Duży Kaliber: Szaleniec zdewastował groby, krzyże wyrzucił na ulicę i pobił wdowca
Nocą z piątku na sobotę doszło do niewiarygodnego aktu wandalizmu na cmentarzu przy parafii pw. św. Marii Magdaleny w Lubomi. Jego sprawca następnie napadł 72-letniego mężczyznę, w jego własnym domu. Napastnik został zatrzymany.
LUBOMIA Do aktu dewastacji doszło 9 stycznia około godz. 3.30. Sprawca zniszczył lampki i świąteczne stroiki na kilku grobach. Miał również skakać po nagrobkach. Część lampek i wyposażenia nagrobków, w tym krzyże z niedawno powstałych nagrobków, wyrzucił na ul. Tartakową. Według mieszkańców, sprawca wszedł na nekropolię od strony ul. Pogrzebieńskiej, wejściem przy grobie powstańców śląskich. Następnie poruszając się w stronę parkingu, niszczył wyposażenie nagrobków w dwóch pierwszych alejkach usytuowanych wzdłuż ogrodzenia przy ul. Tartakowej.
Na szczęście nie zniszczył samych płyt nagrobnych, a przynajmniej takowych zniszczeń na pierwszy rzut oka nie było widać. – I z tego chyba jedynie można się cieszyć, że nie zniszczył pomników. Lampki i wiązanki można odkupić – mówi jedna z osób odwiedzających w sobotę cmentarz. – Ale widok tych krzyży leżących na drodze... To było okropne – mówi nam jedna z pań, która przyszła zapalić na grób znicz. – Takie rzeczy się nie zdarzały. Przecież to miejsce święte – mówi inna.
W sobotę w Lubomi podawano informację, że sprawca miał zaatakować jednego ze sąsiadów cmentarza, który zbudzony odgłosami tłuczonego szkła, miał reagować na czynione zło. Do pobicia rzeczywiście doszło, ale według relacji krewnego poszkodowanej osoby, napad ten miał nieco inny przebieg. – Sprawca tego aktu wandalizmu, po tym jak zdewastował cmentarz, poszedł następnie do domu mojego wujka i zapukał do drzwi. Wujek spał przy zapalonej lampce, bowiem niedawno stracił bliską osobę. Zmarła mu żona. Być może to święcące się światło sprowokowało napastnika do tego, że akurat przyszedł do jego domu. Wybudzony nagle ze snu, zaspany wujek otworzył drzwi i wtedy został zaatakowany – opowiada nam Zbigniew Szuba.
72-latek miał zostać wielokrotnie uderzony rękami przez napastnika w twarz. Trafił do szpitala. Po badaniach okazało się, że na szczęście jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Następnego dnia został zwolniony do domu. Czeka go jednak dalsze leczenie.
Niewykluczone, że napaść mogłaby się zakończyć dla poszkodowanego mężczyzny znacznie gorzej, gdyby nie rekcja sąsiadów. Ci, zbudzeni odgłosami tłuczonego na cmentarzu szkła, zauważyli, że do jednego z okolicznych domów wchodzi jakiś człowiek. Dwóch sąsiadów, niezależnie od siebie w krótkim odstępie czasu zadzwoniło na policję. Następnie udali się do sąsiada sprawdzić, czy wszystko w porządku. – Zdziwiło ich, że ktoś o godz. 3.30 wchodzi do domu człowieka, który w dodatku niedawno stracił bliską osobę – mówi nam pan Zbigniew. To właśnie interweniujący sąsiedzi mieli swoją obecnością spłoszyć napastnika z domu 72-latka. Widząc, co zrobił, udali się za nim w pościg, zaś na miejscu, z rannym starszym człowiekiem, została jedna z sąsiadek. Wezwano pogotowie. Napastnik co prawda uciekł goniącym go mężczyznom, jednak kilka chwil później wpadł... na wezwany wcześniej patrol policji.
Do poniedziałku policja nie zdradzała szczegółów ataku na cmentarz i mieszkańca Lubomi. W sobotę potwierdziła jedynie, że zatrzymała sprawcę. – Został zatrzymany i obecnie policjanci prowadzą z nim czynności – mówił nam 9 stycznia mł. asp. Patryk Błasik, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Wodzisławiu Śl. Nieoficjalnie wiadomo było jedynie, że zatrzymany nie jest mieszkańcem gminy Lubomia. Policja potwierdziła to w poniedziałek. – Zatrzymany sprawca to 31-letni mieszkaniec województwa mazowieckiego – mówi Błasik. Nie wiadomo co robił w Lubomi. Policji tłumaczył, że zwiedzał. Był trzeźwy. Nie potrafił wyjaśnić swojego zachowania. Sąd Rejonowy w Wodzisławiu Śląskim na wniosek prokuratora zastosował wobec sprawcy tymczasowy areszt. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że mężczyzna ma cierpieć na dolegliwości natury psychicznej i od kilku lat leczyć się w tym kierunku.Artur Marcisz