Drzewo nie powoduje wypadku
Kilka tygodni temu „w Nowinach Wodzisławskich” ukazał się artykuł „Chciane i niechciane”. Chodziło oczywiście o posadowienie progów zwalniających na drodze w jednej z gmin naszego powiatu. Jedni mieszkańcy byli „za” drudzy natomiast byli temu przeciwni. Chciałbym w związku z tym wrócić do tego tematu, który ukazał się kiedyś w naszej lokalnej gazecie (Nowiny Wodzisławskie), i którego byłem autorem.
Pamiętam, że miałem z tym podobny problem będąc w tym czasie Przewodniczącym Rady Dzielnicy. Otóż mieszkańcy kilku ulic zgłosili potrzebę posadowienia progów zwalniających na ich ulicach uzasadniając to piracką jazdą niektórych kierowców, którzy urządzali sobie na tych ulicach wyścigi, znacznie przekraczając tam dozwoloną prędkość. Zaznaczam, że ulice te posiadały zwartą zabudowę zamieszkałą przez rodziny posiadające dzieci. Ulicami tymi przemieszczały się dzieci do szkoły, brak chodników stwarzał niebezpieczeństwo mogącego się wydarzyć wypadku. Zdecydowana większość bowiem kierowców niestety progi te traktuje jako dopust boży i chyba nie rozumie ich istoty. Do tej grupy niestety należą również ci, którzy są przeciwni montowaniu takich urządzeń. Miejsca te są odpowiednio oznakowane, ostrzegają nas o nierównościach wykonanych celowo. Ma to zmusić kierowców do znacznego zmniejszenia prędkości podczas jazdy, szczególnie po uliczkach osiedli lub przy zbliżaniu się do przejść dla pieszych, w pobliżu szkół i innych miejsc o zabudowie skupionej. Stawianie znaków drogowych to marnotrawienie społecznych pieniędzy, bo nikt się do nich nie dostosowuje. Natomiast objęcie tych ulic osiedlowych, dzielnicowych, miejskich kontrolą przez policję to „marzenie” gdyż przy obecnym stanie osobowym policja może obsłużyć główne drogi o znaczeniu krajowym, wojewódzkim. Progi zwalniające mają na celu spowolnienie ruchu na drodze, na której są wykonane i po pokonaniu pierwszego garbu tą zmniejszoną prędkość należy nadal utrzymać, aby wjazd na kolejny próg odbywał się w zasadzie bez potrzeby hamowania. Chodzi o to, aby na ulicach z progami utrzymywać niewielką prędkość gdyż w miejscach tych występuje znacznie zwiększone ryzyko najechania na pieszych, zwłaszcza dzieci, które w strefie zamieszkania, gdzie znajdują się progi, mogą przebywać na całej powierzchni drogi. Ustalona tu prędkość 20 km/h nawet w wielu okolicznościach nie powinna być osiągana. Dlatego też maksymalne „dodawanie gazu” po mijaniu kolejnych progów jest z zasady naruszeniem przepisu powodującym znaczne niebezpieczeństwo. Często bowiem zdarza się, że z zabudowań lub innych miejsc wybiegają dzieci świadome znaczenia progów (o jeździe z ograniczoną prędkością) i mogą zostać najechane przez kierowcę nie przestrzegające zasad jazdy w takim terenie. Im szybciej zaś jedziemy, tym mniej mamy czasu na reagowanie. Sam mieszkam w takim terenie i obserwuję jazdę niektórych, szczególnie młodych kierowców, którzy łamią obowiązujące w tych miejscach przepisy. Pozostaje nam więc jedyny sposób, ratunek przed piratami drogowymi, dla których bezpieczeństwo ruchu drogowego nie ma żadnego znaczenia. Niektórym naszym kierowcom jakakolwiek przeszkoda na jezdni przeszkadza. Czy to progi, czy ograniczona prędkość, czy zwężenie jezdni z podłużną wysepką rozdzielającą jezdnię ograniczającą prędkość na danym odcinku budzi zastrzeżenie co do zasady tych przeszkód, toczą się dyskusje i protesty. Nie rozumiem tych, którzy wzbraniają się przed tego typu ograniczeniami, w tym wypadku chodzi szczególnie o progi zwalniające.
Będąc w Niemczech, przejeżdżając przez duże miasta, zauważyłem takie progi na głównych ulicach szczególnie przy dojeżdżaniu do dużych skupisk ludności (dworce, markety, itp.). Zaskoczeniem natomiast dla mnie było to, że w przestrzeni drogowej na jednej z ulic na wysepce podłużnej rozdzielającej pasy jezdni rosły dorodne drzewa. Aż strach pomyśleć gdyby to było u nas. Odpowiedź na to znalazłem u burmistrza tego miasta, u którego byłem gościem. Otóż na tej ulicy miały miejsce częste kolizje drogowe na skutek nieprzestrzegania nakazanej prędkości. Spośród wszystkich proponowanych rozwiązań wybrano to jedno. Posadowiono na podłużnej wysepce rozdzielającej pasy jezdni drzewa. „Dziś nie notujemy tam żadnych wypadków, kierowcy jadą wolno, na tym nam zależało, skala bezpieczeństwa uległa znacznej poprawie” – wyjaśnia burmistrz. Przekonujący dla mnie argument, jak przeszkoda może poprawić bezpieczeństwo na drodze z korzyścią dla kierowców i innych uczestników ruchu. To dla tych, którzy obawiają się progów itp. przeszkód, aby zmienili rozumowanie. Szczególnie kierowcy muszą zrozumieć, że winy za wypadek nie ponosi drzewo lub inna przeszkoda, ale człowiek, nierozsądny kierowca, nieodpowiedzialny, pijany, pod wpływem środków odurzających, prowadząc pojazd z nadmierną prędkością. My dla celów bezpieczeństwa wycinamy drzewa. No cóż „gdzie kraj to obyczaj”.
I na koniec. Co czeka nas w najbliższym czasie? Wkrótce podobno ma zacząć obowiązywać obligatoryjne odbieranie prawa jazdy za przekroczenie limitu szybkości o ponad 50 km/h poza obszarem zabudowanym (dziś ten przepis odnosi się do terenu zabudowanego). Kierowca, który zostanie zatrzymany za zbyt szybką jazdę straci prawo jazdy na 3 miesiące. Co ważne, nieprzyjęcie mandatu nie wstrzymuje wydania decyzji. Osoby, które poruszają się autem, mimo że prawo jazdy zostało im zatrzymane, np. za zbyt szybką jazdę, dostają kolejny trzymiesięczny zakaz prowadzenia auta, a jeśli znów wsiądą za kierownicę, bezpowrotnie tracą uprawnienia (cofnięcie uprawnień). Planowana zmiana jest końcem okresu szybkiej jazdy (dla piratów drogowych) bez poczucia odpowiedzialności. Skutkować będą również inne zasady związane z ubezpieczeniem w razie wypadku spowodowanego przez kierowcę. Radzę więc już teraz częściej spoglądać na szybkościomierz, aby w przyszłości nie przysporzyć sobie problemów.
Szczęśliwych wyjazdów i powrotów życzy Władysław Szymura