Kilka dni pogody, w środę bardzo mocny deszcz. A w czwartek przyszedł koniec świata
Od ubiegłego piątku (14 maja) pięć powołanych przez Urząd Gminy w Lubomi komisji szacowało straty poniesione przez mieszkańców gminy. Urzędnicy otrzymali około 500 zgłoszeń. Co najmniej 221 z nich zweryfikowali jako zasadne, wymagające wsparcia finansowego.
LUBOMIA, SYRYNIA Zdaniem włodarzy, ale również mieszkańców, efekty kataklizmu do jakiego doszło 13 maja, na terenie gminy Lubomia są porównywalne, a może nawet gorsze, niż efekty powodzi z 1997 r. – Na ścianie mam zaznaczony poziom wody z 1997 roku. Wie pani, ile teraz zabrakło do tego poziomu? 2 centymetry – mówi pan Bernard, mieszkaniec ul. Korfantego w Lubomi. Jak wielu innych mieszkańców podkreśla jednak, że o ile 24 lata temu powódź była efektem wielodniowych opadów, to teraz, wystarczyło raptem kilkadziesiąt minut deszczowej nawały. – To był moment. Patrzyłem przez okno i widziałem poziom wody potoku. Wydawało się, że jest stabilnie. Chwilę później wszystko pływało. Pamiętam powódź z 1997 roku. Wtedy jednak padało przez kilka dni. Teraz wystarczyła niecała godzina – opowiada pan Bernard, który kilka dni wcześniej przygotowywał się do podłączenia domu do kanalizacji. Ze względu na ukształtowanie terenu jego posesji i ciasne dojście, niemożliwe było wynajęcie koparki. Rów na kanalizację trzeba było kopać ręcznie. – Zabrakło mi jednego dnia – mówi pan Bernard, pokazując co zostało z przygotowanego wykopu. Wąska ścieżka przy ścianie budynku zawaliła się do wykopu, całkowicie go zasypując. – Kazali się szybko przyłączać do kanalizacji, no to robiłem przyłącze, ale praca poszła na marne. Trzeba będzie z wójtem rozmawiać o terminie przyłączeń, bo sama pani widzi jak to wygląda. Bałem się, że przez ten przekop woda podmyje mi fundamenty domu i zawali się ściana. Na szczęście nic takiego się nie stało – dodaje.
Kilkadziesiąt minut końca świata
Pan Bernard przed ulewą miał kilka gołębi, które wysiadywały jajka. – Woda je zabrała. I gołębie i jajka. Strata duża, sprowadzałem je z Czech. Jedna sztuka 300 zł. Boli. No ale cóż. Nie było ofiar w ludziach, wszyscy żyją, to najważniejsze – mówi. Nieopodal jego domu w momencie naszej rozmowy pracował ciężki sprzęt (koparka pogłębiała ujście potoku). – Niech pani nawet nie pyta, ile ton mułu oni stamtąd już wywieźli. A ciągle kopią i ciągle wywożą – mówi mój rozmówca. – Armagedon? To mało powiedziane. Była piękna pogoda, w środę deszcz, a w czwartek koniec świata. Woda wybijała ze studzienek kanalizacyjnych. To nie miało gdzie lecieć. Przydałoby się z kilka dni stabilnej pogody. Wystarczy, żeby nie padało, bo ludzie nie mają gdzie rzeczy suszyć – dodaje.
W podobnej sytuacji byli mieszkańcy m.in. ul. Potokowej w Syryni. To kilka kilometrów od Lubomi – w prostej linii nieco ponad 3 kilometry. Obie miejscowości przedzielone są wzniesieniem, zwanym potocznie Światłowcem. Wody nawałnicy ze wschodniego zbocza Światłowca gnały do doliny Lubomki, z zachodnio-południowego zbocza sunęły ku dolinie Syrynki, zalewając po drodze m.in. wspomnianą ul. Potokową, którą od Syrynki oddziela nasyp z ul. Bukowską (droga wojewódzka). Tam skumulowała się cała woda, zanim przetoczyła się przez drogę wojewódzką ku Syrynce. W ubiegłym tygodniu nadal trwały tam porządki. Tam też przed domami na odbiór czekały zniszczone meble, panele podłogowe, sprzęty. W oczy rzuciły się buty wywieszone na płocie jednej z posesji. Pewnie miały się suszyć. Ale nadal padał deszcz. Na szczęście od środy pogoda nieco się uspokoiła.
Pomoc trafi do co najmniej 221 gospodarstw domowych
Środowo-czwartkowa nawałnica spowodowała w gminie Lubomia bodaj największe straty w całym powiecie wodzisławskim. Najniżej położone punkty Lubomi i Syryni zostały w ciągu kilkudziesięciu minut zalane wodą i błotem spływającym z otaczających te miejscowości wzniesień. – Otrzymaliśmy około 500 zgłoszeń, dotyczących zniszczeń w gospodarstwach domowych. Nasze komisje po weryfikacji tych zgłoszeń uznały do tej pory (do 19 maja), że co najmniej 221 z nich kwalifikuje się do uzyskania pomocy. Jak zawsze w takich przypadkach były zgłoszenia, których autorzy próbowali uzyskać pomoc, choć się im nie należy. Mamy jednak spore doświadczenie i nie dajemy się nabrać na takie zagrania – mówi Czesław Burek, wójt gminy Lubomia.
6 tys. zł wsparcia
W pierwszej kolejności uruchomiona zostanie pomoc finansowa w wysokości do 6 tys. zł. – Wyniesie do 6 tys. zł, co oznacza, że może ona wynieść maksymalnie 6 tys. zł, ale w niektórych przypadkach będzie ona niższa. To pomoc o charakterze socjalnym na najpilniejsze wydatki, których poniesienie jest konieczne do funkcjonowania gospodarstw domowych – mówi Irena Koczwara, kierownik Ośrodka Pomocy Społecznej w Lubomi. Jak mówi, zapotrzebowanie na te środki finansowe gmina wysłała już do wojewody. – Ich wypłata powinna rozpocząć się w przyszłym tygodniu – dodaje Koczwara.
Wójt Czesław Burek podkreśla, że pomoc ma na celu wsparcie poszkodowanych mieszkańców w sfinansowaniu najpilniejszych potrzeb. – Chciałbym wyraźnie zaznaczyć, że to nie jest odszkodowanie, bo gmina nie jest instytucją odszkodowawczą. Od wypłaty odszkodowań są instytucje ubezpieczeniowe – mówi wójt Lubomi.
Najbardziej poszkodowani otrzymają do 200 tys. zł
Około 40 mocniej poszkodowanych gospodarstw będzie mogło liczyć na wyższą pomoc. Mowa o kwotach do 20 tys. zł. Wypłata tej pomocy będzie jednak obwarowana większymi kryteriami niż w przypadku pomocy do 6 tys. zł.
Kolejne 26 gospodarstw domowych, które najmocniej ucierpiały w nawałnicy, będzie mogło liczyć na pomoc w wysokości do 200 tys. zł. – Tu procedura przyznawania tych pieniędzy będzie poprzedzona m.in. koniecznością wydania opinii przez rzeczoznawców budowlanych.
Ciężki sprzęt i osuszacze na pomoc
Gmina nadal jeszcze uprząta sprzed posesji zniszczone sprzęty. Trwa również usuwanie ziemi i piasku z ulic, oraz w niektórych przypadkach również z prywatnych posesji. – Generalnie uprzątnięcie posesji leży w gestii mieszkańca, ale jeśli widzimy, że nie poradzi sobie bez ciężkiego sprzętu, a są takie sytuacje, że na niektórych posesjach tego błota są ogromne ilości, to wówczas też pomagamy – mówi Bogdan Burek, zastępca wójta gminy Lubomia.
Gmina w miarę możliwości rozwozi też do mieszkańców osuszacze, które mają przyspieszyć schnięcie mieszkań. Jedno z takich urządzeń trafiło do pani Justyny mieszkającej przy ul. Leśnej w Lubomi. – Woda przyszła błyskawicznie, przewróciła płot. Utworzyło się rozlewisko, którego pośrodku stał nasz dom – opowiada.
Bogdan Burek wyjaśnia, że do gminy zwróciła się również pewna firma z Łodzi, której właściciel zaoferował nieodpłatną pomoc w osuszaniu domów.
Straty gminy
Gmina oszacowała również straty na mieniu komunalnym – uszkodzonych drogach i innej infrastrukturze gminnej. Według wstępnych szacunków wynoszą one około 3 mln zł. Największe straty gmina poniosła na drogach dojazdowych do pól, których odtworzenie kosztować może nawet 900 tys. zł i na kładkach dla pieszych (600 tys. zł). Uszkodzenia mostu i przepustu na ul. Nepomucena oszacowano na 300 tys. zł. Naprawa nawierzchni asfaltowej mostu na ulicy Młyńskiej w Syryni kosztować może zaś około 95 tys. zł. Agnieszka Kaźmierczak, Artur Marcisz