Pszów liczy straty po nawałnicy i podtopieniach
PSZÓW Straty na prywatnych posesjach mieszkańców oraz w mieniu komunalnym po ulewie i podtopieniach są ogromne. Do Urzędu Miasta zgłaszają się kolejni mieszkańcy, którzy ponieśli znaczne straty. Ponadto z miejskiego budżetu zostały zakupione osuszacze, które mają być wsparciem dla najbardziej poszkodowanych.
W ulewie, która przeszła nad regionem 13 maja w Pszowie szkody odnotowano w całym mieście. – Po nawałnicy wskazane przez mieszkańców posesje odwiedziła komisja z Urzędu Miasta Pszów. Było to 25 posesji, których mieszkańcy zgłosili zalanie. Na podstawie spisanych protokołów OPS przygotowuje wnioski do Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach. Szacujemy też straty na mieniu komunalnym, bo Starostwo Powiatowe w Wodzisławiu Śląskim chce zebrać szacunkowe straty w infrastrukturze ze wszystkich gmin i również wystąpić do Wojewody Śląskiego o pomoc w naprawie tych szkód – mówi Czesław Krzystała, burmistrz Pszowa. – Na podstawie protokołów, oględzin i dokumentacji fotograficznej ubiegamy się u Wojewody Śląskiego o dodatkowe, finansowe wsparcie. Pieniądze chcielibyśmy przekazać tym mieszkańcom, których wnioski zostaną pozytywnie zaopiniowane – dodaje burmistrz Czesław Krzystała. Najpoważniejsze uszkodzenia mienia komunalnego w Pszowie odnotowano na ul. Śląskiej, gdzie częściowo zapadł się przepust drogowy. Mieszkańcy nie zgłosili na razie strat związanych z działalnością rolną.
Osuszacze pracują w domach
Woda silnym nurtem przepływała przez piwnice i mieszkania usytuowane na parterze, pozostawiając za sobą szlam, błoto i śmieci. Studzienki kanalizacyjne, mimo że sprawdzone i wyczyszczone tego samego dnia, nie nadążały z odprowadzaniem wody. Na ten moment mieszkańcy mogą złożyć wniosek o zasiłek celowy w wysokości 6 tys. zł. W zależności od skali zniszczeń można też ubiegać się o finansowe wsparcie remontu budynku w kwocie nie większej niż 200 tys. zł. W przypadku budynków gospodarczych kwota nie przekracza 100 tys. zł. Odpowiednich informacji w tym zakresie udziela Ośrodek Pomocy Społecznej w Pszowie. Warto dodać, że dzięki wsparciu wojewody Pszów otrzymał 7 szt. osuszaczy, a kolejne 5 szt. miasto zakupiło z własnych środków. Wszystkie urządzenia są obecnie wykorzystywane w domach, których nie oszczędziła woda. – Skierowaliśmy również pismo do Państwowego Gospodarstwa Wodnego „Wody Polskie” o doprowadzenie do porządku cieków wodnych, będących w jurysdykcji „Wód Polskich”. Przez kilka lat nie były regulowane i naprawiane, co teraz również mogło przełożyć się na gorsze odprowadzanie wody – podkreśla Piotr Kowol, wiceburmistrz Pszowa.
Na wodach jeziora pszowskiego
Podczas ulewy w najgorszej sytuacji znaleźli się mieszkańcy ulicy Lipowej i Długosza, gdzie miejscami woda miała głębokość 1,5 m. Trudna sytuacja miała miejsce także w rejonie zlewni Syrynki na Pszowskich Dołach, ul. Dolnej w Krzyżkowicach oraz w rejonie ul. Śląskiej, gdzie wylał Potok Jedłownicki. Na ul. Łąkowej także jeden z budynków został zalany wodą i błotem. Ponownie, jak w sierpniu ubiegłego roku, rozlewisko powstało także na ul. Pszowskiej. Podczas ulewy mieszkańcy, którzy patrzeli przez okna przecierali oczy ze zdumienia. W momencie ogromnej traumy związanej z wielką wodą, na jej tafli popłynął na dmuchanym samolocie jeden z mieszkańców – Grzegorz Fryc, transmitując wszystko na żywo w internecie. Tłumaczył, że w tym momencie pozostał już tylko humor. – Tak jak powiedziałem, jeśli kolejny raz nas zaleje, muszę popłynąć – powiedział Grzegorz Fryc podczas transmisji i popłynął. W późniejszych filmach mieszkaniec Pszowa przyznał, że w czasie żywiołu nie było możliwości szybkiej reakcji i interwencji, aby ratować przed zalaniem dobytek. – W takim żywiole, kiedy woda płynęła całą uliczką rwącym potokiem, nie można było nic zrobić – podkreślił Grzegorz Fryc.
(ska)