? W całej Polsce jest 5 laboratoriów, które zajmują się badaniem próbek pod kątem ASF, i one nie są w stanie przerobić wyników ze stref zagrożonych ASF, a co dopiero gdyby miały tam trafiać próby ze stref białych. W ubiegłym roku pod kątem włośnia przebadaliśmy 370 dzików upolowanych przez myśliwych. Jak myśliwy upoluje dzika, który ma trafić do konsumpcji, to musi go obowiązkowo zbadać właśnie pod kątem włośnia. Dziki badamy metodą wytrawiania. Taki punkt do badania dzików wyznaczyłem w Lubomi w jednej z rzeźni. Tam jest czterech lekarzy, którzy badają dziki pod kątem włośnia.
– Na czym polega metoda wytrawiania?
– Do rozdrobnionego mięsa w ilości 50-100 gram dodaje się kwas solny i pepsynę. Pepsyna to enzym, który znajduje się u człowieka w żołądku. Powoduje ona to, że włókna mięśniowe się rozkładają i znikają. Zostają wtedy tylko włośnie, jeśli są. Ta metoda daje 99% pewności. Każdy dzik zastrzelony przez myśliwego, a przeznaczony na konsumpcję, musi trafić do badania.
– Czyli w naszym powiecie odstrzelono w zeszłym roku 370 dzików?
– No nie, bo do punktu w Lubomi przyjeżdżają też np. myśliwi, którzy polują na terenie powiatu raciborskiego z racji tego, że Lubomia znajduje się blisko Raciborza. Od czasu do czasu znajdujemy włośnia u dzików. Kilka lat wstecz znaleźliśmy dwie sztuki. Pochodziły one z powiatu oleskiego i powiatu krapkowickiego. Myśliwy może polować w różnych miejscach. Zdarza się, że myśliwy z powiatu wodzisławskiego poluje na Opolszczyźnie, a dzika przywozi badać do Lubomi. No bo nasz myśliwy może należeć do koła w Opolu. To zarazem budzi największe wątpliwości. Najbliższe nam ogniska ASF znajdują się w województwie dolnośląskim, mazowieckim i lubelskim, wszystko to znajduje się około 300 km od nas. Dzik takiej odległości nie pokona. Niestety myśliwi owszem, bo jeżdżą na polowania w różne miejsca.
– Jakiś czas temu dostaliśmy do redakcji zdjęcie patrochów pozostawionych w lesie w Czyżowicach. Autor zdjęcia obawiał się, że pochodzą one z dzika. Ostatecznie okazało się, że są to wnętrzności sarny. Jak wygląda procedura dotycząca patroszenia zwierząt w lesie? Czy to w ogóle legalne? Pod adresem myśliwych padają oskarżenia, że zabijając dzika i brodząc w jego krwi, to właśnie oni mogą rozprzestrzeniać ASF.
– Patrochy powinny zostać zakopane. To regulują akurat przepisy łowieckie, nie weterynaryjne. Nie ma przepisów weterynaryjnych dotyczących postępowania z upolowanym zwierzęciem w strefie białej. Bo w takiej strefie nie ma ASF. Inaczej sprawa ma się w strefach żółtej, czerwonej i niebieskiej. Dzik upolowany w którejś z tych stref musi w całości trafić do chłodni. Gdybyśmy byli w strefie np. czerwonej, to też musielibyśmy zamówić wolnostojącą chłodnię, która byłaby własnością Powiatowej Inspekcji Weterynaryjnej. W takiej strefie lekarz musi pojechać do chłodni pobrać próby z dzika i wysłać je do laboratorium. Dopiero po wyniku ujemnym taki dzik może opuścić chłodnię.
– Pytanie czy myśliwi tych przepisów w strefach zagrożonych przestrzegają?
– No właśnie. Co innego jak jest polowanie zbiorowe, w którym uczestniczy nieraz kilkadziesiąt osób i ludzie się pilnują. Ale są myśliwi, którzy chodzą na indywidualne polowania. Kto ich sprawdzi? O to musi zadbać już koło łowieckie. Natomiast trzeba najpierw komuś udowodnić, że postępuje niezgodnie z przepisami.
– Dzików w naszym powiecie jest dużo czy mało?
– W obwodach łowieckich naliczono podczas ostatniego liczenia około 206 sztuk. To jest to co myśliwi na koniec okresu policzą. Ale dziki rozmnażają się obecnie nawet nie dwa, a trzy razy w ciągu roku. Jak mamy ich policzonych około 200, to wkrótce może być ich 600.
– Zmierza pan do tego, że ta liczba dzików ciągle się zmienia?
– Co kilka miesięcy pojawiają się młode i to w różnych ilościach.
– Obrońcy zwierząt obawiają się, że po zmianach w prawie (po wprowadzeniu tzw. lex Ardanowski) myśliwi wystrzelają wszystkie dziki i w ogóle nie będzie ich w lasach.
– Gdyby do dzików nie strzelano, to za chwilę były one w miastach. Jakaś gospodarka, regulacja ich liczby musi być, bo te zwierzęta nie mają naturalnych wrogów, a jak już wspomniałem, w ciągu roku mogą potroić swoją liczbę. Nawet gdyby teoretycznie udałoby się wystrzelać na danym obszarze wszystkie dziki, to za parę miesięcy pojawią się w tym miejscu dziki z innych terenów, np. z Czech. Ale wszystkich dzików wystrzelać się nie da. Myśliwi byli cały czas, cały czas strzelali. A zwierzyny przybywa. Czy kiedyś ktoś widział dzika? A teraz wystarczy iść na pole z kukurydzą i niemal pewne jest, że spotka się dzika.
– Co zmienią nowe przepisy, tzw. lex Ardanowski?
– Tam gdzie pojawi się ASF, będą czynione starania o wystrzelanie wszystkich dzików, tak by choroba się nie rozprzestrzeniała. Do tego celu będą mogły zostać użyte policja, wojsko, straż graniczna, ale tylko ci funkcjonariusze, którzy mają odpowiednie uprawnienia. Oczywiście takie polowanie będzie się odbywać z zachowaniem wszystkich zasad bioasekuracji. Natomiast w naszym przypadku, kiedy mamy tu strefę białą, to zmieni się niewiele. Jedynie to, że podczas polowań zbiorowych pojawią się na terenie objętym polowaniem, tabliczki informacyjne.
– Takie tabliczki myśliwi już wywieszają.
– Obecnie te tabliczki informują jedynie o tym, że polowanie trwa. Mimo to, na własne ryzyko, na teren polowania może wejść każdy. Po zmianie przepisów, na tych tabliczkach będzie zakaz. Na teren polowania nie będzie można wejść. Bo będzie to zagrożone sankcją. Jak komuś przyjdzie do głowy przeszkadzać w polowaniu, zabraniać polowania, to wtedy myśliwi mogą wezwać mundurowych.
– Dziękuję za rozmowę. Rozmawiał Artur Marcisz